Ostatni Bohater i Król Ziarna

LML przedstawia:

Mityczną Astronomię Lodu i Ognia

Trylogię Święty Zakon Zielonych Zombie

(Ostatni Bohater i Król Ziarna – The Last Hero and the King of Corn, Król Zimy, Władca Śmierci – King of Winter, Lord of Death, Straż Długiej Nocy – The Long Night’s Watch)

You can read the original text here.

Ostatni Bohater i Król Ziarna

w przekładzie Bluetigera


Cześć wszystkim!

Dzisiaj porozmawiamy sobie o jednej z najbardziej zagadkowych rzeczy w Pieśni Lodu i Ognia – a mam tu na myśli zombie. Omówimy wiele tematów – takich jak sprawa zielonych ludzi, Ostatni Bohater, Zimnoręki i Jon Snow – ale każdy z nich będzie związany właśnie z zombie. Wskrzeszonymi ludźmi. Chodzącymi… no wiecie. W Pieśni aż się roi od różnych umarlaków i jestem całkiem pewien tego, że wiem czemu. To właśnie cel tego odcinka – wyjaśnienie dlaczego George nie potrafi tak po prostu pozwolić swoim truposzom leżeć w spokoju. To zagadnienie jest nie tylko ciekawe samo w sobie, ale jest także kluczowe to rozwiązania problemu tego, jak pokonać Innych i poradzić sobie z Długą Nocą. Ten esej będzie nieco inny od reszty, ponieważ, żeby zrozumieć to o czym dzisiaj będziemy dyskutować, nie potrzebujecie znać poprzednich odcinków Mitycznej Astronomii. Może od czasu do czasu wspomnę jakiś pomysł albo teorię, którą omawialiśmy gdzie indziej, ale w większości, ten tekst nie opiera się na moim poprzednich pracach. Jak to zwykle u mnie bywa, ten odcinek ‘spoileruje wszystkie książki’, ale nie będzie w nim nic z rozdziałów-zapowiedzi Wichrów Zimy, ani czegoś co dzieje się w serialu HBO po piątym sezonie (bo wtedy telewizja wyprzedziła książki w większości wątków).


***

A zatem… zombie. W naszej opowieści jest wiele przemienionych istot, w których zaciera się granica między tym co żywe i tym co martwe, życiem i śmiercią, ale tym o czym będziemy rozmawiać dzisiaj są zombie. Martwi, których przywrócono do życia. Ludzie, których wydarto śmierci. W PLIO mamy ich trzy rodzaje: lodowi nieumarli, ogniści nieumrali i jakkolwiek nazywa się to, co Qyburn zrobił z ciałem Ser Gregora.

Pierwszą kategorią są upiory (ang. wights), wskrzeszone przez Innych, których będziemy nazywać zimnymi upiorami albo lodowymi nieumarłymi. Gdy wstają z martwych, ich oczy są niczym zimne, płonące niebieskie gwiazdy i są osnuci zimnem, w każdym znaczeniu tego słowa. Ich ciała są zamarznięte, a także sprawiają, że powietrze w ich pobliżu staje się zimne, tak samo jak Inni. Wydaje się, że mają jedynie mętne szczątki pamięci – i nie wygląda na to by mieli jakąkolwiek wolną wolę. Są zombie, w klasycznym sensie tego określenia – reprezentują trupy reanimowane przez jakiegoś rodzaju nekromancję. Myślę, że możemy śmiało powiedzieć, że tym co przywróciło ich do ‘życia’ jest to co nazwalibyśmy ‘magią lodu’ – choć to dość luźne określenie, którego używam z konieczności, bo tak naprawdę nie wiemy gdzie leżą granice pomiędzy tym co wydaje się być różnymi rodzajami magii.

Zimnoręki to dość nietypowy przypadek – i za chwilę podam moje wyjaśnienie dlaczego jest w takim stanie w jakim jest – ale możemy jego również wrzucić do szufladki ‘lodowi nieumarli’. Pomiędzy nim a zimnymi upiorami jest kilka istotnych różnic (zdolność do mówienia, przynajmniej pozorna wolna wola i brak ‘błękitnych oczów jak gwiazdy’) – ale pod kątem fizjologii, wydaje się, że jest podobny do upiorów – też jest martwym i zamarzniętym ciałem, bez procesów witalnych. O Zimnorękim porozmawiamy za chwilę.

Drugą kategorią byliby, z braku lepszego określenia, ogniści umarli, tacy jak Lord Beric Dondarrion i Pani Kamienne Serce, niegdyś znana jako Catelyn Stark. Ich niezaprzeczalnie martwe ciała zostały wskrzeszone przez ‘ognisty pocałunek’, tradycję R’hlorrystów, która do niedawna nie była znana z tego, że może reanimować trupy. Thoros – czerwony kapłan – wskrzesił Berica aż sześć razy, a gdy Beric przekazał taki sam ognisty pocałunek Cately, ‘płomień życia przeszedł od niego do niej‘ (jak wyjaśnia Thoros w Uczcie dla wron). Beric ma czarną krew, cechę charakterystyczną osób przemienionych przez magię krwi (stali czytelnicy i słuchacze Mitycznej Astronomii będą wiedzieli o czym tutaj mówię), a jego własna krew jest w stanie sprawić, że jego miecz zapłonie. Zatem, myślę, że można bez przeszkód stwierdzić, że to magia, którą kojarzymy z ogniem i R’hlorrem wskrzesiła Berica i Catelyn. Możemy spekulować, czy to, że ten rytuał zaczął nagle ożywiać umarłych ma coś wspólnego z czardrzewami, które rosną w Dorzeczu, niemniej jednak, to magia ognia i ‘czarodziej’ ognia tworzy tych konkretnych nieumarłych. A to oznacza, że jak na razie mamy zombie i po stronie ognia i po stronie lodu. To by pasowało, co nie?

Co do Melisandre, jest kolejnym szczególnym przypadkiem. Myślę, że różne wskazówki sugerują, że przechodzi ona jakiś proces przemiany, transformacji (jak już kiedyś powiedziałem), a nie proces wiążący się ze śmiercią i zmartwychwstaniem – ale nie wiemy na pewno i są tacy, którzy uważą, że Mel umarła i została wskrzeszona. Gdyby ta opcja okazała się prawdziwa, myślę, że dokonałoby się to dzięki magii ognia. O Melisandre również pomówimy później.

Trzecim rodzajem ‘zombie’ byłby Franken-Gregor albo un-Gregor, jak czasem jest nazywany. O tego typu nieumarłych wiemy najmniej – ale wydaje się, że Qyburn to dość oczywista parallela Dr. Victora Frankensteina, ktoś kto używa jakiegoś rodzaju ‘pseudo-nauki’ z pogranicza fantasy, by ożywiać martwych, czerpiąc ze swoich doświadczeń zdobytych podczas wiwisekcji innych mrocznych badań… ale to dość niejasne. W pracy Qyburna nie widać żadnych śladów magii czerpanej z sił natury, z jego laboratorium nie wylatują lodowate opary, odór siarki, czy coś w tym stylu. Sam un-Gregor też nie daje nam zbyt wielu wskazówek co do swojej natury, oprócz tego, że wydaje się być jeszcze silniejszy niż przedtem. Być może nie jest w stanie mówić – tak właściwie, to może nawet nie mieć swojej głowy. Nasz główny trop bierze początek z rozmowy Qyburna z Cersei, gdzie były maester powiedział, że ‘magia krwi to najpotężniejszy rodzaj czarnoksięstwa’ – a to niejako sugeruje, że używa krwi ludzi, których przynoszą do jego lochów, by zrobić coś związanego z magią krwi – ale nie jsteśmy powiedzieć na ten temat nic więcej. W każdym razie, Gregor to nie zombie tego rodzaju, który nas interesuje, więc i tak nie ma potrzeby dłużej się nad nim rozwodzić.

Na samym końcu wyliczanki został nam jescze jeden osobnik, Plama. Wydaje się, że biedak kiedyś utonął, ale więcej nie wiemy. Jeśli został poddany procesowi ‘śmierci i wskreszenia’, co wydaje się dość prawdopodobne, mielibyśmy tutaj przykład jakiejś dziwnej magii wody. Tak właściwie, taki magiczny porces mógłby wyjaśniać pochodzenie rytuału Żelaznych Ludzi – topienia ludzi, a potem reanimowania ich przy pomocy RKO. Tak jak Gregor, Plama nie jest takim zombie o jakie nam chodzi, więc wspomnę o nim tylko mimochodem.

Mamy też inne magiczne istoty, które przedłużyły czas swojego życia i stały się czymś więcej niż ludźmi, takie jak Nieśmiertelni z Qarthu, którzy stali się w dużej mierze cieniami – albo Innych, którzy są Bóg jeden wie jak starzy i tylko nieco podobni do ludzi, z lodowymi kośćmi i krwią. Myślę, że to do tej kategorii należy Melisandre – magiczne przemienionych ludzi – a te istoty są czymś innym niż wskrzeszonymi ludzkimi ciałami. Z tego powodu, i one nie są tym czego szukamy. Będziemy omawiać tylko ludzi, którzy umierają, a potem są wskreszeni. A tak naprawdę obchodzą nas tylko ogniste upiory, lodowe upiory i Zimnoręki.

Jako, że są pewne wątpliwości co do tego, co dokładnie wskrzesiło Berica i Kamienne Serce, pozwólcie, że przedstawię pewien cytat z Nawałnicy mieczy. Mówi Thoros:

– Nie władam magią, dziecko. Tylko się modlę. Za pierwszym razem jego lordowska mość miał dziurę w piersi i usta pełne krwi. Wiedziałem, że nie ma nadziei. Dlatego, gdy jego biedna, rozdarta pierś przestała się poruszać, dałem mu na pożegnanie pocałunek dobrego boga. Wypełniłem jego usta ogniem i wdmuchnąłem płomienie do jego płuc, serca i duszy. To się nazywa ostatni pocałunek. Wiele razy widziałem, jak starzy kapłani udzielali go zmarłym sługom Pana, a nawet sam to robiłem raz czy dwa, gdy należy to do kapłańskich obowiązków. Nigdy jednak nie widziałem, by zmarły zadrżał nagle, gdy wypełnił go ogień, a potem otworzył oczy. To nie ja go wskrzesiłem, pani. Pan to uczynił. R’hlor ma jeszcze dla niego jakieś zadanie. Życie jest ciepłem, ciepło jest ogniem, a ogień jest u Boga i tylko u Boga.

Nawałnica mieczy, Arya VII, tom I, Stal i śnieg

Znowu, z całą pewnością tajemnicą jest to, dlaczego nagle ten ostatni pocałunek był w stanie przywrócić do życia zmarłego mężczyznę i kobietę, ale myślę, że to, że tym co tutaj działa jest bezspornie przede wszystkim to co nazwalibyśmy magią ognia. Dwoma głównymi kandydatami, którzy mogą wyjaśnić tą nową siłę pocałunku, są narodziny smoków (które, jak się wydaje, sprawił, że magia każdego rodzaju stała się silnejsza, na całym świecie) – albo coś związanego z magią czardrzew-netu. W Dorzeczu jest trochę czardrzew i ich pieńków (np, na Wysokim Sercu i w jaskini Berica, która tak właściwie może znajdować się pod Wysokim Sercem), jednak Thoros nie jest zielonowidzem, a podczas wielu wskrzeszeń Berica w pobliżu nie ma żadnych zielonowidzów, więc możemy jedynie spekulować na temat jakiegoś efektu występującego w całym tym regionie, na przykład czegoś podobnego do tego, że Mur to ‘zawias świata’, co sprawia, że w jego pobliżu magia staje się silniejsza.

Ostatnia spekulacja, którą do tego dorzucę: a co jeśli pierwotnym celem ‘ostatniego pocałunku’ – który daje się zmarłej osobie tuż po wydaniu ostatniego tchnienia – było wskrzeszanie ludzi? Podobnie, ‘rytuał’ RKO u Żelaznych Ludzi może mieć swoje korzenie w rzeczywistym wskrzeszeniu magią wody. Tak samo mogło być z R’hlorrystami. Jak wspomniałem wcześniej, wydaje się, że R’hlorryści mają obsesję stania się ‘ludźmi z ognia’ – noszą szaty, które w zamyśle mają wyglądać jak tańczące płomienie i tatuują sobie płomienie na twarzach. Nietrudno wyobrazić sobie starożytnych wyznawców R’hlorra tworzących ognistych nieumarłych, takich jak Beric.

Tym na czym chciałbym się teraz skupić jest jakość życia Berica i jego stan. Ma się znacznie lepiej od lodowych upiorów, wręcz całkiem na odwrót, bo posiada wolną wolę i zdolność do świadomego myślenia, podczas gdy upiory wydają się zniewolone, a ze swojej pierwotnej świadomości i pamięci nie zachowują prawie niczego. Beric ma nawet oznaki funkcji witlanych – jego czarna krew nadal płynie i może jeść, pić – a zatem przypuszczalnie również trawić. Jednocześnie, Beric stracił dość sporą część swojej oryginalnej osoby – w Nawałnicy mieczy mówi Thorosowi:

– Jak mogę się gryźć czymś, co ledwie pamiętam. Miałem kiedyś zamek na Pograniczu, Była też kobieta, którą poprzysiągłem poślubić. Dzisiaj nie potrafiłbym już znaleźć drogi do tego zamku ani powiedzieć ci, jakiego koloru miała włosy. Kto mnie pasował na rycerza, stary przyjacielu? Jakie były moje ulubione potrawy? Czasami wydaje mi się, że urodziłem się na tej cholernej¹ trawie w jesionowym gaju, z ustami wypełnionymi smakiem ognia i dziurą w piersi. Czy jesteś moją matką Thorosie?

Nawałnica mieczy, Arya VII, tom I, Stal i śnieg

¹ – ‘bloody’ znaczy i ‘zakrwawiony’ i ‘cholerny’, ale w tym kontekście znacznie lepiej pasuje ‘zakrwawiony’

“Can I dwell on what I scarce remember? I held a castle on the Marches once, and there was a woman I was pledged to marry, but I could not find that castle today, nor tell you the color of that woman’s hair. Who knighted me, old friend? What were my favorite foods? It all fades. Sometimes I think I was born on the bloody grass in that grove of ash, with the taste of fire in my mouth and a hole in my chest. Are you my mother, Thoros?” 

Wydaje się, że za Beric traci coś z siebie, za każdym razem gdy wraca. Później w Nawałnicy dostajemy następujący cytat, z rozmowy Berica i Thorosa – tuż po tym jak Thoros przyznaje, że zapalanie turniejowych mieczy, to nie najlepszy sposób traktowania ostrza. Beric pojawia się niespodzianie za jego plecami i do reszty psuje nastrój, mówiąc:

Ogień pochłania. – Lord Beric stał za nimi. W jego głosie było coś, co kazało Thorosowi natychmiast zamilknąć. – Pochłania, a kiedy się dopali, nie zostaje nic. Absolutnie nic.

– Bericu. Mój słodki przyjacielu. – Kapłan dotknął przedramieniem lorda błyskawicy. – Co chciałeś mi powiedzieć?

– Nic, czego nie mówiłbym już przedtem. Sześć razy, Thorosie? To za dużo.

Odwrócił się gwałtownie.

Nawałnica mieczy, Arya VIII, tom I, Stal i śnieg

Pani Kamienne Serce ma jeszcze gorzej od Berica – nim ją wskreszono, była martwa przez trzy dni. Jej ciało zaczęło się rozkładać – i wydaje się, że jej umysł również. Podczas gdy Beric jeździ tu i tam, planuje strategie, zajmuje się logistyką, karmieniem ludzi i tak dalej, Kamienne Serce po prostu wpatruje się z nienawiścią i skazuje ludzi na śmierć – jej inne imiona to ‘Matka Bez Litości’ i ‘Kobieta z Szubienicy’. Może mówić, ale jej głos jest zduszony, więc jakaś cząsteczka Catelyn w niej została… ale wydaje się, że jest znacznie bardziej rozłożona od Berica, pod każdym względem. Tak właściwie, Thoros nie chciał dawać jej pocałunku, bo była martwa przez tak długi czas, ale z jakiegoś powodu Beric postanowił oddać jej swoje brzemię i przekazał płomień życia Lady Catelyn, która stała się Panią Kamienne Serce.

Gdybym miał scharakteryzować stan istnienia Berica i Kamiennego Serca, porównałbym ich do tego, w jaki sposób popkultura i mit przedstawiają duchy. Najczęściej spotykanym wierzeniem o duchach jest to, że zwlekają z opuszczeniem ziemskiego padołu, bo czegoś lub kogoś się trzymają – jakiegoś żalu, tragedii, wyrzutów sumeinia lub jakiegoś innego niezakończonego powiązania z dawnym życiem. To prawie zawsze wiąże się z ostatnią rzeczą jaką robili za życia, albo z tym co czuli w chwili śmierci. Pomoc duchowi w ostatecznym odejściu zwykle dotyczy rozwikłania tej sprawy na punkcie której duch ma obsesję.

Ostatnią rzeczą, którą zajmował się Beric przed śmiercią było wymierzenie sprawiedliwośći Gregorowi Clegane i obrona Dorzecza – a po wskrzeszeniu, to właśnie te rzeczy stanowią jego jedyną motywację do dalszego życia. Pozostaje wierny misji z którą posłał go Ned w imię króla Roberta, nawet po tym jak i Robert i Ned nie żyją. W podobny sposób, Kamienne Serce całkowicie pochłania obsesja pomszczenia Krwawych Godów – a to klasyczny motyw duchów. Zbrodnia tak ohydna i niesprawiedliwa, że cień ofiary nie może znaleźć spokoju. Kamienne Serce jest widmem, które nawiedza Dorzecze, mści się na Freyach i innych osobach związanych z Godami.

Myślę, że to wszystko sugeruje, że Beric i Kamienne Serce to tylko pozostałości ich dawnych osobowości, a nie kompletne dusze, które wróciły do ciał. Są bardziej jal duchy, które zamieszkują własne, reanimowane trupy. Nie jesteśmy w stanie jasno stwierdzić czym się różni dusza od cienia, ale w każdym razie, ważne jest tutaj to, że Beric i Cat są dość poważnie podupadli, na ciele i umyśle…

… a nie chcemy, by to samo było prawdziwe co do Jona Snow. Tak naprawdę to oto tutaj chodzi – Jon Snow jest martwy, ale nie chcemy by był jak Beric albo Kamienne Serce gdy wróci. Przez to pragnienie wielu ludzi tworzyło teorie, usiłujące wyjaśnić, że Jon tak naprawdę nie umarł tam na śniegu, bo po prostu nie są w stanie zaakceptować tego, że Martin zamieni ulubieńca fanów, Jona, w Berica. Zatem, jestem niemal całkowicie pewny, że Jon nie żyje – w końcu miał krwotok z okolic szyi, tak gwałtowny, że stracił przytomnoś po upływie mniej niż minuty – ale głowa do góry. Nie sądzę, że stanie się Berikiem, pozostałością i cieniem, który niejasno pamięta swoje dawne życie i gdzie jest jego zamek. Nie sądzę, by wskrzeszony Jon miał obsesję na punkcie pomszczenia swojej śmierci na konspiratorach – a jeśli będzie kontynuował ostatnią rzecz jaką robił przed śmiercią – planowania ataku na Ramsaya w Winterfell – spodziewałbym się, że to nie będzie koniec dla Jona. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest bardzo dobry powód, by przewidywać, że Jon okaże się ‘optymalnym’ rodzajem zombie, takim który może ocalić nas przed Długą Nocą.

Chodzi o to, że Jon jest zmiennoskórym.

***

Jon od Umarłych.

Ten rozdział przedstawiam Wam dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem Patreonaprzez miłośniczkę Mitycznej Astronomii, najnowszą głowę jednego z Dwunastu Domów Niebios, Wyrlane Dervish, leśną wiedźmę z Wilczego Lasu, ziemską reprezentantkę Gwieździstej Konstelacji Skorpiona.


Swymi ostatnimi słowami Jon woła Ducha – a z prologu Varamyra w Tańcu ze smokami wiemy, że gdy ludzkie ciało zmiennoskórego zostaje zabite, jego duch wchodzi w zwierzę, gdzie pozostaje przez bliżej nieokreśloną ilość czasu, by w końcu rozmyć się w duchu danego stworzenia- to właśnie nazywane jest ‘drugim życiem’ zmiennoskórego. To samo słyszymy od Bloodravena, gdy on i Bran rozmawiają, tuż po tym jak chłopiec podjął pierwszą udaną próbę przemienienia się w kruka (również z Tańca):

– W kruku był ktoś jeszcze – oznajmił lordowi Bryndenowi po powrocie do własnej skóry. – Jakaś dziewczyna. Poczułem ją.

– Kobieta tych, którzy śpiewają pieśń Ziemi – wyjaśnił jego nauczyciel. – Dawno już nie żyje, ale jej fragment pozostał na świecie, tak samo jak część ciebie przetrwałaby w Lecie, gdyby twoje chłopięce ciało jutro umarło. Cień rzucony na duszę. Nie zrobi ci krzywdy.

Taniec ze smokami, tom I, Bran III, str. 589

Choć jej dusza nie stanowi dla Brana zagrożenia, coś z pierwotnej zmiennoskórej pozostaje w zwierzęciu i jest w stanie odziaływać na każdego nowego zmiennoskórego, który zawładnie tym stworzeniem. Gdy zmiennoskóry Dzikich, Orell, ginie z ręki Jona Snow, jego duch żyje nadal w jego orle, pałając nienawiścią do Jona. Trochę później Varamyr Sześć Skór opanowuje orła Orella i mówi:

– Gdy koń zostanie ujeżdżony, wszyscy mogą go dosiadać – oznajmił cichym głosem, – A gdy zwierzę raz połączy się z człowiekiem, każdy zmiennoskóry może się wślizgnąć do jego wnętrza, żeby je opanować. Orel usychał już pod piórami, wziąłem więc jego orła dla siebie. Połączenie działa jednak w dwie stron, wargu. Orell żyje teraz we mnie i szepcze mi, jak bardzo cię nienawidzi.

Nawałnica mieczy, tom II, Jon X, str. 411

Najwięcej informacji o tym procesie dostaliśmy w prologu Tańca, z punktu widzenia Varamyra, który tak właściwie wygląda na coś, co jest napisane by służyć jako taki ‘kurs podstaw zmieniania skór’ dla czytelnika:

‘Powiadają, że człowiek zapomina’ – mówił mu Haggon kilka tygodni przed śmiercią. ‘Że po śmierci ciała jego duch żyje w zwierzęciu, ale pamięć zanika z każdym dniem i bestia coraz mniej przypomina warga, a coraz bardziej wilka. W końcu człowiek znika całkowicie i zostaje tylko zwierz’.

Varamyr wiedział, że to prawda. Kiedy zawładnął orłem, który przedtem należał do Orella, czuł wściekłość drugiego zmiennoskórego wywołaną jego obecnością. Orell zginął z rąk wrony-renegata, Jona Snow. Czuł do swego zabójcy nienawiść tak silną, że udzieliła się ona również Varamyrowi. 

Taniec ze smokami, tom I, Prolog

W zasadzie, to połączenie zmiennoskórego z jego zwierzęciem może mieć miejsce nawet, gdy nie dojdzie do śmierci człowieka, ponieważ Jojen ostrzega Brana następującymi słowami w Nawałnicy mieczy, kiedy Bran spędza zbyt dużo czasu w ciele Lata:

– Bran to chłopiec, a Lato to wilk. Jest was dwóch, prawda?

– Dwóch – przyznał z westchnieniem. – A zarazem jeden.

Nie znosił Jojena, kiedy ten robił się taki głupi. W Winterfell chciał, żebym śnił wilcze sny, a teraz, kiedy się tego nauczyłem, ciągle przywołuje mnie z powrotem.

– Pamiętaj o tym, Bran. Nie zapomnij, kim jesteś, bo inaczej wilk cię pochłonie. Kiedy się ze sobą łączycie, nie wystarczy, jak będziesz biegał, wył i polował w skórze Laty.

Nawałnica mieczy, tom I: Stal i śnieg, Bran I, str. 131

Stwierdzenie Jojena potwierdza to, jak ‘wilczo’ zachowuje się Bran, gdy znajduje się w Lecie – niemal zawsze myśli i działa jak wilk. Reed prosi go, by znakował drzewa gdy jest wewnątrz wilkora – ma to być sposób na to, by zmusić Brana do myślenia jak człowiek, a nie jak zwierzę. Jednak, chłopcu się to nie udaje. To pokazuje nam, że obecność bestii jest bardzo silna i zawsze usiłuje zwyciężyć ludzką świadomość. Nic dziwnego, że już wkrótce po rozpoczęciu ‘drugiego życia’ zmiennoskóry zaczyna stawać się coraz bardziej i bardziej podobny do dzikiego zwierzęcia.

Zatem, wracając do ciała Jona Snow, leżącego na zakrwawionym śniegu… Jon jest martwy, a jego duch prawie na pewno przeszedł na Ducha. Możemy być niemal całkowicie pewni, że zostanie z powrotem umieszczony w trupie Jona, bo w przeciwnym razie przez resztę serii mielibyśmy rozdziały Snowa tylko w punktu widzenia wilka, a wiemy, że na coś takiego raczej nie ma czasu. Prawdopodobnie o to chodzi w wizji Melisandre w Tańcu ze smokami, gdzie widzi Jona otoczonego płomieniami:

Ogień zaszumiał cicho, a w jego głosie usłyszała wyszeptane nazwisko. Jon Snow. Jego pociągła twarz unosiła się przed nią, otoczona czerwonymi i pomarańczowymi językami, to się pojawiała, to znikała, jak cień ledwie widoczny za łopoczącą na wietrze kurtyną. Najpierw był człowiekiem, potem wilkiem, a później znowu człowiekiem. Ale czaszki również tam były, otaczały go ze wszystkich stron. Melisandre już przedtem widziała grożące mu niebezpieczeństwo i próbowała go ostrzec. Wrogowie wszędzie wokoło niego, sztylety w ciemności. Nie chciał jej słuchać.

Niedowiarkowie nigdy nie słuchali, dopóki nie było za późno.

Taniec ze smokami, tom I, Melisandre, str. 534

Najpierw człowiek, potem wilk, a potem znów człowiek – ta przepowiednia wydaje się dość prosta. Niemal każdy uważa, że oznacza ona mniej więcej tyle, że duch Jona ‘wejdzie’ w Ducha, na jakiś czas, by ostatecznie wrócić to jego ciała – czyli: człowiek, wilk, znów człowiek. W tej wersji zdarzeń Duch w zasadzie stanowi ‘dzban na ducha’ Jona, naczynie, by ochronić go przed rozpadem, do czasu gdy będzie możliwe umieszczenie go w nowym ciele… albo w starym ciele, tylko że wskrzeszonym. To dość często spotykany motyw w opowieściach fantasy – stary czarodziej, który zawsze powraca, bez względu na to ile razy się go zabije, ponieważ ma gdzieś schowany słoik ze swoją duszą, czy coś w tym rodzaju. Gdy umrze, wraca do tej kryjówki, a jego akolici przynoszą mu nowe ciało, by mógł się odrodzić.

Chociaż wątpię, by Martin miał na myśli coś aż tak baśniowego, Duch rzeczywiście pełni rolę ochronnego naczynia dla duszy Jona – i zapewne to dlatego Martin zdecydował się nadać temu wilkorowi imię ‘Duch’. To główny powód dla którego Jon nie będzie taki jak Beric albo Kamienne Serce – po śmierci jego duch nie zacznie się rozkładać. Gdy zwyczajna osoba, jak Beric, jest przywołana z powrotem do świata żywych, choćby tuż po zgonie, widzimy, że spora część ich osobowości zdążyła już zaniknąć. Jednak, ze wszystkiego co wiemy o zmiennoskórych i drugim życiu, możemy wywnioskować, że po śmierci kogoś takiego, jego ludzka dusza wnika w zwierzę – i myślę, że i tutaj chodzi o coś podobnego. Jon zacznie łączyć się z Duchem, stawać się bardziej wilczy i dziki, ale jeśli założymy, że ktoś zdąży zadziałać na czas, myślę, że jest szansa na to, że dostaniemy wskrzeszonego Jona, który będzie pamiętał gdzie jest jego zamek, jak smakuje pieczony chleb zanurzony w smalcu z boczku i jak razem z Tormundem żartować o ****. A to pierwszy przykład tego, że zmiennoskórzy stanowią najlepsze zombie – ponieważ ich zwierzęta przez jakiś czas mogą stanowić pojemniki na ich dusze.

Brzmi świetnie… ale są trzy poważne problemy.

Po pierwsze, jego martwe ciało trzeba będzie wskrzesić albo reanimować. W sumie, to najmniejsza przeszkoda, bo istnieje wiele sposobów w jaki może to nastąpić. Jon jest na Północy, więc można tego dokonać przy pomocy magii lodu, w pobliżu jest Melisandre, więc jest też dostęp do magii ognia. Dość prawdopodobne jest również to, że da się ożywiać ludzi używając magii zielonowidzów – opieram się tu przede wszystkim na tym zdaniu z Tańca, które pojawia się po tym jak Bran budzi się po swojej pierwszej turze wizji jako zielonowidz (gdzie spoglądał oczami drzewa serca w Winterfell) – i opowiada o tym, co widział:

Chłopiec miał straszliwą suchość w gardle. Przełknął ślinę. 

– Winterfell. Byłem w Winterfell. Widziałem ojca. On nie zginął, nie zginął. Widziałem go. Żyje i wrócił do Winterfell.

– Nie – zaprzeczyła Liść. – On nie żyje, chłopcze. Nie próbuj przywołać go z martwych.

Taniec ze smokami, tom I, Bran III. str. 598

To dość dziwna odpowiedź, ponieważ Bran nie mówi ani słowa o próbie użycia jakiejś magii do wskrzeszania, czy czegoś w tym stylu… a jednak, Liść wtrąca, że zielonowidz nie powinien usiłować ożywiać zmarłych. Jest tylko jeden powód, by przed tym ostrzegać – to, że zielonowidze rzeczywiście są zdolni do wskrzeszania ludzi – a dzieci zakładają, że to miałoby straszliwe konsekwencje. Skłaniam się ku temu, że zielonowidze naprawdę posiadają takie zdolności i że już wcześniej parali się ożywianiem umarłych, ale o tym za chwilę. Na razie chcę podkreślić, że jest wiele sposóbów na wskrzeszenie ciała Jona – a wśród nich: magia lodu, ognia i – teoretycznie – jakiś proces z udziałem zielonowidzów (zapewne Brana i/lub Bloodravena).

Trup Jona zostanie zachowany od rozkładu przez ekstermalne zimno – pewnie w jednej z lodowych cel – więc to metoda użyta do wskrzeszenia zadecyduje o stanie fizycznego ciała Jona, gdy wróci do życia. Wydaje się, że wskrzeszenie przez ogień daje szansę na przywrócenie przynajmniej niektórych procesów życiowych – jak przepływ krwi czy zdolnośc do jedzenia i picia – więc wolałbym tę opcję od magii lodu, ale kto wie, może Jon nie musi jeść ani pić, by być ciekawym POV-em. W swojej wizji podczas śpiączki Bran widzi Jona ‘śpiącego samotnie w zimnym łóżku, jego skóra stawała się coraz bledsza i twardsza, w miarę jak zapominał o wszelkim cieple’, co z całą pewnością może być zapowiedzią tego, jak martwe ciało Jona zblednie i stanie się twarde, jak lodowego upiora albo Zimnorękiego.

Z drugiej strony, jeśli ciało Jona zostanie wskrzeszone przez magię lodu, będzie to oznaczało, że stanie się upiorem, a to stwarza dodatkowy problem – konieczność wypędzenia ducha upiora z tego trupa, by Jon znów mógł je posiąść – a to z całą pewnością byłoby bardzo ciekawe. Być może właśnie tak stało się z Zimnorękim, zimnym upiorem, którego nie opętała magia Innych, przejawiąjąca się w błękitnych jak gwiazdy oczach… może tak przydarzy się i Jonowi.

Stara Niania opowiadała im, że tam w dole mieszkały pająki i szczury wielkie jak psy. Robb uśmiechnął się, kiedy Sana wspomniała o tym, ”Tutaj są gorsze rzeczy od pająków i szczurów – powiedział wtedy. – Tutaj chodzą zmarli”. I wtedy właśnie usłyszeli ten odgłos, niski, głuchy, przyprawiający o dreszcz. Mały Bran ścisnął mocniej dłoń Aryi.
Kiedy z otwartego grobowca wyłonił się duch, biały i domagający się jękiem krwi, Sansa z wrzaskiem popędziła w górę schodów, a Bran, płacząc, uczepił się nogi Robba. Arya została na swoim miejscu i wymierzyła duchowi cios. Był nim Jon cały obsypany mąką.
”Głupi – rzekła wtedy do niego. – Przestraszyłeś malucha”.

Gra o tron, Arya IV, str. 520

To jedna z najszerzej znanych zapowiedzi śmierci Jona i jego zmartwychwstania – cios Aryi imituje pchnięcie sztyletem w brzuch przez Bowena Marsha, które również jest opisywane jako ‘cios’ (ang. punch). Jon to blady, biały duch, który wydaje przyprawiający o dreszcz jęk, co może sugerować, że Jona trzeba zinterpretować jako zimną, wskrzeszoną istotę, ale nie sądzę by to było roztrzygające. W końcu, duch Jona mógłby być blady i biały, ale z czerwonymi oczami, tak jak jego wilkor Duch.

Weźmy pod uwagę także i to, że jeśli Jon ma władać płonącym czerwonym mieczem, bycie lodowym upiorem może stanowić pewien problem – Zimnoręki zawsze trzyma się z dala od ognia, sugerując nam, że jest wrażliwy na ogień, tak jak inne lodowe upiory. Bardzo podoba mi się pomysł, że czerwone oczy Ducha to zapowiedź tego, jak będzie wyglądął duch Jona – blady i biały, ale o czerwonych oczach, niczym dwa słońca. Drugie słońce, że tak powiem.

Do licha, może ciało Jona wskrzesi lodowa magia Innych, a duszę wprowadzi do środka Melisandre, przy pomocy magii ognia. Staram się utrzymać te nasze spekulacje w ramach tego, co o magii mówią nam książki, ale jednocześnie, tak naprawdę nie wiemy jakie są ograniczenia magii, więc przedstawiam również teorie wychodzące o krok dalej niż to co do tej pory widzieliśmy. Zwykły ogień pokonuje zaklęcie ciążące nad upiorami, niszcząc je, więc kto wie…. niewykluczone, że magia ognia może zostać użyta by po prostu przełamać władzę Innych nad ciałem, tak, że potem może do niego wrócić oryginalny duch zmiennoskórego.

Nie mamy zielonego pojęcia jak może wyglądać hipotetyczne wskrzeszenie przez zielonowidza, więc ta opcja jest szeroko otwarta. Przypuszczalnie, może okazać się, że ten sposób jest najlepszy, bo zdaje się, że zarówno ogień jak i lód mają pewne ograniczenia. Wskrzeszenie przez zielonowidza może dać nam zmartwychwstałego Jona w całości. Kogoś kto a nuż, będzie w stanie spłodzić dziecko z pewną uważaną za niepłodną (ale w sumie, kto wie) Srebrną Smoczą Królową.

Drugim problemem w osiągnięciu naszego celu – czyli wskrzeszeniu zmiennoskórego Jona – jest to, że nie wiemy w jakim czasie musimy wyciągnąc duszę Jona z Ducha, nim jego wspomnienia zaczną zanikać i zacznie się łączyć z wilkorem. Jeśli Jon będzie w wilku przez jeden albo trzy dni, może będzie się dało odzielić ludzką duszę od duszy zwierzęcia i przenieść ją z powrotem do ciała. To prowadzi to trzeciej przeszkody, którą jest ‘jak wkłada się duszę zmiennoskórego do jego wskrzeszonego ciała, jeśli już zaczął swoje drugie życie?’ – ale jeśli założymy, że to możliwe, to byłby najłatwiejszy sposób na wskrzeszenie Snowa, a przynjmniej najprostszy, który jesteśmy w stanie sobie wyborazić mając te informacje, które aktualnie posiadamy. Duch przechowuje duszę Jona przez zaledwie kilka dni, potem wraca do ciała, (mniej więcej) nienaruszona.

Ale jeśli będzie tam dłużej… może okazać się, że jego duch połączy się z Duchem na tyle, iż nie będzie dało się ich rozdzielić. W takim wypadku, jedynym sposobem na przeniesienia Jona z powrotem do jego ciała będzie przeniesienie również wilczego ducha i włożenie połączonej duszy człowieka/wilkora do ludzkiego trupa. To dałoby coś w stylu niesamowitego wilkołaka-zombie, a z łatwością można sobie wyobrazić jak taki gość spuszcza tęgi łomot Innym i komukolwiek kto stanie mu na drodze… to by było całkiem niezłe. Jednak, negatywnym aspektem takiego scenariusza jest to, że ciało wilkora musiałoby umrzeć, ponieważ jeśli połączony duch człowieka/wilkora wróci do ciała Jona, dla wilka nie zostanie nic.

A to z kolei pasowałoby bardzo dobrze do reszty podobieństw pomiędzy Jonem i Mitrą – ponieważ jak wiemy, w jego historii występuje biały byk, który jest przyjacielem Mitry, a nawet ego częścią (w pewnym sensie), który musi zostać złożony w ofierze, by Mitra się odrodził. W innych odcinkach widzieliśmy, że Duch ma kilka scen, które zapowiadają ofiarę i wskazują na związek z bykami, więc sądzę, że może przydarzyć mu się coś podobnego co owemu bykowi. W takim razie to, że połączony duch człowieka i wilkora przywróciłby Jona do życia jest pewnego rodzaju pocieszeniem, bo Duch nie byłby tak naprawdę martwy – tylko jego wilcze ciało. Duch żyłby nadal w Jonie… razem duchem Jona.

Trzecim problemem, który już wspomniałem jest to, jak wydostaniemy duszę Jona (albo połączone dusze Ducha i Jona) z wilka i przeniesiemy w człowieka. Zmiennoskóry nie jest w stanie sam tego dokonać – gdy rozpocznie swoje drugie życie, nie może zmieniać się w inne zwierzęta albo nowe ludzkie ciało. Ktoś będzie musiał pomóc – i sądzę, że w Tańcu ze smokami jest tego zapowiedź, gdy Varamyr zostaje wyrzucony ze swojego orła:

W jednej chwili unosił się nad Murem, śledząc oczami orła poczynania ludzi na dole. W następnej jego serce zamieniło się w poczerniały węgielek, a duch umknął z wrzaskiem do swego właściwego ciała. Na krótką chwilę Varamyra ogarnął obłęd. Samo wspomnienie wystarczyło, by drżał.

Taniec ze smokami, Prolog

Zapewne z Jonem nie będzie dokładnie tak samo, ponieważ Varamyr nie był martwy, a jedynie kontrolował orła, w chwili gdy orzeł zginął – ale jeśli spojrzymy na to jak na pewnego rodzaju literacki zwiastun, tym co tu widzimy jest Melisandre, która używa ognia, by wypędzić ducha zmiennoskórego z jego zwierzęcia. Być może Duch zostanie spalony, a to spowoduje, że połączony duch wilkołaka wróci z powrotem do reanimowanego ciała Snowa.

Inną potencjalną zapowiedzią zmartwychwstania Jona jest próba ocalania życia Droga przez Mirri Maz Duur. Zwróćcie uwagę na jej słowa, gdy składa w ofierze rumaka:

– Niech moc tego rumaka przejdzie na jeźdźca – zaintonowała Mirri, kiedy strumień końskiej krwi zawirował w wannie. – Mocy zwierzęcia, przejdź w człowieka.

Gra o tron, Daenerys VIII, str. 683

Gdyby Drogo był zmiennoskóym, ta ceremonia mogłaby zadziałać. Ciało khala nie było jeszcze martwe, ale zaczynało zapadać w śpiączkę, a jego duch mógł już zaczynać odzielać się od ciała – nie wiemy jak dokładnia działa magia w tym fikcyjnym świecie – ale ważne jest to: gdyby Drogo był zmiennoskórym ten cały rytuał miałby sporo sensu. W chwili jego śmierci, duch zapewne przeszedł by na tego konia, a zatem zabicie rumaka tak, że ‘jego moc przejdzie na jeźdźca’ byłby tożsame z przeniesieniem ducha Droga z jego ciała z powrotem do jego ciała. A nóż z brązu, w kształcie liścia, wygrawerowany runami, należący do Mirri przypomina nam o rytuale ofiary krwi wśród Pierwszych Ludzi.

Wspomnę tylko, że jest taka świetna teoria, mówiąca, że wieź Dotharków z ich końmi – pozwalają innym dzielić swoje żony, ale nie ich konie, a ich rumaki są zarzynane gdy jeździec umiera – to pozostałość po czasie, gdy Dothrakowie rzeczywiście byli zmiennoskórymi koni. To tylko spekulacja, ale całkiem prawdopodobna, ponieważ w Świecie Lodu i Ognia dowiadujemy się o Wędrowcach Lasów, Ifequevron, którzy są całkiem podobni do Dzieci Lasu – a zamieszkują puszcze na północ od Morza Dothraków, czyli całkiem blisko – a Dothrakowie czują przed nimi respekt. Są też opowieści o centaurach, które rzekomo żyły w tej samej okolicy za dawnych czasów – a mogą to być zniekształcone wspomnienia o zmiennoskórych władających końmi. W takim razie, Mirri mogła użyć ceremonii wskrzeszenia zmiennoskórego celowo, wiedząc, że nie zadziała na Drogu i zamieni go w katatonika. Zatem, bez względu na to czy mam tu rację czy nie, myślę, że nieudane wskrzeszenie przy udziale konia i Droga może stanowić pewnego rodzaju paralelę zmartwychwstania Jona.

George dał nam tutaj także odniesienie do wskrzeszenia z Biblii, ponieważ Mirri pochodzi z krainy zwanej Lhazar, a do zdaje się formą imienia ‘Lazaurs’, czyli Łazarz, którego ożywił Jezus.

Wracając do Qyburna i unGregora, możliwe, że Qyburn w jakiś sposób używał magii krwi by przenieść siłę i moc życia różnych ofiar swoich tortur w ciało Gregora i je reanimować, tak jak Mirri usiłowała sprawić, by moc konia przeszła na jeźdźca.

Sprawa robi się jeszcze ciekawsza, gdy weźmie się pod uwagę, że zarówno Qyburn jak i Mirri parają się czymś co nazwalibyśmy magią krwi – a obydwoje studiowali magię w Asshai. Jednak, choć magia krwi Qyburna odbywa się bez udziału ognia i lodu, rytuał odprawiony przez Mirri na Drogu daje nam każdego po trochu – i tu właśnie znajdujemy kolejne podobieństwo pomiędzy tą ceremonią i potencjalnym wskrzeszeniem Jona Snow. Oto wewnętrzny monolog Dany z Gry o tron:

Cienie w namiocie wciąż krążyły wokół ognia i wanny pełnej krwi; ciemne na tle jedwabnych ścian, nie wszystkie przypominały ludzkie postacie. Przez chwilę widziała cień ogromnego wilka, a inny, jakaś ludzka postać, wił się w płomieniach.

Gra o tron, Daenerys VIII, str. 687

Jon Snow, będąc synem Rhaegara i Lyanny, smokiem i wilkorem jest z całą pewnością repreznetacją zjednoczenia ognia i lodu. Czasem lubię go nazywać ‘Azorem Ahai odrodzonym w lodowej pochwie’ – przypomnijcie sobie jego sen w Tańcu, gdzie stoi sam na Murze, odziany w zbroję z czarnego lodu, z mieczem płonącym na czerwono w dłoni. Zatem, gdy spojrzymy na człowieka otoczonego wieńcem płomieni i wielkiego wilka w namiocie Mirri, widzimy wyobrażenie Jona Snow. Płonący człowiek reprezentuje jego targaryeńskie pochodzenie – smoki to wcielony ogień, Dany nazywa siebie wcielonym ogniem, gdy budzi smoki, a Azor Ahai odrodzony to ‘wojownik ognia’. Z drgueij strony, wielki wilk to oczywiste odniesienie do wilkora Rodu Starków.

A niby dlaczego miałyby być jakieś paralele do wskrzeszenia Jona, tutaj, na nieudanym zmartwychwstaniu Droga? Po pierwsze, to podobieństwo może służyć po prostu pokazaniu (w sprytny sposób), że podczas wskrzeszania Jona dojdzie do złożenia w ofierze zwierzęcia. Po drugie, zestawienie Jona z Drogiem, mężem Dany, może służyć jako zapowiedź przyszłego związku tej dwójki, a po trzecie – ponieważ i Jon i Drogo odgrywają tą samą rolę – archetyp ‘solarnego króla’, część postaci Azora Ahai. Stali słuchacze i czytelnicy Mitycznej Astronomii więdzą o co mi tutaj chodzi, a jeśli jesteście ciekawi, po prostu zerknijcie na pierwszy odcinek Krwawnikowego Kompendium, czyli nasz pierwszy podcast. W każdym razie, chodzi o to, że śmierć solarnego króla to pierwszy etap procesu odrodzenia Azora Ahai. W przypadku Dany, solarny król Drogo umiera w tym samym czasie gdy Daenerys staje się Azorem Ahai Odrodzonym, nowym solarnym  królem. Przejmuje jego funkcję, jako khaleesi i zaczyna nosić lwie futro, by pokazać wszystkim, że ma teraz ‘siłę Droga w sobie’. W przypadku Jona, jest on i umierającym solarnym królem i odrodzonym Azorem Ahai. Dany ma symboliczne odrodzenie na stosie, a Jon będzie miał bardziej dosłowne zmartwychwstanie, stając się Azorem Ahai Odrodzonym, zombie, a właśnie o tym tutaj rozmawiamy.

Zatem, wrócmy do naszej głownej sprawy, czyli tego jak przenieść ducha Jona (względnie połączoną duszę Jona i Ducha) do wskrzeszonego ciała Snowa. Jak na razie, perspektywy wilkora na przeżycie nie są najlepsze – ale jeszcze nie skończyliśmy. Mamy też inne przykłady tego, jak zmiennoskóry zostaje wyparty ze zwierzęcia – z powodu bólu. Przydarza się to Branowi w Starciu, gdy próbuje wspiąć się na drzewo w ciele Lata, w czasie inwazji Żelaznych Ludzi – Lato spada i ból przepędza Brana z wilkora. Tak samo dzieje się u Jona i Ducha, na Wyjącej Przełęczy, również w Starciu królów – Jon jest zmuszony do opuszczenia Ducha, gdy wilka okrutnie atakuje orzeł Orella. A w Nawałnicy mieczy, wilkor Brana Lato zostaje ranny, gdy ratuje życie Jona przed oddziałem dzikich. Późnej, gdy Bran stara się sięgnąć ku Lecie, czytamy, że:

Bran raz za razem próbował sięgnąć ku Lacie, lecz ból, który w nim wyczuwał, zmuszał go do odwrotu. To było tak, jakby spróbował dotknąć ręką rozżarzonego do czerwoności kociołka.

Nawałnica mieczy, tom II, Krew i złoto, Bran IV, str. 155

Okazuje się, że ból to całkiem niezawodny sposób na wyciągnięcie zmiennoskórego ze zwierzęcia, a w tym konkretnym przypadku ból jest nawet porównany do rozżarzonego do czerwoności kotła – potencjalnie, jest to kolejna aluzja do koncpecji spalenia Ducha.

Podchodząc do problemu z drugiej strony, w jaki sposób sprawimy, że dusza Jona wróci z powrotem do jego ciała? No więc, mamy innym przykład tego, jak można tego dokonać – i z radością informuję, że w takim przypadku Duch ma szansę na przeżycie! A czy to nie byłoby świetne? Z prologu Varamyra w Tańcu:

Ale żadne z nich nie dorównywało Varamyrowi Sześć Skór, nawet Haggon, wysoki, ponury mężczyzna o dłoniach twardych jak kamień. Łowca zginął, płacząc gdy Varamyr zabrał mu Szaroskórego, wygnał go, by zagarnąć zwierzę dla siebie. Dla ciebie nie będzie drugiego życia, starcze.

Taniec ze smokami, Prolog, str. 22

Znów, ważną różnicą pomiędzy tą sytuacją i wskrzeszeniem Jona jest to, że Haggon zostął jedynie wygnany ze swojego wilka, w swoje nadal żyjące ciało. To co trzeba zrobić z Jonem będzie trudniejsze, ponieważ trzeba sprawić, by dusza wróciła do wskreszonego ciała i ponieważ duch Jona mógł się w jakimś stopniu połączyć z Duchem. Jednakże, to jeden z zaledwie dwóch precedensów dla wyparcia duszy zmiennoskórego ze zwierzęcia jaki mamy, więc warto go rozważyć.

Oczywistymi kandydatami na zmiennoskórych, którzy są dość potężni, by czegoś takiego dokonać, są z całą pewnością Bloodraven i Bran. W tym momencie chciałbym pozdrowić Radio Westeros, którego odcinek Jon Snow: Tylko Zimno sugeruje udział Brana we wskrzeszeniu Jona, być może przez Gaj Dziewięciu Czardrzew, gdzie bracia z Nocnej Straży wypowiadają słowa swej przysięgi przed drzewami-sercami. Sugerują również, że powstanie połączony Jon-Duch, czyli bardziej wilczy i dziki Jon – a to uważam za fantastyczny pomysł, mający dużą szansę na okazanie się poprawnym.

No dobrze, przedstawiliśmy liczne sposoby umożliwiające wskrzeszenie Jona i dwie różne możliwości tego jak wyrwać go z Ducha i przenieść do jego własnego ciała. Powiedzmy, że jakaś kombinacja tych opcji zadziałała i hura, wskrzesiliśmy Jona! Mamy nadzieję, że dzięki temu, że Snow to zmiennoskóry, jego dusza jest lepiej zachowana niż u innych zombie, które do tej pory widzieliśmy. Może jest wilko-człowiekiem, może mniej więcej tym samym starym, dobrym Jonem, ale w każdym razie, jest zmiennoskórym zombie, najlepszym zombie jakie spotkaliśmy. W końcu, musi być dość przystojny, by zalacać się do Daenerys.

Zatem, po co było zabijać Jona, a potem przywracać go do życia – inny niż napisanie dramatycznej chwili trzymającej w napięciu, cliffhangera, gdzie przez pięć (ekhem) lat wszyscy myślą, że Jon nie żyje, podczas gdy George pisze kolejną książkę? Gdzie indziej przedstawiłem moje zdanie na ten temat, ale pobieżnie – a ten temat naprawdę zasługuje na uwagę, swój moment w świetle reflektorów. To dlatego napisałem cały ten osobny odcinek o zombie. To podstawowy cel nie tylko zmartwychwstania Jona, ale i całej tej zwiększonej aktywności zombie w Pieśni Lodu i Ognia, która – co prawda – dla wielu czytelników wydaje się nie na miejscu albo zwyczajnie dziwna.

Zatem, o co chodzi z tymi całymi zombie?

O ostatniego bohatera. Starego ostatniego bohatera nowego ostatniego bohatera.

Chodzi o sworzenie idealnej osoby do podróży przez zimne, martwe krainy i zmierzenia się z Innymi. Nie wiemy czy chodzi tu o walkę z Innymi, czy coś bardziej skomplikowanego, jak jakiegoś rodzaju negocjacje, handel albo ofiara – ale najważniejsze jest to, że wiemy, że ostatni bohater wyprawił się w te ‘zimne, martwe krainy’ i stanął naprzeciw Innym, a co według legend doprowadziło do zakończenia Długiej Nocy. Porozmawiamy o tym wszystkim później, ale na razie pomyślcie przez chwilę o zestawie zdolności jakie posiada w pełni samoświadoma wskrzeszona osoba.

– Za dużo już było tego omijania – upierała się dziewczyna. – I zbyt wiele tajemnic. To mi się nie podoba. Nie lubię go. I nie ufam mu. Te jego ręce wyglądają podejrzanie. A do tego ukrywa twarz i nie chce zdradzić, jak ma na imię. Kim jest? Czym jest? Każdy może przywdziąć czarny płascz. Każdy człowiek i każdy stwór. Nigdy nie je ani nie pije, wygląda też na to, że nie czuje zimna.

To prawda. Bran też zauważył to wszystko, ale bał się o tym wspominać. Gdy tylko zatrzymywali się na noc, on, Hodor i rodzeństwo zbijali się w grupkę, żeby się ogrzać, Zimnoręki trzymał się na dystans. Czasami zamykał oczy, ale chłopiec nie sądził, by spał.

Taniec ze smokami, tom I, Bran I, str. 89

Nie musi jeść.

Nie musi spać.

Nie musi szukać schronienia ani się ogrzewać.

Jak powiedziałem, to niemal idealny zestaw umiejętności potrzbenych, by przeżyć za Murem, prawda? Te rzeczy stanowią tam największy problem: jedzenie, schronienia, ciepło – a wszystkie znikają w przypadku zombie. Dokładnie tak dzieje się u Zimnorękiego, który wędrował bo zamarzniętych martwych ziemiach za Murem przez Bóg wie jak długo. Nie mówię, że Zimnoręki to oryginalny ostatni bohater – chociaż jest to możliwe – ale proponuje coś takiego: Zimnoręki i ostatni bohater mają coś wspólnego z Jonem Snow, który jest (a raczej będzie) wskrzeszonym zmiennoskórym albo zielonowidzem. Proponuje zatem, że tylko zmartwychwstały zmiennoskóry może zmierzyć się z Innymi i ich lodowatymi wichrami – i że Jon stanie się wskrzeszonym zmiennoskórym właśnie dlatego, że to on będzie tym, który stanie przeciw Innym, nowym Ostatnim Bohaterem na nową Długą Noc, która z całą pewnością nadchodzi.

Mamy sporo do omówienia, jeśli chodzi o Ostatniego Bohatera więc zaczniemy od niego, a potem przejdziemy do Zimnorękiego, jednej z największych zagadek Pieśni Lodu i Ognia… Od zawsze czekałem na to, by o nim porozmawiać – i choć brzmi to dziwnie – Zimnoręki może być moją ulubioną postacią. Oczywiście, w to wszystko wpleciony będzie temat Jona, a od czasu do czasu zobaczymy pewne małe Zielone Ludziki.

***

Ostatni Bohater był zombie.

Ten rozdział przedstawiam Wam dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem Patreona przez Lady Jayne z Rodu Celtigarów, zwaną Szmaragdem Wieczoru która niedawno została opiekunką jednego z dwunastu domów niebios, kapitan budzącego grozę okrętu ‘Wicher Zaćmienia’, ziemską reprezentantkę Gwieździstej Konstelacji Raka.


Oto cała teoria, w dużym skrócie – Ostatni Bohater był zmiennoskórym albo zielonowidzem, który stał się zombie, by pokonać Innych. Ponownie przypomnę, że nie wiemy jak dokładnie tego dokonał – annały Nocnej Straży mówią o tym, jak ów Bohater zabijał Innych przy pomocy ostrza ze smoczej stali, więc prawdopodobnie miało to coś wspólnego z walką… ale w opowieści takiej jak Pieśń Lodu i Ognia  wydaje się wielce nieprawdopodobnym to, że ocalenie świata sprowadzi się do wyłącznie wymachiwania mieczem.  W każdym razie, tak naprawdę nie ma to znaczenia dla sprawy, którą tu omawiamy – w jakikolwiek sposób zmierzył się z Innymi, to właśnie bycie zmiennoskórym zombie umożliwiło mu ten czyn, przynajmniej moim zdaniem. Jon zostanie powołany do tego samego, a wkrótce i on stanie się zombie zmiennoskórego.

W zasadzie to jeden z najlepszych dowodów umacniających tą teorię – Jon NAPRAWDĘ będzie zmartwychwstałym zmiennoskórym, a nam pozostaje zastanawiać się dlaczego. Uważam, że nasza teoria daje ku temu przekonujący powód – i nie jestem w stanie wymyśleć innej przyczyny, by zamienić go w nieumarłego, prócz tego, iż ‘to w wyjątkowy sposób przygotowuje go do wyprawy w martwe, zimne krainy’. Wędrówki w którą niegdyś wyruszył Ostatni Bohater, a obecnie – Zimnoręki.

W porządku, spójrzmy na Ostatniego Bohatera. W Grze o tron, z ust samej Starej Niani, słyszymy:

I tak, kiedy zimno i śmierć ziemię, ostatni z herosów postanowił odszukać dzieci w nadziei, że ich pradawna magia dokona tego, czego nie potrafiły dokonać ludzkie armie. A zatem wyruszył w martwe krainy, z mieczem, koniem, psem i dwunastoma towarzyszami. Szukał latami, tak długo, że zwątpił, czy kiedykolwiek znajdzie Dzieci Lasu, w ich tajemnych siedzibach. Jego przyjaciele umierali jeden po drugim, padł mu też koń, a potem i pies, nawet miecz w pochwie zamarzł. Inni wyczuli gorącą krew w jego żyłach i przyszli jego śladem, otoczyły go trupioblade pająki wielkości ogarów…

Gra o tron, Bran IV, str. 233

Wyobrażenie, iż Ostatni Bohater mógł być Starkiem, połączone ze wzmianką o psie w powyższej legendzie, przez wielu czytelników zostało uznane za wskazówkę sugerującą, że Bohater był zmiennoskórym. Na ogół kojarzymy Pierwszych Ludzi ze zmiennoskórymi, a Starków z byciem wargami, więc taki pomysł tak po prostu wydaje się poprawny. Tradycja wykonywania kamiennych podobizn Królów Zimy z wilkami u boku, której korzenie sięgają osiem (a może i więcej) tysiącleci w przeszłość, mówi nam o rodzinie, w której od zawsze byli wargowie. Gdy weźmiemy pod uwagę, że zarówno Bran, jak i Jon – postaci, które stanowią najściślejsze paralele Ostatniego Bohatera – są zmiennoskórymi, taka hipoteza zaczyna wydawać się jeszcze bardziej prawdopodobna.

W każdym razie, wszyscy znamy podstawy: dwunastu towarzyszy, którzy polegli, pies i koń, którzy też umarli, miecz pęknięty z powodu zimna, Inni ze swoimi lodowymi pająkami… a potem dziura w opowieści, gdy Martin przerywa Starej Niani innymi wydarzeniami tego rozdziału. Ale później, na samym końcu, Bran i reszta dowiadują się od Yorena, że Benjen Stark nie był widziany od pewnego czasu… i wówczas dostajemy wskazówkę co do zakończenia historii Ostatniego Bohatera:

Bran przypomniał sobie opowieść Starej Niani o Innych i ostatnim herosie, którego ścigali w białych lasach martwi ludzie i pająki wielkie jak psy. Poczuł ukłucie strachu, lecz zaraz przypomniał sobie zakończenie opowieści.

– Dzieci mu pomogą – wymamrotał. – Dzieci lasu!

Theon Greyjoy uśmiechnął się, a maester Luwin powiedział:

– Bran, dzieci lasu wymarły tysiące lat temu. Pozostały po nich tylko twarze na drzewach.

– Tutaj może i tak jest – odparł Yoren, – Lecz tam, za Murem, kto wie? Czasem trudno powiedzieć, co tam jest żywe, a co martwe.

Gra o tron, Bran IV, str. 240

Chyba nigdy nie wypowiedziano prawdziwyszych słów – na północ od Muru, trudno powiedzieć, co jest martwe a co żywe. W tym akapicie jest sporo zapowiedzi przyszłych wydarzeń – to dlatego zacytowałem trochę więcej tekstu niż potrzeba. Oczywiście, dla nas najważniejsza jest opowieść o Bohaterze – w jakimś momencie, już po śmierci dwunastu towarzyszy, konia i psa, Heros otrzymuje jakąś nieokreśloną pomoc od Dzieci Lasu. To ona pozwala mu zwyciężyć

Pole to spekulacji jest tu bardzo szerokie – nie mamy pojęcia jakiego rodzaju wsparcie otrzymał i w jaki sposób pomogło mu ono wygrać. Bez namysłu możemy stwierdzić, że Dzieci dały mu schronienie przed Innymi, ponieważ widzieliśmy jak ukryły Brana w wydrążonym wzgórzu Bloodravena, które jest magicznie bronione przez zaklęcia, których upiory nie umieją przełamać… (Te same czary nie pozwalają wejść do środka Zimnorękiemu, w zasadzie potwierdzając, że ma taką samą naturę jak lodowe upiory, z tą różnicą, że nie zawładnęli nim Inni.)
Ale samo udzielenie Ostatniemu Bohaterowi schronienia przed Innymi nie sparawia, że Inni zostają pokonani, a Wojna Po Świt wygrana. Zatem ta układanka musi mieć jeszcze inne elementy.

Jedyna inna wskazówka dotycząca Bohatera pochodzi z Uczty dla wron, gdzie Sam przedstawia Jonowi informacje znalezione w annałach Nocnej Straży. To krótki fragment, więc po prostu go przytoczę:

– Znalazłem też jedną opowieść o Długiej Nocy mówiącą, że ostatni bohater zabijał Innych mieczem ze smoczej stali. Ponoć nie mogli jej się oprzeć.

Uczta dla wron, tom I, Cienie śmierci, Samwell I, str. 118

W jakiś sposób, ktoś zmarznięty i ścigany przez Innych staje się herosem władającym tajemniczym mieczem ze smoczej stali, której Inni ‘nie mogą się oprzeć’. Tylko tyle wiemy o Ostatnim Bohaterze, przez co nasuwa się  wiele pytań. Za dawnych dni Dzieci zaopatrywały Nocną Straż w broń ze smoczego szkła, więc jeśli ‘smocza stal’ to po prostu duży kawał obsydianu rozmiarów miecza, może Dzieci Lasu zwyczajnie dały Bohaterowi taki ‘miecz’… i to by było na tyle. Ale jeśli smocza stal to coś więcej, jakiegoś rodzaju metal, trudniej zrozumieć w jaki sposób Dzieci mogły go dostarczyć.

Aziz z History of Westeros zasugerował w naszym niedawnym wspólnym odcinku o Wielkim Cesarstwie Świtu, że pogłoski o tym, iż Dzieci handlowały w Erze Świtu z podróżującymi morzem  kupcami na Bitewnej Wyspie mogą wyjaśniać w jaki sposób Dzieci weszłyby w posiadanie zaawansowanej technicznie broni ze stali, którą potem mogłyby podarować Ostatniemu Bohaterowi. To jedna możliwość, lecz w przeciwnym wypadku trudno pojąć jak Dzieci – nigdy nie kojarzone z zaawansowaną metalurgią – były w stanie dać Herosowi taki miecz.

Jest jednak inna opcja… nie dały żadnego miecza, tylko ofiarowały mu innego rodzaju pomoc, kluczową w pokonaniu Innych.

Być może wskrzesiły Ostatniego Bohatera z martwych.

Jeśli Ostatni Bohater był nieumarłym zmiennoskórym, tak jak sugeruję, przecież ktoś musiałby go ożywić. Oczywiście, to mógłby być każdy, na przykład ktoś nie pojawiający się w samej Pieśni, ale to Dzieci wydają się oczywistymi kandydatami.

Nie próbuj przywołać go z martwych.

A więc, mówisz, że da się coś takiego zrobić? Ha ha…

Starciu królów jest inna wskazówka co do tego, iż Dzieci były w stanie komunikować się z umarlymi – gdy Lord Dowódca Mormont prowadzi odział Straży w głąb Nawiedzanego Lasu, gdzie odnajdują wioskę zwaną Białedrzewo, a w nim potoworne czardrzewo. Mormont rozmyśla, trzymając ludzką czaszkę znalezioną w paszczy czardrzewa, niczym jakiś Hamlet-barbarzyńca:

 – Gdyby tylko kości umiały mówić – utyskiwał Stary Niedźwiedź. – Ten człowiek mógłby nam wiele wyjaśnić. W jaki sposób umarł. Kto go spalił i dlaczego. Gdzie odeszli dzicy. – Westchnął. – Podobno dzieci lasu potrafiły rozmawiać z umarłymi. Ja nie opanowałem tej sztuki.

Starcie królów, Jon II, str. 189

Nie wiem czy ma to jakieś znaczenie, ale wspomnę, że Martin stworzył postać o imieniu Yorick Yronwood – ostatniego króla z Rodu Yronwoodów w Dorne, który jak się wydaje, niegdyś dołączył do Nocnej Straży (został wysłany na Mur przez Nymerię), więc istnieje prawdopodobieństwo, że ta scena to humorystyczne nawiązanie do Hamleta.

* (W utworze Szekspira czaszka, do której tytułowy książe wygłasza swój monolog należy do zmarłego błazna dworskiego imieniem Yorick).

W każdym razie, koncepcja, iż Dzieci mogły rozmawiać z umarłymi może być przeinaczonym wspomieniem tego, że zielonowidze ‘rozmawiali z umarłymi‘ – w tym sensie, że mogli usłyszeć słowa wypowiedziane w przeszłości, przez ludzi, którzy obecnie są już martwi. Ale opierając się na tym co do tej pory widzieliśmy, wydaje się, że jedyne co mogą zrobić zielonowidze to trochę poszeleścić liśćmi w przeszłości albo szepnąć słowko na wietrze w teraźniejszości – tak jak Bran, który sprawia, że drzewo-serce w Winterfell szepce imię Theona. Jednak, to tak naprawdę nie ‘rozmawianie z umarłymi’… więc być może te słowa Mormonta to wskazówka, że Dzieci naprawdę były zdolne do porozumiewania się z duszami nieboszczyków – i może… przywoływania ich z powrotem.

Drobną wariacją takiego pomysłu byłoby to, iż Ostatni Bohater został zabity przez Innych i przemieniony w upiora, a Dzieci pomogły mu przez wypędzenie magii Innych, zamieniając go w samoświadomego lodowego upiora. Jak wspomniałem, być może, w ten sposób powstał Zimnoręki… i może przydarzyć się to Jonowi. Jeśli Ostatni Bohater był zmiennoskórym, ta sama logika, która dotyczyła Jona, może być zastosowana i u niego – jego dusza mogła być przechowana w zwierzęciu, aż jego ciało zostało wyzwolne spod kontroli Innych – a czegoś takiego dokonałyby najprawdopodobniej Dzieci Lasu.

Znów, warto przypomnieć sobie, że Jon naprawdę BĘDZIE nieumarłym zmiennoskórym, więc jego podobieństwa do Ostatniego Bohatera – które za niedługo omówimy bardziej szczegółowo – wręcz domagają się od nas tego, byśmy rozważyli możliwość, że Bohater też był nieumarłym zmiennoskórym. To jak dokładnie został wskrzeszony nie jest tutaj aż takie ważne. Jeśli spojrzymy na opowieść o Ostatnim Bohaterze jak na bajkę, możemy zauważyć, że to, iż ‘wyruszył w martwe krainy’ symbolicznie oznacza, że wybrał się w podróż do krain śmierci, do grobu… ale szukając sposobu na to by to wszystko przezwyciężyć. Metaforycznie chodzi tutaj o pokonanie śmierci – a zatem, zmartwychwstanie – i być może także dosłownie.

Jon stanowi paralelę Ostatniego Bohatera, ale jest również odpowiednikiem Azora Ahai, czyli postaci, w której historii – że tak się składa – w grunie rzeczy chodzi o bycie odrodzonym. W końcu, nie nazywają go ‘Azor Ahai Odrodzony’ bez powodu, co nie? Jon za niedługo stanie się Azorem Ahai narodzonym na nowo jako zombie, więc znów, musimy rozważyć, czy to możliwe by pierwszy Azor Ahai też był zombie.

Jeśli choć trochę znacie Mityczną Astronomię Lodu i Ognia, wiecie, że moim zdaniem koncept ‘Azora Ahai Odrodzonego’ nie odnosi się tylko do jednej osoby, ale jest raczej czymś na kształt archetypicznej roli, którą może odgrywać wiele postaci. Jon Snow i Daenerys Targaryen to dwie najbardziej oczywiste i ważne manifestacje tego archetypu, ale inni bohaterowie również wydają się stanowić paralele Azora Ahai – na przykład Beric Dondarrion i Stannis Baratheon, czyli dwie postaci z PLIO dzierżące płonące miecze. To nie znaczy, że każda postać, w której widzimy echo jakiegoś kawałka symbolizmu Azora Ahai odegra ważną rolę w zakończeniu Długiej Nocy, taką jaką będą mieli Jon czy Dany (a przynajmniej tak przypuszczamy). Dla przykładu: Beric jest już martwy – ‘martwy’ jak w ‘pernamentnie martwy’ – więc wiemy, że u niego echa Azora Ahai prawdopodobnie mają być jedynie symboliczne. Stannis to w zasadzie po prostu przebierany Azor Ahai, z fałszywym Światłonoścą – a jego również postrzegam jako symboliczne echo, które ma nas informować o naturze Azora Ahai.

Pamiętając o tym krótkim wyjaśnieniu archetypów i tego jak są używane, przyjrzyjmy się Berikowi i Stannisowi, naszym dwóm ognistym szermierzom, ponieważ obydwaj dają nam wskazówki na temat Azora Ahai będącego nieumarłym zmiennoskórym lub zielonowidzem. Stannis posiada oczywiste podobieństwo do Azora Ahai, z racji tego, iż jest nazywany ‘Azorem Ahai narodzonym na nowo’ i włada płonącym mieczem nazywanym Światłonoścą – ale te analogie siegają głębiej. Stannis udaje się na Północ, na Mur i skupia się głównie na zmierzeniu się z zagrożeniem ze strony Innych, tak jak Ostatni Bohater. I nie zgadniecie… Stannis jest często opisywany jako ‘w połowie trup’. Najwyraźniej, tworzenie dzieci-cieni z Melisandre sprawiło, że stał się wyczerpany – jak zauważa Davos, w Starciu królów:

Odkąd osiągnął pełnię władzy, paniątka krążyły wokół niego niczym muchy wokół trupa. Wygląda też prawie jak trup. Od chwili, gdy odpłynąłem ze Smoczej Skały, postarzał się o wiele lat.

Starcie królów, Davos II, str. 584

* w oryginale Davos myśli, że Stannis wygląda w połowie na trupa/jest na wpół trupem itp. ‘He looks half a corpse too, years older than when I left Dragonstone’

Innymi słowy: Azor Ahai, w połowie trup. Na dodatek ma u boku użytkowniczkę magii ognia i nawet sam para się tą magią, od czasu do czasu widząc wizję w płomieniach na własną rękę.

Jeśli chodzi o wskazówki dotyczące zmiennoskórych lub zielonego wzroku, musimy spojrzeć na jego ród. Stannis jest jednym z Baratheonów, których godłem jest jeleń (osobisty herb Stannisa to płonący jeleń, wewnątrz płonącego serca)… a Baratheonowie zwykli nosić hełmy z porożem. Starożytni Królowie Burzy z Durrandonów również wdziewali ‘jelenie korony’, co daje nam więcej tego samego symbolizmu. To oczywiście przypomina nam zielonych ludzi na Wyspie Twarzy, o których mówi się, że albo mają na swoich głowach poroże, albo noszą rogate nakrycia głowy – i którzy prawdopodobnie są pewnego rodzaju zielonowidzami. Zatem, Stannis to w połowie trup i człowiek-jeleń, który nosi Światłonoścę. Przepraszam za wspomnienie tak na poczekaniu o czymś tak ciekawym jak Zieloni Ludzie – ale dodam, że sporo pomówimy o nich już za chwilę.

Potem mamy Berika, być może właściciela największego zapasu znaczącego symbolizmu w całej PLIO. Ma płonący miecz, jest wskrzeszonym trupem i jest silnie związany z magią ognia, więc tak jak Stannis, sugeruje nam, iż Azor Ahai był ognistym na wpół trupem. Beric ma słabsze podobieństwa do Ostatniego Bohatera, które biorą się stąd, że bohatersko staje na czele szlachetnego bractwa, walczącego na przekór wszystkim przeciwnościom – i nosi czarny płaszcz, choć należy przyznać, że czarny płaszcz Berika jest upstrzony gwiazdami, a to z całą pewnością łamie zasady ubioru Nocnej Straży.

Beric nie jest ‘człowiekiem-jeleniem’, ale jest do jednego przysięgły – do króla Roberta, w którego imieniu kontynuuje walkę w Dorzeczu. Beric ma również kilka oczywistych podobieństw do Bloodravena – które z pewnością większość z Was zna. Te paralele mówią nam, że Beric to ‘dubler’ zielonowidza. Gdy po raz pierwszy widzimy wskrzeszonego Berica, jest w grocie poprzecinanej korzeniami czardrzew, tak jak jaskinia Bloodravena, i zasiada w gąszczu ich plątaniny, bardzo podobnie do Bloodravena i innych zielonowidzów, którzy siedzą na tronach z czardrzew. Dondarrionowi wyłupiono jedno oko, tak jak Bloodravenowi, Beric jest nazywany ‘rycerzem-strachem na wrony’ (a scarecrow knight), podczas gdy Brynden Rivers jest ‘Trójoką Wroną’, a niegdyś był wroną z Nocnej Straży. Berica zwą również ‘Władcą/Lordem Trupów’. podczas gdy Bloodraven jest opisywany jako ‘trupi lord’ w rozdziale Brana w Tańcu ze smokami. Ser Beric jest nazywany ‘błędnym ognikiem’, a ognik (wisp) znaczy ‘duch’, podczas gdy Bloodraven to w zasadzie duch zamieniający się w drzewo.

Beric jest nazywany ‘wisp o’the wood’ – co nawiązuje do Will o’the wisp z angielskiego folkloru. W podaniach Słowian odpowiadają im błędne ogniki. Podobne zjawisko obserwowali Frodo, Sam i Gollum na Martwych Bagnach (w pobliżu Dagorlad) we Władcy Pierścieni.

A przez to wszystko chcę powiedzieć, że Beric pokazuje nam symbolizm wskrzeszonego zielonowidza lub zmiennoskórego, który włada Światłonoścą, tak jak Stannis i tak jak Jon. I być może – tak jak Ostatni Bohater.

Na dodatek, Jon i Stannis mają w swoich żyłach krew smoka, podczas gdy Beric jest paralelą kogoś kto ma, czyli Bloodravena. Pomysł, że Ostatni Bohater to wskrzeszony zmiennoskóry posiadający smoczą krew dobrze pasuje do teorii, że Ostatni Bohater jest związany z Azorem Ahai, który prawie na pewno miał właśnie smoczą krew. I znów, wydaje się, że Jon to kulminacja tego wszystkiego – łączy krew zielonowidzów i krew smoków, włada płonącym czerwonym mieczem (jak na razie tylko w swoich snach, ale możecie się spodziewać, że podobnie stanie się w prawdziwym świecie), staje się wskrzeszoną osobą, przewodzi walce przeciw Innym… Jeśli jesteście ciekawi i chcielibyście usłyszeć część innych dowodów na to, że Azor Ahai był zielonowidzem, spójrzcie proszę na mój odcinek zatytułowany Szary Król i Morski Smok, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. To moja obecna hipoteza na temat Azora Ahai – że był zielonowidzem, i to bez względu na to czy był Ostatnim Bohaterem, czy nie (ale oczywiście sądzę, że jest pomiędzy nimi jakieś bliskie powiązanie).

Warto również zauważyć, że to magia ognia była kluczowa w procesie przemiany tak Stannisa jak i Berika. Beric został wskrzeszony przy pomocy magii ognia, a Stannis stał się wycieńczony i ‘na wpół trupem’ przez to, że używał magii ognia Melisandre. To może być kolejna wskazówka, że wskrzeszenie Jona dokona się dzięki magii ognia i/lub wskazówka, że w taki właśnie sposób ożywiono Ostatniego Bohatera – jednak, wolę pozostać otwartym na inne możliwości. Nadal mam nadzieję na wskrzeszenie przez zielonowidza, choćby dlatego, że jestem ciekaw co by się wtedy stało.

No dobrze, myślę, że nasza teoria ma sens. Zombie zmiennoskóry jest idealnie przystosowany do zmierzenia się z ‘martwymi, zimnymi krainami’ – a właśnie tego dokonał Ostatni Bohater. Jon będzie zmiennoskórym zombie i prawdopodobnie jest mu pisane wybrać się w podróż przez niektóre z tych ‘zimnych i martwych ziem’. Kilka ważnych postaci, które posiadają podobieństwa do odrodzonego Azora Ahai, do pewno stopnie sugeruje nam, że są wskrzeszonymi zmiennoskórymi albo zielonowidzami. Ale Jon jeszcze nie zmartwychwstał, a mimo to, być może już widzieliśmy wskrzeszonego zmiennoskórego… a zatem, porozmawiajmy o Zimnorękim.

 ***

Bo od pradawnych dłoni zawsze chłodem wionie.

Ten rozdział przedstawiam Wam dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem Patreona przez Lorda Brandona Brewera z Zamku Blackrune, Piwowara przysięgłego Rodowi Starków, Wielkiego MistrzaGildii Zythomantów, Starszego nad Hałasem, głowę jednego z dwunastu domów niebios i ziemskiego reprezentanta Gwieździstej Konstelacji Strzelca.


– Bracie! – Krzyk przeszył noc, zagłuszając wrzaski tysiąca kruków. Pod drzewami ujrzeli opatulonego od stóp do głów w plamisty, czarno-szary strój mężczyznę, który dosiadał łosia. – Tutaj – zawołał jeździec. Twarz skrywał mu kaptur.

Jest odziany w czerń. Sam poprowadził Goździk w jego stronę. Łoś był olbrzymi, miał w kłębie dziesięć stóp wysokości, a rozpiętość jego łopat była niemal równie wielka. Stworzenia opadło na kolana, by pozwolić im się dosiąść.

– Chodź – rzucił jeździec, wyciągają urękawiczoną dłoń, by pomóc Goździk wdrapać się na grzbiet. Potem przyszła kolej na Sama.

– Dziękuję – wydyszał chłopak. Dopiero gdy chwycił wyciągniętą dłoń, zdął sobie sprawę, że jeździec nie nosi rękawicy. Rękę miał czarną i zimną, a palce twarde jak kamień.

Nawałnica mieczy, tom II, Krew i złoto, Samwell III, str. 49

I z tą pamiętną sceną Nawałnicy mieczy, Zimnoręki wjeżdża do naszej wyobraźni, dając początek tysiącu fanowskich teorii i jednej. Przede wszystkim, muszę powiedzieć, że nie sądzę, iż Zimnorękiego kontroluje Bloodraven, a tak właśnie twierdzi jedna z tych popularnych teorii.  Myślę, że staje się to oczywiste, gdy spojrzy się na to jak Zimnoręki zachowuje się i mówi – tak jak to zrobimy w naszej analizie tutaj. Owszem, uważam, że Zimnoręki jest panem samego siebie – a raczej martwego siebie. Postuluję, że mamy tu nieumarłego zmiennoskórego albo zielonowidza. Ale to nie wszystko – wydaje się, że nadal dysponuje swoją magią zielonowidzów, a to jest dobrą wskazówką co do tego, że wskrzeszony Jon też będzie w stanie władać magią. Gdy się nad tym zastanowić, pewnie nie mogłoby być inaczej – odbieranie Jonowi jego magii tak blisko kulminacji książek nie ma za wiele sensu. Jeśli już, spodziewam się, że zmartwychwstały Jon potencjalnie będzie miał dostęp do większej ‘ilości magii’, nie mniejszej. Zatem zacznijmy od tego dlaczego uważam, iż Zimnoręki to zmiennoskóry albo zielonowidz – i dlaczego moim zdaniem nadal ma dostęp do magii.

Pierwszą wskazówką jest to, że wielki łoś na którym jeździ Zimnoręki wcale się go nie boi – a wiemy, że zwierzęta zwykle lękają się trupiego zapachu upirów, który Zimnoręki z całą pewnością posiada. Koncepcja tego, że zwierzęta nie lubią zapachu upiorów jest nam przedstawiona po raz pierwszy w Grze o tron, gdy Jon i Nocna Straż znajdują ciała Jafera Flowersa i Othora w Nawiedzanym Lesie. Żaden z psów nie chce zbliżyć się do trupów, nawet gdy są kopane i szarpane przez tego wrednego Chetta. Nawet gdy ciała owinięto w płaszcze, sprawiały, że konie szalały, gdy bracia chcieli włożyć trupy na ich grzbiety. Rumaki kopały i rżały tak bardzo, że czarni bracia byli zmuszeni do sklecenia sań i wleczenia trupów z powrotem do Czarnego Zamku o własnych siłach.

A jednak, wilkory wcale nie boją się zimnych upiorów – przypomnijcie sobie, że to właśnie Duch znalazł te ciała i wyrwał jednemu ramię, by pokazać Jonowi. Ale nadal potrafią wyczuć osobliwą woń lodowych upiorów i niezbyt im się ona podoba. To fragment pierwszego rozdziału Brana w Tańcu ze smokami, gdy drużyna zaczyna podróż na północ razem z Zimnorękim:

Łoś zatrzymał się nagle i zwiadowca zeskoczył lekko z jego grzbietu, lądując w sięgającym kolan śniegu. Lato warknął na niego, strosząć sierść. Wilkor nie lubił zapachu Zimnorękiego. Martwe mięso, zakrzepła krew, lekki powiew zgnilizny. I zimno. Ono przede wszystkim.

Taniec ze smokami, tom I, Bran I, str. 88

Zwróćcie uwagę na to, że jest to tylko ‘lekki powiew zgnilizny’ – wydaje się, że zimno albo magia związana z zimnem chroni ciała zamienione w upiory przed rozkładem. Podobnie było w przypadku Othora i Jafera Flowersa, odnalezionych przez Jona i towarzyszy – nie pachnieli jak rozkładające się trupy. Zatem, zapach tych lodowych nieumarłych jest inny od zapachu martwych ciał (i przypuszczalnie nie aż tak okropny, w końcu nie ma gorszego smrodu od rozkładającego się trupa). Pomimo tego, normalne zwierzęta panicznie się ich boją, nawet wilkory niespecjalnie za nimi przepadają. Coś w ich zapachu jest tak po prostu złe, a jeśli pomyślimy nad motywem nieumarłych, zobaczymy, iż ma to sens, ponieważ upiory to w gruncie rzeczy abominacje, istniejące wbrew naturalnemu porządkowi.

A jednak, wielki łoś nie okazuje żadnych oznak tego, że niepokoi go ‘zły’ zapach Zimnorękiego, pozwala mu jeździć na swoim  grzbecie, jak gdyby był koniem albo mułem. Jedynym wyjaśnieniem jest jakiegoś rodzaju magia.

Nawet pomijając problem trupiego zapachu, jazda na wielkim łosiu to po prostu cud. Jak wielu z Was tak właściwie wie co to jest ‘wielki łoś’? (ang. ‘great elk’ czyli jeleń olbrzymi, w polskim przekładzie PLIO ‘łoś’) To rzeczywiście istniejące zwierzę, naprawdę zatrważające. Wyświadczie sobie przysługę, jeśli możecie i wyszukajcie ‘szkielet jelenia irlandzkiego’ (Irish elk skeleton ) i ‘szkielet monocerosa’ (monoceros skeleton) i przyjrzyjcie się tym bestiom. Dziesięć stóp wzrostu w kłębie to nie przesada, podobnie jak stwierdzenie, że jego poroże ma podobną rozpiętość.

* George R.R. Martin pisząc o wierzchowcu Zimnorękiego prawdopodobnie miał na myśli wymarłe zwierzę z rodziny jeleniowatych (cervidae) – Megaloceros giganteus

LML zapewne pomylił łacińskie nazyw, ponieważ monoceros to po prostu ‘jednorożec, gwiazdozbiór jednorożca’.

Megaloceros po polsku znany jako jeleń olbrzymi i łoś irlandzki, a po angielsku jako irish elk, great deer irish giant deer to obecnie wymarły ssak, który występował w północnej Europie i Azji we wczesnym holocenie. Najmłodsze szątki odnaleziono na Syberii (ich wiek datuje się je na około 7 700 lat), ale najwięcej pozostałości odkryto w Irlandii. Pojawia się na rysunkach naskalnych.

Warto podkreślić, że GRRM czerpał inspirację z wielu wymarłych zwierząt kojarzonych z ‘epoką lodowcową’ i ‘prehistorią’ – mamutów, wilkorów Canis dirus (ang. direwolf) itd.

A powiedzenie ‘poroże’ tak naprawdę nie oddaje jego ogromu – wygląda jak dwa długie na pięć stóp smocze skrzydła zrobione z kości, do których przyczepiono miecze. Spójrzcie i powiedzcie czy macie lepszy opis, bo jak dla mnie właśnie tak wyglądają. Mięśnie, które były w stanie podnieść głowę mającą te kości o wielu odnogach na kształt prętów (na które można by nadziać człowieka) musiały być ogromne – to musiało być niezwykle potężne, naprawdę przerażające zwierzę, zwłaszcza w gniewie. Zwykłe jelenie to symbole dzikiej męskiej płodności, najbardziej nieujarzmione stworzenia… a tutaj mamy coś jakby jelenia z jakiegoś demonicznego innego świata. Mówię Wam, smocze skrzydła z których wystają miecze, a wszystko zrobione z kości. Z pewnością nie chcielibyście go rozzłościć.

Już dość długo ekscytuję się tym całym ‘irlandzkim łosiem’ i na razie wystarczy, ale w każdym razie, chodzi o to, że to dzika bestia, nie muł. Jedyny sposób w jaki ktoś mógłby na tym jeździć to przy pomocy magii zielonowidzów. Na dodatek, Zimnoręki to nie zwykły ‘ktoś’, tylko lodowy nieumarły, z tym całym nienaturalnym zapachem, którego bardzo nie lubią zwierzęta. Zatem Zimnoręki nie tylko jest w stanie ujarzmić przerażającą dziką bestię – w jakiś sposób potrafi również przezwyciężyć strach przed zamienionymi w upiory ciałami, który (jak się zdaje) mają wszystkie zwierzęta. To zagadka domagająca się odpowiedzi.

Jest coś co być może jeszcze trudniej wytłumaczyć – wydaje się, że łoś słucha rozkazów Zimnorękiego nawet gdy jeździec odłącza się drużyny, by wytropić wiarołomców i buntowników z Nocnej Straży. Łoś zabiera dzieci do z góry wyznaczonego miejsca (a przynajmniej bardzo blisko tego punktu), którym jest opuszczona wioska dzikich na brzegu jeziora. Podczas podróży Bran myśli o tym, że w tym całkowicie pokrytym śniegiem krajobrazie, nie jest w stanie stwierdzić gdzie zaczyna się jezioro, a gdzie się kończy, ale łoś i tak zdaje się znać drogę. I rzeczywiście, znał. Mamy tu przykład bardzo inteligentnego, uzgodnionego działania, współpracy pomiędzy łosiem i Zimnorękim – a tak naprawdę takie coś nie ma sensu, o ile nie wyjaśni się tego magią zielonowidzów. Z drugiej strony, magia zielonowidzów doskonale wyjaśnia wszystko co tutaj widzimy – problemem jest tylko to, że Zimnoręki jest martwy. Czy może z niej korzystać?

Dochodzimy tutaj do problemu z teorią, że to Bloodraven przemienia się w Zimnorękiego, wchodzi w jego skórę – jeśli to on zamieszkuje ciało Zimnorękiego, to kto kontroluje łosia? Wydaje się mało prawdopodobnym, że to Bloodraven robi to wszystko na raz – nigdy nie widzieliśmy zmiennoskórego, który potrafi podzieliś swoją świadomość i zamieszkiwać w dwóch istotach jednocześnie – a już na pewno nie takiego, który umie jednocześnie przebywać w czymś martwym i czymś żywym. Więcej sensu ma uznanie, że relacja pomiędzy łosiem i Zimnorękim to po prostu typowa więź pomiędzy zmiennoskórym i jego zwierzęciem, dokładnie to czym się wydaje.

Zmiennoskórzy nie muszą dosłownie mieszkać w zwierzęciu by je kontrolować. Na przykład: Varamyr Sześć Skór jest w stanie jeździć na swoim śnieżnym niedźwiedziu bez zmieniania się w niego – samo to, że kiedyś utworzył więź z tym niedźwiedziem wystarczy, by miał nad nim władzę. Powiedziano nam, że niedźwiedź nienawidził tego jak Varamyr tworzył tą więź, więc wiemy, że gdy zmiennoskóry na nim jeździ, tak naprawdę używa swojej magii, by panować nad dziką bestią, ale nie musi naprawdę zamieszkiwać w jej świadomości dokładnie w tym samym momencie. W przeciwnym razie, po prostu nieustannie leżałby na grzbecie niedźwiedzia w stanie podobnym do snu… i dość szybko by zleciał. A nie o to mu raczej chodzi, co nie?

Możemy również szukać przykładów wśród Starków i ich wilków – wilkory to przerażające dzikie zwierzęta, a jednak nigdy nie zrobiły dzieciom krzywdy – a żeby tak się działo Stark wcale nie musi rzeczywiście zamieniać się skórą z wilkorem w danym momencie. Opierając się na tym wszystkim możemy stwierdzić, że jeśli Zimnoręki ma dostęp do magii zmiennoskórych, sprawa z łosiem jest bardzo dobrze wyjaśniona.

Inną ważną możliwością jest to, że wśród Dzieci Lasu które Bran widzi w jaskini Bloodravena są zielonowidze. Wydaje się, że wszyscy z nich już dawno odeszli, ale kto wie… może są w stanie sprawić, by łoś targał na grzbecie trupa wbrew swojej woli. Jak dla mnie głównym kontrargumentem przeciw tej teorii jest to, że są oznaki osobistej relacji pomiędzy Zimnorękim i wielkim łosiem, które przypominają typową ludzko-zwierzęcą więź albo więź zmiennoskórego z jego zwierzęciem. Wspominam o tej opcji bo tak nakazuje poprawna metoda naukowa, ale moim zdaniem jest mało prawdopodobna, jak sami zobaczycie.

Kolejną oznaką tego, że Zimnoręki używa magii zmiennoskórych, którą musimy omówić, jest jego zdolność do komunikacji z krukami. Chociaż na ogół kojarzymy pomysł wykorzystania kruków do przenoszenia wiadomości z maestrami, ten zwyczaj pochodzi od zmiennoskórych, jak dowiadujemy się od Lorda Bryndena Riversa, znanego jako Trójoka Wrona, w Tańcu ze smokami:

– Czy we wszystkich ptakach są śpiewacy?

– We wszystkich – potwierdził lord Brynden. – To śpiewacy nauczyli Pierwszych Ludzi używać kruków do wysyłania wiadomości… ale w tamtych czasach ptaki same mówiły słowa. Drzewa pamiętają, ale ludzie zapominają. Dlatego piszą teraz listy na papierze i przywiązuję je do nóg ptaków, z którymi nigdy nie dzielili skóry.

Taniec ze smokami, tom I, Bran III, str. 589

Ostatnie zdanie sprawia, że to jak oryginalnie wyglądała ta praktyka staje się oczywiste: dzielenie skór z ptakami było używane do komunikacji. Nie chodziło o po prostu nauczenie kruka mówienia, albo nawet o zrozumienie mowy kruków (chociaż powiadają, że Dzieci potrafiły zrozumieć mowę zwierząt). Mamy tutaj Bloodravena, który specjalnie podkreśla, że w starożytności ludzcy zmiennoskórzy używali kruków do porozumiewania się między sobą przez dzielenie ich skór. Tuż przytoczonym przeze mnie fragmencie, Bran myśli o tym jak Stara Niania opowiadała mu podobne opowieści, a w Świecie Lodu i Ognia maester również odnosi się do pomysłu, że Dzieci Lasu ‘potrafiły rozmawiać z krukami i sprawiać by powtarzały ich słowa’ i że nauczyły Pierwszych Ludzi tej ‘wyższej tajemnicy‘ (jak określa to Cytadela), by też mogli używać kruków do komunikacji. Innymi słowy, ten wątek przez cały czas przewija się w PLIO, ale dopiero Bloodraven jest osobą naprawdę dobrze zorientowaną w temacie i od niego dowiadujemy się jak to było – pierwotnie to zmiennoskórzy, najpierw ci spośród Dzieci, a potem ludzie – używali magii by porozumiewać się przez kruki.

A zatem, w pierwszym rozdziale Brana w Tańcu ze smokami widzimy jak Zimnoręki… lepiej po prostu to przeczytajcie:

Na pobliskim dębie zakrakał kruk. Bran usłyszał łopot skrzydeł drugiego czarnego ptaszyska, które wylądowało obok towarzysza. Za dnia towarzyszyło im tylko kilka kruków. Przelatywały z drzewa na drzewo albo siadały na porożu łosia. Reszta stada leciała przodem albo zostawała z tyłu. Gdy jednak słońce wisiało nisko nad horyzontem, ptaki wracały, opadają z nieba na czarnych jak noc skrzydłach, aż w reszcie promieniu wielu jardów wszystkie gałęzie wszystkich drzew uginały się od nich. Niektóre podlatywały do zwiadowcy, kracząc i skrzecząc. Bran odnosił wrażenie, że rozumie ich głosy. Są jego oczami i uszami. Badają dla niego okolicę i szepczą mu o niezbezpieczeństwach czających się z przodu albo podążających za nami.

Taniec ze smokami, tom I, Bran I, str. 88

Gdyby Bloodraven zamieszkiwał skórę Zimnorękiego, nie byłoby potrzeby, aby Zimnoręki używał kruków do rozglądania się po okolicy, ponieważ Rivers i tak może zobaczyć cokolwiek zechce przez czardrzew-net. Ale jeśli spojrzymy na Zimnorękiego jak na zielonowidza albo zmiennoskórego, ta scena nabiera sporo sensu – zwiadowca komunikuje się z krukami, zupełnie tak jak robiłby to starożytny zmiennoskóry Pierwszych Ludzi. Gdyby nie to, że jest martwy, z łatwością rozpoznalibyśmy w nim zielonowidza lub zmiennoskórego.

Tak właściwie, możemy w nim rozpoznać Zielonego Człowieka, członka Świętego Zakonu Zielonych Ludzi, którzy czuwają nad Wyspą Twarzy. Gdy Samwell wygramolił się ze studni w Nocnym Forcie, zadziwiając Brana i drużynę w Nawałnicy mieczy, zaczął opowiadać dzieciom o Zimnorękim:

– On tak mówił? – Jojen zmarszczył brwi. – Ten… Zimnoręki?

– To nie jest jego prawdziwe imię – wyjaśniła Goździk, kołysząc się w przód i w tył. – Nazwaliśmy go tak z Samem. Ręce miał zimne jak lód, ale uratował nas przed umarłymi, on i jego kruki, a potem przywiózł nas tu na łosiu.

– Na łosiu? – zapytał oszołomiony Bran.

– Na łosiu? – powtórzyła zdumiona Meera.

– Kruki? – zdziwił się Jojen.

– Hodor? – rzekł Hodor.

– Czy był zielony? – zainteresował się Bran. – Czy miał poroże?

– Łoś? – zapytał zbity z tropu grubas.

– Zimnoręki – wyjaśnił zniecierpliwiony Bran. – Stara Niania opowiadała, że zieloni ludzie jeżdżą na łosiach. Czasem mają też poroża.

Nawałnica mieczy, tom II, Krew i złoto, Bran IV, str. 168

Tak naprawdę nie wiemy kim są ‘zieloni ludzie’ – ludźmi, elfami, czy czymś pomiędzy… ale warto zauważyć, że Zimnoręki zdaje się ich naśladować, jeżdżąc na łosiu i czuwając w głębi lasów… z tą różnicą, że jest martwym człowiekiem w czerni, a nie żyjącym w zieleni. Czymkolwiek są Zieloni Ludzie, z całą pewnością są związani z zielonym wzrokiem i Dziećmi Lasu, bo powiadają o nich, że ‘pełnią cichą straż’ na Wyspie Twarzy, jednym z niewielu miejsc na południu, gdzie nie wycięto czardrzew. Według legendy, w Erze Świtu Dzieci Lasu i Pierwsi Ludzie zebrali się na Wyspie Twarzy by zawrzeć Pakt. Tą opowieśc kontunuuje w Grze o tron maester Luwin:

Aby bogowie mogli zaświadczyć o prawdziwości paktu, każdemu z drzew dano twarz, a utworzony zakon zielonych ludzi miał odstąd strzec Wyspy Twarzy.

Gra o tron, Bran VII, str. 709

Jeśli o mnie chodzi, sądzę, że ludzie odcięci od świata na Wyspie Twarzy gdzie nie ma nic oprócz drzew z twarzami mogliby… no wiecie, na przykład używać drzew z twarzami. W Nawałnicy Bran myśli, że ‘wszystkie opowieści zgadzały się co do tego, że zieloni ludzie mieli dziwne magiczne moce’, a jaką magię najprawdopodobniej należy powiązać z zielonymi ludźmi na wyspie pełnej czardrzew? Magię zielonowidzów albo zmiennoskórych. Uważam, że z całą pewnością możemy odbierać związek pomiędzy Zimnorękim i Zielonymi Ludźmi jako kolejną wskazówkę przynajmniej co do tego, że Zimnoręki ma coś wspólnego z zielonowidzami i ich magią. Jednakże, znajdziemy więcej podobieństw do Zielonych Ludzi, więc możlwie, że chodzi tu dokładnie o nich, a nie o ogólną ‘zieloną magię’.

Wracając do omawiania dowodów na to, że Zimnoręki aktualnie używa magii zmiennoskórych dostrzegamy, że wydaje się, że ma dostęp do sporej ilości informacji zebranych na odległość – najprawdopodobniej dzięki używaniu kruków jako zwiadowców, jak już widzieliśmy – ale to nie wyklucza że ma bardziej bezpośrednie powiązanie z czardzrew-netem i/lub Bloodravenem. To, że nie sądzę by Bloodraven zamieniał się w Zimnorękiego wcale nie oznacza, że nie istnieje jakaś metoda komunikacji pomiędzy tą dwójką. Być może Bloodraven mówi do Zimnorękiego przez kruki, a może od czasu do czasu zsyła mu wizje, tak jak Branowi.

Maluje się przed nami obraz zwiadowcy Zimnorękiego, który wie o wszystkim w całym Nawiedzanym Lesie. Nie tylko potrafi wykryć buntowników z Nocnej Straży w Twierdzy Crastera i wrócić by ich wybić – jak się zdaje, bardzo okrutnie – wie również, że Bran i drużyna czekają na Sama przy szycie tunelu studni w Nocnym Forcie. Jak mówi nam Sam w Nawałnicy mieczy:

– Mówił, że będą tu ludzie – wysapał. – To znaczy w zamku. Ale nie wiedziałem, że będziecie tuż przy wejściu.

Nawałnica mieczy, tom II, Krew i złoto, Bran IV, str. 167

Wydaje się, że Zimnoręki wie nawet o tym co dzieje się na południe od Muru. I znów, albo jego kruki przeleciały nad Murem do Nocnego Fortu i zdały mu sprawozdanie, albo ma połączenie z Bloodravenem… a może, co byłby najbardziej ambitnym stwierdzeniem co do mocy Zimnorękiego, sam jest w stanie bezpośrednio łączyć się czardrzew-netem.

I nie zapominajcie, że kurki nie tylko mówią do zwiadowcy i służą jako jego oczy i uszy. Atakują w sposób skoordynowany z Zimnorękim, gdy ten ratuje Sama i Goździk przed upiorami. To bardzo dramatyczna scena – opadają na nieumarłych w ‘gniewnych chumrach’, rozrywając je na strzępy i zapełniając całe niebo tak że Sam nie jest w stanie dostrzec ksieżyca. Potem jeden z kruków mówi Tarly’emu idź, idź, idź, pojawia sie Zimnoręki i szybko zabiera ze sobą. Ten przykład jest mniej rozstrzygający od tego gdy Zimnoręki rozmawiał z ptakami, ponieważ kruki z całą pewnością wydają się dość inteligentne, by samemu zaatakować upiory… a może to Bloodraven im rozkazuje. Jednakże, to wydarzenie pasuje do wszystkich innych scen Zimnorękiego, w których działa wspólnie z krukami i łosiem w wysoce skoordynowany sposób. To wszystko można doskonale wyjaśnić biorąc pod uwagę możliwość iż Zimnoręki jest zielonowidzem albo zmiennoskórym. Tylko że jest martwy.

Ostatnia wskazówka co do tego, że Zimnoręki ma dostęp do magii bierze się stąd, że wydaje się, iż jest w stanie wykrywać obecność upiorów. Na początku rozdziału, gdzie Bran, Zimnoręki, Jojen, Meera i Hodor przedzierają się do wzgórza, by wejść do jaskini Bloodravena, Zimnoręki dociera to podnóża pagórka i po prostu oznajmia ‘oni są tutaj’. To niemal tak, jak gdyby umiał ich poczuć… ale Zimnoręki nie ma płynącej krwi ani apetytu – zatem najprawdopodobniej nie ma działającego układu węchowego. Na dodatek, nie mamy tutaj żadnego kruka, który mówiłby coś do Zimnorękiego, więc nie mógł zostać ostrzeżony przez ptaki. Myślę, że jedynym wyjaśnieniem jest to, że Zimnoręki może używać magii.

Uważam, że jedną z głównych narracyjnych funkcji Zimnorękiego jest mówienie nam rzeczy dotyczących Jona, a zatem również Ostatniego Bohatera. Oczywiście, mogę być całkowicie w błędzie – może jednak jest tylko kostiumem z mięsa w który wchodzi Bloodraven. Może to Dzieci kontrolują łosia, a Zimnoręki to tylko trup, bez żadnej magii. Ale nie sądzę by naprawdę tak było, z tych powodów które już podałem powyżej i z tych kolejnych, które dopiero przedstawię. W szczególności, znów odwołuję się do argumentu, że wskrzeszenie Jona Snow, ale odebranie mu jego magii nie ma żadnego sensu. Jeśli Jon zachowa swoją magię, albo jeszcze lepiej, posiądzie nową, znaczyłoby to, że wskrzeszeni ludzie mogą używać magii. Beric całkiem dobrze tego dowodzi, gdy przy pomocy swojej krwi sprawia, że jego miecz staje w płomieniach. To dość słaba magia, ale jednak magia. Zatem, teoria, że Zimnoręki ma dostęp do magii jest nie tylko rozsądna – ma już precedens. A Beric nawet nie był zmiennoskórym!

Oto co myślę: tak jak prolog Varamyra istnieje w dużej mierze po to, by powiedzieć nam co się stanie z Jonem gdy umrze, Zimnoręki jest po to, żeby pokazać nam co się stanie gdy zostanie wskrzeszony. Zimnoręki pojawia się w książkach przede wszystkim dlatego, żeby oznajmić nam, że zmiennoskóry może być wskrzeszony i nadal zachować swoją magię – a gdy się tak dzieje, powstaje nieśmiertelny zombie, odporny na zimno, głód, zmęczenie i wszystkie inne ludzkie wady, ktoś kto jest w stanie spuścić Innym tęgie baty, czy to w dzień, czy w nocy.

Czy właśnie powiedziałem ‘nieśmiertelny’? Zatem, kilka zastrzeżeń. Po pierwsze, zakładam, że Zimnoręki może być zabity (chyba można powiedzieć ‘znów zabity’), tak jak każdy inny upiór. Jak wspominałem, zawsze trzyma się z dala od ognia. Ale któż wie jak długo żyje zombie, jeśli pozostawi się go w spokoju?

W końcu… co jest martwe nie może już umrzeć

… a jeśli dusza zmiennoskórego jest zachowana w zwierzęciu, a przez to bardziej nienaruszona od innych dusz, które wkłada się znów do ich ciał, kto jest w stanie powiedzieć jak długo wskrzeszona osoba może ‘żyć’?

Słynne zdanie o wieku Zimnorękiego pochodzi od Liść, która mówi ‘zabili go dawno temu’. Wygląda na to, że ma na myśli to, iż to upiory i Inny pozbawiły go życia ‘dawno temu’. Można przypuszczać, że dla Dzieci Lasu, które żyją wiele wieków, ‘dawno temu’ znaczy naprawdę dawno. Jest inna wskazówka co do tego, że Zimnoręki jest bardzo, bardzo stary, która pojawia się gdy zwiadowca jest zmuszony do zarżnięcia łosia, po tym jak zwierzę pada po raz ostatni:

Minęło dwanaście dni, odkąd łoś padł na ziemię po raz trzeci i ostatni. Zimnoręki uklęknął w zaspie obok zwierzęcia, wyszeptał błogosławieństwo w jakimś niezwykłym języku i poderżnął mu gardło.

Taniec ze smokami, tom I, Bran II, str. 227

Ten ‘jakiś niezwykły język’ to prawdopodobnie Stara Mowa. Niektórzy żyjący na północ od Muru dzicy, w szczególności Thennowie, mówią w Starej Mowie. Ale nie często spotyka się członka Nocnej Straży, który posługuje się tym językiem…. przynajmniej od tysięcy lat. Nawet jeśli to coś innego od Starej Mowy – o jaki język może tu chodzić. Teraz każdy w Westeros mówi we Wspólnej Mowie, więc bez względu na to po jakiemu Zimnoręki tutaj mówi, jest to wskazówka, że posiada wiedzę, która nie należy do współczesnego Westeros.

Warto zauważyć, że to zachowanie Zimnorękiego nie pokazuje, że w jego skórze siedzi Bloodraven, a raczej, że ma swój własny zespół przekonań i wierzeń. W opisie tego jak Zimnoręki klęka w śniegu by wyszeptać modlitwę błogosławieństwa do swojego wiernego wierzchowca, gdy okazuje mu litość przez dobicie, jest jakieś wytworne, smutne piękno. Wydaje się, że to czynność rytualna, co jest spójne ze starymi wierzeniami myśliwych, którzy szanują las i zwierzęta od których coś zabierają. Takie przekonania widzimy w społeczeństwach zbieracko-łowieckich z całego świata. A to pasowałoby do pomysłu, że Zimnoręki to Zielony Człowiek – albo po prostu Pierwszy Człowiek żyjący w zgodzie z lasem i sposobem myślenia Zielonych Ludzi. Sugeruje również istnienie więzi pomiędzy Zimnorękim i łosiem.

Zbierając to wszystko w całość, myślę, że zaiste, zabili go dawno temu. Zielonowidz lub zmiennoskóry, który mówi w Starej Mowie, jeździ na wielkim łosiu, któremu towarzyszą stada kruków, z którymi się porozumiewa, który w jakimś momencie dołączył do Nocnej Straży – Zimnoręki to ktoś jak żywcem wyjęty z zamierzchłej przeszłości. Właściwie, sądzę, że stwierdzenie, że Zimnoręki może mieć – dosłownie – osiem tysięcy lat nie jest wyolbrzymieniem.

Pomyślcie o tym: nawet jeśli był zwiadowcą-zombie jedynie przez osiemset lat, albo nawet osiemdziesiąt – pojawia się sugestia, że zombie same z siebie się nie wyczerpują, nie niszczeją, a przynajmniej nie szybko, gdy są na zamarzniętej Północy. Starzenie się jest związane z rozwojem i śmiercią komórek… ale Zimnoręki już jest martwy. Nie ma tego co mogłoby się znurzyć, zniszczeć, zużyć… Najwyraźniej zimna magia zachowuje jego ciało od rozkładu, a jego duch nie zanika, jak duch Berica, ponieważ jest wskrzeszonym zmiennoskórym… potencjalnie, nie ma limitu co do jego wieku.

Warto zwrócić uwagę na to, że Zimnoręki wydaje się również znacznie zwinniejszy i spawniejszy od innych zimnych upiorów – w pierwszym cytacie o Zimnorękim, który tu przytoczyliśmy, było napisane, że ‘zeskoczył lekko’ z grzbietu wysokiego na dziesięć stóp (w kłebie) łosia. To stoi w dużym kontraście wobec upiorów, które według obserwacji sama są dość niezgrabnymi istotami (chociaż są silne i nieustępliwe). Z drugiej strony, Zimnoręki jest zwinny i gibki, zdaje się również, iż jest dobrym wojownikiem – z łatwością poradził sobie ze zbuntowanymi braćmi z Nocnej Straży, chociaż zapewne pomagały mu kruki. A jeśli regularnie walczył z Innymi i upiorami i ‘przeżył’ by o tym opowiadać… to dobry znak co do potencjalnych fizycznych zdolności wskrzeszonego Jona Snow. Sugerowałbym, że to coś związanego z byciem zmiennoskórym wyjaśnia niepodobne do zombie fizyczne i mentalne możliwości Zimnorękiego – i jego zdolność to przetrwania tak długo.

Pomyślcie o tym, że istnieje możliwość iż do ciała Jona powróci połączona dusza Jona/Ducha – czy wskrzeszony Snow odziedziczy szybki refleks i wilczy instynkt Ducha? Być może powstały w ten sposób zmartwychwstały zmiennoskóry – z połączoną ludzko-zwierzęco duszą – jest tak naprawdę silniejszy od zwykłego człowieka? Faktycznie, upiory są bardzo silne… być może Zimnoręki ma w sobie jakiegoś rodzaju zwierzęcego ducha, który daje mu siłę albo zdolności. W końcu, w ‘zimnych, martwych krainach’ trzeba wykorzystywać każdy atut, każdą pomoc.

***

Król Ziarna i Zielony Potwór.

Powstanie tego rozdziału było możliwie dzięki wsparciu udzielonemu na Patreonie przez miłośniczkę Mitycznej Astronomii i niedawno mianowaną kapłankę Kościoła Gwieździstej Mądrości – Ennovy, Władczynię Cieni ze Wschodnich Gór i Jezior.


Meera zacisnęła urękawiczoną dłoń na rękojeścu trójzębu.

– Kto cię przysłał? Kim jest ta trójoka wrona?

– To przyjaciel. Śniący, czarodziej, zwijcie go jak zechcecie. Ostatni zielony jasnowidz.

Drewniane drzwi otworzyły się nagle. Na dworze zawodził nocny wicher, złowrogi i posępny. Na drzewach siedziało mnóstwo wrzeszczących kruków. Zimnoręki nie ruszał się z miejsca.

– Jesteś potworem – oskarżył go Bran.

Zwiadowca popatrzył na chłopca, jakby reszta grupy nie istniała.

– Twoim potworem, Brandonie Stark.

Twoim – powtórzył echem kruk siedzący na jego ramieniu. Siedzące na drzewach ptaszyska podjęły ten okrzyk, aż wreszcie nocny las wypełniły echa pieśni stada. – Twoim, twoim, twoim.

– Jojenie, czy śniłeś o tym? – zapytała brata Meera. – Kim on jest? Czym jest? Co mamy teraz zrobić?

– Pójdziemy ze zwiadowcą – odparł chłopak. – Zawędrowaliśmy za daleko, żeby zawrócić Meero. Nie mielibyśmy szans dotrzeć do Muru. Musimy iść za potworem Brana albo zginiemy.

Taniec ze smokami, tom I, Bran I, str. 99

Oto pierwszy rozdział Brana z Tańca, gdzie bardzo dobrze możemy dostrzec miłość George’a R.R. Martina do pisania horroru – wicher rozwiera drzwi na oścież, na drzewie przysiadło stado wrzeszczących kruków, a Zimnoręki patrzy się nieugięcie swymi czarnymi oczyma, podczas gdy oni zdają sobie sprawę z tego, że jest umarłym… Tak, to właśnie to. W każdym razie, tym na czym chcę się tutaj skupić jest Zimnoręki jako potwór Brandona Starka. Z powodu sformułowania tego zdania, na początku nie jest jasne kogo¹ Bran nazywa potworem – Zimnorękiego, czy ostatniego zielonowidza – ale Jojen daje nam wyjaśnienie, gdy mówi ‘idziemy z potworem Brana’ (ang. We go with Bran’s monster) w odpowiedzi na pytanie o to czy powinni iść z Zimnorękim. W pewnym sensie, Zimnoręki należy do Brana.

¹ W oryginale jest napisane:

“Who sent you? Who is this three-eyed crow?” (…)

“A friend. Dreamer, wizard, call him what you will. The last greenseer. (…)

A monster,” Bran said.

Można to odczytać dwojako – albo Bran mówi ‘potwór’ w reakcji na słowa Zimnorękiego o ostatnim zielonowidzu (śniący, czarodziej itd.) albo ma na myśli samego Zimnorękiego

Niektórzy spekulowali, że przyczyną tego jest jakaś pętla czasowa – w jakimś momencie Bran wrócił do przeszłości i pomógł stworzyć Zimnorękiego – czy coś w tym stylu. Teoria zielonowidza tworzącego zombie to oczywiście coś co uważam za interesującą i dość realną możliwość, ale na ogół waham się przed używaniem podróży w czasie do wyjaśniania tajemnic w książkach. Uważam, że Martin może wprowadzić trochę czegoś takiego, ale mam silne przeczucie, że ściśle ograniczy ilość wynikających z przemieszczania się w czasie paradoksów, które powszechniej spotyka się w science fiction. Zasadniczo, to coś czego nie możemy całkowicie wykluczyć, ale również bezdenna puszka Pandory, która bardzo szybko może zamienić się w szalone szukanie teorii spiskowych i stworzyć atmosferę czapek z folii aluminiowej¹, gdzie przypisuje się wszystko co kiedykolwiek się zdarzyło podróżującemu w czasie Branowi. Moim podejściem jest szukanie najpierw bardziej logicznych odpowiedzi, które nie wymagają przemieszczania się w czasie, a jedynie jeśli/gdy Martin pokaże nam, że Bran wpływa na przeszłość albo zamienia się w Brana Budowniczego, wyciągania wniosków, gdy będziemy już znali ograniczenia/możliwości podróży w czasie w PLIO.

(ang. tinfoil hat – w pewnych środowiskach miłośników spiskowych teorii dziejów powszechne jest przekonanie, że noszenie nakrycia głowy z folii chroni przed próbami prania mózgu, kontroli umysłu, telepatii, czytania w myślach itd. Używane jako określenie osoby, która żyje w ciągłej paranoii, wierzy w pseudonaukowe teorie itp.)

Zatem, odładając na bok interpretację ‘Zimnorękiego jako potwora Brana’ opartą na teorii o podróży w czasie, co to może znaczyć? Myślę, że najbardziej logiczną odpowiedzią jest to, że Zimnoręki jest w jakiś sposób związany z linią rodową Starków, a może w szczególności z Branem, jeśli chłopiec jest kimś ‘niezwykłym’ albo ‘Wybrańcem’. Większość osób uważa, że w jakimś sensie, Ostatni Bohater był Starkiem – a zapewne również Nocny Król. Więc jeśli Zimnoręki pochodzi z czasów założenia Nocnej Straży i Długiej Nocy, całkiem prawdopodobne jest to, że stworzył go Stark, albo powierzono mu misję oczekiwania aż przyjdzie ‘obiecany’ Stark. Jeśli cokolwiek w tym stylu okaże się prawdą, Zimnoręki miałby coś koło 8000 lat, co… sprawia, że tak trochę nam go żal.

Gdy patrzę na Zimnorękiego, tym co widzę jest ktoś, kto ma jakiś wieczny obowiązek, ktoś kto jest w pewnym sensie skazany na dosłowne wędrowanie przez zamarznięte krainy przez setki albo nawet tysiące lat, czekając aż zjawi się Bran Stark – i być może, od czasu do czasu służąc za przewodnika sporadycznym kandydatom na nowego ‘zielonowidza północy’, podczas ich podróży do jaskini Bloodravena, gdzie mają objąć to stanowisko. Przypomnijcie sobie, ze Bloodraven był Lordem Dowódcą gdy rzekomo zaginął podczas wyprawy zwiadowczej – być może Zimnoręki miał w tym jakiś udział.

Pomyślcie o tym jakby to było być Zimnorękim – do bani, co nie? No, na początku jeżdżenie na łosiu jest świetne, ale naprawdę, na północ od Muru nie ma zbyt wiele ciekawych rzeczy do robienia. Z tego co wiemy, żadni dzicy nie widzieli Zimnorękiego, więc raczej unika rozgłosu. Zatem, co robi? W sensie… ‘zabili go dawno temu’… i nawet jeśli to ‘dawno’ to tylko 80 lat temu… to 80 lat wędrowania po tundrze i patrzenia tylko na śnieg. I nie zapominajcie, że jesteście martwi. Rozkosze jedzenia, seksu, śmiechu i towarzystwa – wszystko stracone. (przyp. tłum. przywodzi to na myśl mickiewiczowskie ‘Na świecie jeszcze, leczu już nie dla świata’ [Upiór]) Myślę, że gdyby chciał, Zimnoręki mógłby zakończyć swoją niedolę w dowolnym momencie, przez po prostu wejście w ogień. A jednak, nie robi tego. Zimnoręki nie ustępuje, wierny jak zawsze, oddany jedynie swej misji.

Jak dla mnie, to mówi albo o ofierze ze strony Zimnorękiego, albo o karze. Albo jest skazany na tą nuuuuuuuudną misję jako sposób na odpokutowanie jakiegoś wielkego grzechu, albo jest najbardziej poświęcającym się gościem który kiedykolwiek żył. Skoro mowa o pokucie, może jest Nocnym Królem, skarconym i poniżonym, w którym obudziło sie poczucie winy albo coś innego – i teraz pełni tą samotną wartę jako wynagrodzenie za swoje zbrodnie. Moja główna teoria o Azorze Ahai stwierdza, że był ‘złoczyńcą’ – według legendy doprowadził do pęknięcia księżyca, gdy wykuł Światłonoścę – uważam więc, że był odpowiedzialny za meteoryty, które wywołały Długą Noc. Być może to właśnie nim jest Zimnoręki. Azorem Ahai upadłym, pokutującym zombie. Spekulowałem, że Azor Ahai mógł stać się samym Nocnym Królem – nie jestem całkowicie co do tego przekonany, ale w pewnym obszarach ich symbolizm się pokrywa, a wydaje się, że Stannis wciela się w obydwu jednocześnie, co może być wskazówką, że Azor Ahai stał się Nocnym Królem… i może oto kim jest Zimnoręki.

Trudno powiedzieć jak to było na pewno bez większej ilości informacji, ale obecna misja Zimnorękiego jest spójna z kimś, kto został sprowadzony na ziemię i zmuszony do odpokutowania ze swe złe czyny, a w tykim przypadku dwoma prawdopodobymi podejrzanimi co do tożsamości tego ‘kogoś’ byliby Nocny Król oraz Azor Ahai. Ten motyw odpokutowania pasuje do szerszgo motywu samej Nocnej Straży – w rzeczy samej, to jest MOTYW Nocnej Straży, jako że jej członkami są wygnani przestępcy, którzy próbują zadośćuczynić za swoje grzechy chronią ‘krainy człowieka’. Zimnoręki podniósł ten obowiązek na nowe wyżyny.

Inną możliwością, którą tutaj mamy jest poświęcenie – i to właśnie na tym chcę się skupić. Zasadniczo, jeśli Zimnoręki nie podjął się tej zimnej misji do **** z powodu jakiegoś zła, które on sam popełnił, całkowicie się poświęcia. Wyrzekł się niemal wszystkiego co ludzkie, by podjąć się tej wiecznej, samotnej warty. W tym wypadku, może okazać się, że jest związany z Ostatnim Bohaterem – samym Ostatnim Bohaterem albo jednym z jego drużyny pierwszych braci Nocnej Straży – ponieważ są wskazówki co do tego, że Ostatni Bohater był w pewnym sensie ofiarą – i ponieważ poświęcenie samego siebie tto prawdopodobnie największa bohaterska cnota. Dwie postacie, które są najściślej podobne do Ostatniego Bohatera to Jon i Bran, a oni – oczywiście – poświęcili wiele. I zapene to nie koniec ich ofiary.

To, że Zimnoręki nosi szal zasłaniający jego usta i mówi chrapliwym, szorstkim głosem wskazuje na to, że ma jakiegoś rodzaju ranę szyi lub gardła, co pasuje to ofiary. Warto zauważył, że również Jon jest raniony w szyję. To klasyczny sposób na zabijanie ofiarnych zwierząt, a nawet ludzi, jak widzimy w wizji Brana w czardrzew-necie, gdzie w Winterfell ma miejsce ofiara z człowieka.

Okazuje się, że George stworzył całkiem bezpośrednią aluzję do Jona Snow jako ‘króla zbóż/ziarna’ (ang. corn king). Ten termin jest często używany, by opisać bardzo powszechny mitologiczny archetyp składanego w ofierze boga lub króla płci męskiej, którego śmierć przynosi zmianę pór roku – zazwyczaj są uśmiercani jesienią, naśladując śmierć liści i zieleni, a z wiosną zmartwychwstają, przynosząc z sobą powrót płodności i urodzaju. Koncept króla zbóż jest bardzo ważny jeśli zchcemy zrozumieć co się dzieje z zombie i wskrzeszeniami, z Jonem, Ostatnim Bohaterem i (całkiem prawdopodobnie) Zimnorękim. To dlatego George  daje nam bezpośrednie odniesienie do tego motywu, jedno z najjaśniejszych w całej Pieśni Lodu i Ognia nawiązań do zewnętrznej mitologii. Pochodzi z Tańca ze smokami, z dzioba kruka Mormonta.

Wstał i ubrał się pociemku.

Kruk Mormonta latał po pokoju.

– Ziarno – wołał ptak. – Król. Snow, Jon Snow, Jon Snow.

To było dziwne. Jon nie pamiętał, by ptak kiedykolwiek przedtem wołał go z imienia i nazwiska.

Taniec ze smokami, tom II, Jon XII, str. 416

Status Jona Snow jako króla ziarna jest całkiem oczywisty – Jon jest królem ziarna, którego śmierć i zmartwychwstanie (miejmy nadzieję) sprawi, że zmieni się pora roku, a Długa Noc – która jak się wydaje niedługo zapadnie – zakończy się. Jego śmierć ma miejsce tuż po przybyciu zimy – i oczywiście, liczymy na to, że jego wskrzeszenie przyniesie sen o wiośnie. Nim podążymy dalej za tą nicią symbolizmu, chcę podkreślić jak silną zapowiedź (foreshadowing) tu mamy: George sygnalizuje nam, że Jon zostanie wskrzeszony, a jego smierć pomoże przynieść wiosnę. To raczej nic szokującego – większość czytelników uważa, że Jon to bohater, jedyny i niepowtarzalny Płatek Śniegu (Snowflake) – ale jako król ziarna, jest specyficznym typem herosa, którego definuje cykl śmierci i odradzania.

Innym zadaniem króla ziarna jest krzewienie urodzajności ziemi – jego śmierć jest ofiarą, która dosłownie sprawia, że ziemia staje się płodna, tak że może wykarmić ludzi. Mniej więcej taką rolę odgrywa Jon w Tańcu ze smokami wobec dzikich, gdy pozwala im przejść przez Mur, by znaleźli pokarm i schronienie – ten cytat, gdzie kruk powtarza ‘król ziarna Jon Snow’ (corn king Jon Snow) to tak naprawdę początek dokładnie tego rozdziału. Nakarmienie dzikich to czyn za który zostaje zamordowany, więc naprawdę poświęca się, by nakarmić tysiące ludzi. Wcześniej w Tańcu, w rozdziale gdzie Jon przedstawia swoje plany przepuszczenia dzikich, kruk również mówi ‘Ziarno. Król.’ – chociaż wtedy jeszcze nie dodaje do tego imienia Jona. Innymi słowy, to nie przypadek, że dwa odniesienia do ‘króla ziarna’ są nam podane w połączeniu z nakarmieniem dzikich przez Jona… a tym samym, ostatecznie, jego ofiarowaniem samego siebie.

Jak widzicie, Ostatni Bohater mógł z łatowością być postacią króla ziarna, ponieważ doporowadził do zmiany pory roku, po tym jak cykl ‘zaciął się’ na dość długo – zwłaszcza jeśli czyniąc to sam umarł, jak proponuję. Właściwie, jest ogromna, czerwona, płonąca na czerwono wskazówka zachęcająca nas, by powiązać pozycję Jona jako ‘króla ziarna’ z Ostatnim Bohaterem i Azorem Ahai – i tak naprawdę dlatego poruszyłem ten temat. Rozdział, gdzie Jon pozwala dzikim na przejście przez Mur, ten gdzie kruk mówi ‘król ziarna Jon Snow’… tak naprawdę zaczyna się snem Jona o byciu Azorem Ahai. Tym, gdzie Jon samotnie broni Muru przeciw siłom z północny, wśród których są martwi ludzie. wspimający się po lodzie jak pająki. Jest odziany w czarny lód, a ostrze z valyriańskiej stali w jego dłoni płonie czerwienią.

Ten sen jest godny uwagi, ponieważ zapowiada nieuchronnie nadchodzącą rolę Jona jako pewnego rodzaju postaci ‘Azora Ahai Odrodzonego’ – ma płonący miecz, a później w tym samym śnie, zabija swoją ukochaną, Ygritte – tak jak Azor Ahai zgładził Nissę Nissę. Ale jest godny uwagi także dlatego, że łączy role Azora Ahai i Ostatniego Bohatera – Jon jest Lordem Dowódcą Nocnej Straży, opuszczonym i samotnym, który walczy z ‘siłami północy’, co stanowi paralelę pomysłu, iż towarzysze Ostatniego Bohatera, a także jego pies i koń, zginęli podczas gdy poszukiwał sposobu na pokonanie Innych, w martwych zimnych krainach.

Potencjalna implikacja jest jasna – Azor Ahai i Ostatni Bohater mogli być tą samą osobą, albo dwiema, mającymi pomiędzy sobą jakiś ścisły związek. Wiemy przynajmniej tyle, że ich legendy są paralelnymi opowieściami, o bohaterze, który walczył z ciemnością Długiej Nocy przy pomocy magicznego miecza. Zatem, tym co tutaj mamy jest Jon, śniący o byciu jakąś kombinacją Azora Ahai i Ostatniego Bohatera, a później budzący się, by zostać nazwanym ‘Królem Ziarna’ przez kruka i czyniący dokładnie to co powinen robić Król Ziarna – karmiący ludzi i doprowadzający do własnej śmierci. Co najważniejsze, wskrzeszenie Króla Ziarna przynosi wiosnę – a to samo podobno zrobili Azor Ahai i Ostatni Bohater w zamierzchłej przeszłosci. Spodziewamy się, że Jon i Dany również tego dokonają.

To właśnie dlatego mówię, że zrozumienie przynajmniej podstaw ‘Króla Ziarna’ jest kluczowe – ponieważ George oparł swoje postaci ‘wybawców’ z Długiej Nocy przynajmniej po części na przeróżnych postaciach-Królach Ziarna z mitologii całego świata. Jako przerywnik po prostu powiem Wam, że istnieje wiele, bardzo wiele mitów i legend opartych na zmianach pór roku, a jako, że George zdecydował się postawić cykl pór roku w centrum swojego ‘tworzenia świata’ (worldbuilding) i fabuły, rzeczywiście włącza (inkorporuje) do swojej opowieści elementy wielu z tych mitów – a motywy związane z Królem Ziarna to tylko jeden z nich. Inną wspaniałą inspiracją jest opowieść o porwanej księżycowej dziewicy Persefonie – a wszystko na jej temat możecie przeczytać na blogu mojej przyjaciółki SweetsunrayMythological Weave of Ice and Fire (Mitologiczny Splot Lodu i Ognia, esej Persefona z krypt Winterfell).

Cała ta gadanina o Królu Ziarna może wydawać się odejściem od naszego tematu, czyli zombie – ale tak naprawdę jest wręcz przeciwnie – jest głębszym kontekstem, w którym musimy myśleć o wskrzeszonych ludziach w PLIO, zwłaszcza Jonie i mojej teorii o zombie Ostatnim Bohaterze. Zazwyczaj postać ‘Króla Ziarna’ jest narodzona na nowo na wiosnę, jedak zamiast tego, George dał nam dosłownie wskrzeszonego Króla Ziarna. Użycie zombie w miejscu zmartwychwstałego Króla Ziarna do pewnego rodzaju mroczny zwrot akcji wobec fabuły klasycznej opowieści… ale w końcu, to George R.R. Martin. Zamiast szukać bohatera, który ocali nas przed apokalipsą zombie, tak naprawdę musimy zacząć rozglądać się za zombie bohaterem, który uratuje nas przed zagładą. Potrzebujemy Ducha-Jona, Króla Ziarna.

Tak więc, Król Ziarna jest związany z zombie, Jonem Snow i Ostatnim Bohaterem, ale czy również z Zimnorękim, potworem Brandona Starka? Uważam, że tak, bez względu na to czy był Ostatnim Bohaterem albo jednym z jego towarzyszy, czy nie. Wspomnieliśmy możliwość, że Zimnoręki jest Zielonym Człowiekiem – oczywiście, umarłym – istniejącą dzięki powiązaniu pomiędzy jeżdżeniem na łosiu i ogólnie pojętym ‘byciem obrońcą lasu’. A zatem… Zieloni Ludzie są oparci na szczególnym rodzaju Króla Ziarna, archetypie znanym jako ‘rogaty bóg’ (horned god). Wśród jego przykładów są: celtycki Cernunnos, angielski Herne Łowca (Herne the Hunter), wszechobecny Zielony Człowiek (Green Man, który czasem ma na głowie gałęzie w miejsce rogów), grecki Pan i wielu innych. Odnajdujemy go nawet w tak dalekich miejscach jak Indie – w Rygwedzie jego imieniem jest Pashupati – co stanowi testament, świadectwo pra-indo-europejskich korzeni motywu rogatego boga przyrody. Wszystkie z tych postaci mają rogi albo poroże  (a czasem gałęzie lub gałązki) na swoich głowach, niektóre mają zieloną skórę lub jakiegoś rodzaju liściaste ozdoby. Wszystkie mają coś wspólnego z duchem męskiej żywotności i płodności, często są również uznawane za ‘solarne’ bóstwa. Wszystkie przynoszą urodzajność ziemi i działają jako obrońcy i strażnicy lasu i natury. Wiele może rozmawiać ze zwierzętami… A przede wszystkim są zabijane i wskzeszane by nadeszła zmiana pór roku – ponieważ tym właśnie (w większym lub mniejszym stopniu) są – personifikacjami cykli natury.

W gruncie rzeczy, człowiek-jeleń (stag-man) to skupiająca się na lesie wersja Króla Ziarna. Są inni zamieszkujący w borach i związani z płodnością Królowie Ziarna, którzy odpowiadają niemal wszystkiemu co tutaj wymieniłem, ale nie mają rogów, między innymi Jack w Zieleni (Jack in the Green), John Barleycorn, zielonoskóry egipski bóg śmierci i zmartwychwstania Ozyrys, który jest również bogiem ziarna i zbóż i grecki Dionizos (za którym podążają satyrowie, którzy zawsze są przedstawiani jako pewnego rodzaju kozo-ludzie z rogami).

Jak widzicie, spora część tej mitologii jest spójna z tym co wiemy o Świętym Zakonie Zielonych Ludzi (chociaż trzeba przyznać, że nie wiemy o nim zbyt wiele) – którego członkowie mają ponoć poroże na swych głowach, zieloną skórę lub zielone szaty i o których powiedziano, że ‘pełnią swoją odwieczną straż na Wyspie Twarzy’. Mam przez to na myśli to, że zielony człowiek jest dość powszechnie znany – jego zieloną, liściasta twarz można odnaleźć na zdobieniach wielu katedr i innych starych budynków w całej Europie, więc nazywanie tych gości ‘Zielonymi Ludźmi’ tak naprawdę wcale nie jest szczególnie subtelne. Dzieci Lasu noszą pnącza i liście wplecione w swoje włosy, a one z całą pewnością zdają się mieć silną więź z Zielonymi Ludźmi z Wyspy Twarzy.

Tak jak reszta tradycji otaczającej postać Króla Ziarna, motywy rogatego boga również są spójne z koncepcją Ostatniego Bohatera, który jest wskrzeszany by zakończyć Długą Noc i przynieść wiosnę. Mówiąc to w inny sposób: wydaje się, że zarówno Ostatni Bohater jak i Zieloni Ludzie czerpią z powiązanych mitologii – a to powinno sprawić, że zaczniemy się zastanawiać nad tym związkiem pomiędzy Ostatnim Bohaterem i Zielonymi Ludźmi. Sugerowałbym, że Zimnoręki może być punktem zbieżnym tych motywów. Uważam, że jest przynajmniej ‘prototypem’, ‘pierwowzorem’ tego jak ‘zrobić’ Ostatniego Bohatera, Zimennoskórego Zombie – a Zimnoręki w pewien sposób przypomina Branowi – i nam – Zielonych Ludzi. Zimnoręki jeździ na swoim łosiu i pełni wieczną straż nad zamarzniętą północą, trochę tak jak gdyby był jakimś zielonym człowiekiem wygnanym do mroźnych, martwych krain.

Ta cała sprawa jest niczym poprzekręcana wersja opowieści o bóstwie płodności wędrującym przez urodzajne ziemie – Zimnoręki jest jak trupia wersja boga płodności przemierzająca zimne i niemal całkowicie martwe krainy. Jednak, nadal ochrania lasów, które się tam ostały i, oczywiście, pozostaje w przyjaźni ze zwierzętami, które umieją tam przetrwać. Jest oddanych walce z Innymi, więc wiemy, że gdzieś w głebi serca nadal jest w ‘drużynie zieleni’. A to jest całkiem podobne do angielskiego ludowego podania o Herne Łowcy, który jest jak będąca duchem wersja rogatego bóstwa, które jeździ na koniu i w jako widmo broni lasu. Jeśli Martin rzeczywiście miał zamiar wplecenia pomysłów dotyczących zielonego człowieka/rogatego bóstwa w postać Zimnorękiego (jak proponuję), to właśnie Herne Łowca jest mitologiczną postacią na którą powinniśmy spojrzeć – w sposób oczywisty jest nieumarłą wersją rogatego bóstwa.

Oprócz bycia umarłym, Herne jest powiązywany z północą i zimą, co dobrze pasuje do Zimnorękiego. Jeśli misja Zimnorękiego to pokuta, jak niedawno spekulowaliśmy, ten wątek byłby spójny z historią Herne’a, który według podania popełnił jakiś wielki grzech, a potem powiesił się na dębie z lęku przed wstydem i hańbą, tylko po to, by po śmierci zostać widmowym strażnikiem lasów. Wspomniałem wcześniej, że Zimnoręki może mieć jakąś ranę szyi lub gardła, opierając się na tym, że nosi szal i na jego głosie – dokładny opis to ‘ochrypły głos płynął z gardła, brzydki i cienki jak jego właściciel’. Zimnoręki jest martwy, więc to, że jego głos terkocze/grzechocze (rattle), jak w ‘agonalne rzężenie’ (death rattle), ma sens. A byłaby to kolejna rzecz pasująca to Herne’a i jego uduszenia na dębie. Wreszcie, wiemy, że Martin myśli o Herne Łowcy, ponieważ Herne dostaje jasne nawiązanie, w formie westeroskiej legendy o dwóch braciach zwanych Harlonem Łowcą Herdonem od Rogu, którzy wzięli leśną wiedźmę za żonę i zbudowali zamek Horn Hill (Wzgórze Rogu) w Reach. To dlatego ich potomkowie, Ród Tarlych ma na swoim herbie kroczącego myśliwego, czerwonego na zieleni. I oczywiście, pierwszą osobą która spotyka Zimnorękiego, naszego imitatora Herne’a Łowcy, jest Samwell Tarly – to prawie tak jakby spotykał swojego starożytnego przodka. A pierwsze słowa jakie Zimnoręki wypowiada do Sama to przecież ‘bracie!‘.

przyp. tłum.

Herne Łowca to postać przewijająca się w angielskim folklorze, zwłaszcza tym z okolic Lasku Windsorskiego. Wspomina o nim m.in. William Shakespeare w Wesołych kumoszkach z Windsoru. Jest duchem/widmem/zjawą kojarzoną z obroną puszczy. Według legendy Herne pierwotnie był człowiekiem, łowczym na dworze króla Ryszarda II. Podczas jednego z polowań króla zaatakował biały jeleń i nieomal zabił, ale w porę uratował go właśnie Herne.

Według jednej wersji Herne zginął z ręki innych łowczych i leśników zazdrosnych o łaskę króla jaką od czasu owego wydarzenia cieszył się nasz bohater. Według innej zmarł od odniesionych podczas walki z jeleniem ran. Do życia przywrócił go czarownik, który przywiązał mu do głowy poroże. Herne oszalał i powiesił się na dębie zwanym Dębem Herne’a.

Według podania, Herne po dziś dzień nawiedza swoje bory, nadal nosząc rogi, galopując na koniu i dzwoniąc łańuchami. Pojawia się w zimę o północy, zwłaszcza w dniach blisko przesilenia.

Herne bywa również opisywany jako członek Dzikiego Gonu.

Zdaniem niektórych badaczy postać Herne’a z fokloru ma swoje korzenie w mitologii cieltyckiej (Cerrunos) albo greckiej (Pan). Istnieją również teorie utrzymujące, że wywodzi się od bóstwa lasu i łowów z religii ludów proto-indoeuropejskich.

Łatwo zauważyć, że Zimnoreki pasuje bardzo dobrze do powyższego opisu – rolę czarownika odegrałby tu Bloodraven albo jeden z poprzednich Zielonowidzów. Warto przypomnieć sobie, że zwiadowca nazywa Bryndena Riversa ‘Czarodziejem’.

 ***

Baw się dalej, Garth… Baw się dalej, Bobby B.

Ten rozdział możecie przeczytać dzięki wsparciu nowego kapłana Kościoła Gwieździstej Mądrości, Czarnego Maestra Azizala, Lorda Prawdopodobieństwa i Strażnika Kronik, którego laska, maska i pierścień pachną kawą.


Tak naprawdę, oprócz Zielonych Ludzi, w Pieśni jest jeszcze pewna ważniejsza aluzja do Cerrunosa i jego rogatych kuzynów – a i ona jest celowo powiązana z motywem składania rogatego bóstwa w ofierze, by zmieniła się pora roku, przez co może mieć coś wspólnego z Ostatnim Bohaterem i Długą Nocą. Mam tu na myśli Gartha Zielonego, legendarnego ojca założyicela wielu starożytnych rodów z Reach (a według pewnych opowieści, być może również Starków). Jest znany także jako Garth Zielonoręki, Garth Zielonowłosy oraz Zielony Bóg. Jest całkiem podobny do Zielonyc Ludzi, jako że w niektórych podaniach ma na głowie jelenie rogi, a jego skóra jest zielona. Prawdę mówiąc, Garth to idealna inkarnacja archetypu rogatego bóstwa, ponieważ sprawia, że panny i ziemia stają się płodne (i to niemal aż zbyt płodne) – powiadają, że po dotknięciu przez Gartha nawet niepłodne kobiety i staruszki mogły mieć dzieci.

Monarchowie z królewskiej linii wywodzącej się od Gartha nosili korony z winorośli oraz kwiatów i zasiadali na tronie zwanym Dębowym Siedziskiem (Oakenseat), które miało ponoć wyrosnąć z dębu, który Garth Zielony własnoręcznie posadził. Jak dla mnie to brzmi podejrzanie podobnie to działań jakiegoś zielonowidza. Siedzisko zostało zniszczone w zamierzchłej przeszłości, więc nie mamy sposobu, by się przekonać jak to naprawdę było, ale ogólna koncepcja ‘żyjącego drewnianego tronu’ z całą pewnością zasługuje na naszą uwagę. Garth miał również posiadzić trzy splecione ze sobą czardrzewa w bożym gaju Wysogrodu, znane jako ‘Trzej Śpiewacy’, co stanowi wskazówkę łączącą Gartha z zielonowidzami i ich magią. W niektórych legendach Gartha nazywa się bogiem, a w Świecie Lodu i Ognia czytamy że:

Kilka bardzo starych historii o Garthcie Zielonorękim opowiada o zdecydowanie mroczniejszym bóstwie, które domagało się od czcicieli ofiar z ludzi, mających zapewnić dobre żniwa. W niektórych opowieściach zielony bóg umiera każdej jesieni, gdy trzewa tracą liście, by odrodzić się z nadejściem wiosny. O tej wersji Gartha zapomniano niemal całkowicie.

Świat Lodu i Ognia, Reach: Garth Zielonoręki, str. 207

Ta wersja Gartha jest w dużej mierze zgodna z archetypem rogatego bóstwa. To właśnie nim jest Zielonoręki. Ma wszelkie oznaki Króla Ziarna, udowadniając ponad wszelką wątpliwość, że mitologia związana z rogatym bóstwem i królem ziarna jest wpleciona niczym nić w arras Pieśni. Nie da się nie zauważyć, że Garth jest niemal nie do odróżnienia od Zielonych Ludzi… a może Garth był Zielonym Człowiekiem? A może Zieloni Ludzie pochodzą od niego? Zarówno podania o Garthcie Zielonorękim, jak i legendy o Świętym Zakonie Zielonych Ludzi są datowane wstecz do czasów przed Długą Nocą, więc to, że są związane jest dość prawdopodobne.

Motyw (zaczerpnięty od Króla Ziarna) składania w ofierze i wskrzeszania Gartha, by doprowadzić do zmiany pory roku, który jest nam tu wprost pokazany, sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, czy Garth i Zieloni Ludzie mogą mieć jakiś związek z Ostatnim Bohaterem. Historia o ofierze i zmartwychwstaniu Gartha może opowiadać nam o tym, że rogaci ludzie mają coś wspólnego z zakończeniem Długiej Nocy – a zwłaszcza o tym, że być może rogaci ludzie zostali złożeni w ofierze, by pomóc zakończyć Noc.

Mój pomysł o zmiennoskórych zombie bardzo dobrze tu pasuje, wyjaśniając w jaki sposób ofiara z ludzi może prowadzić do zdolności umożliwiających pokonanie Innych. Zamiast składania ludzi w ofierze, by czerpać z ich magii (jak widzieliśmy gdzie indziej), tu może chodzić o coś dobrowolnego – zielonych ludzi, którzy zgłaszają się jako ochotnicy, by zostać zmiennoskórymi zombie. A może ktoś wskrzesił z martwych zielonych ludzi poległych w walce z Innymi. Jeśli Zimnoręki okaże się jednym z nich, być może jego historia brzmi podobnie.

Tak właściwie… dopiero co rozmawialiśmy o przodkach Sama Tarly’ego, Herndonie od Rogu i Harlonie Łowcy, jako jasnym odniesieniu do postaci Herne’a Łowcy… ale nie wspomniałem o tym, że Herndon i Harlon byli wśród ‘dwunastu sławnych dzieci’ Gartha Zielonego. Zgadza się… motywy dotyczące Herne’a Łowcy, które tak dobrze pasują do Zimnorękiego są jednocześnie bezpośrednio powiązane z byciem potomkiem Gartha, rogatego bóstwa składanego ofierze, by zmieniły się pory roku. Herne Łowca był również kojarzony z pewnym konkretnym dębem, zwanym ‘Dębem Herne’a’ – tak jak Garth jest kojarzony z pewnym dębem, Dębowym Siedziskiem. O mój… Wreszcie odnajdujemy coś całkiem zabawnego – okazuje się, że największym w historii Reach królem z dynastii Gardenerów jest ktoś nazywany Garthem Złotorękim. Jeśli pamiętacie, w Pieśni często jest mowa o tym, że ‘od złotych dłoni zawsze chłodem wionie’ (hands of gold are always cold) – więc być może George żartuje sobie tutaj z gry słów Złotoręki-Zimnoręki (hands of gold – hands of cold), oczywiście jeśli Zimnoręki naprawdę jest potomkiem Gartha albo Zielonych Ludzi. Innymi słowy, Złotoręki pochodzi od Gartha, więc być może również Zimnoręki.

Możliwe, że istnieje wskazówka sugerująca powiązanie pomiędzy Zielonymi Ludźmi i Ostatnim Bohaterem. Znajdujemy ją w opowieści o Branie Budowniczym według której prawdopodobnie jest potomkiem Gartha Zielonorękiego. Jednym ze wspomnianych wcześniej dwunastu sławnych dzieci Gartha Zielonego jest ktoś nazywany Brandonem od Zakrawionego Miecza (Brandon of the Bloody Blade), który według niektorych legend z Reach mógł być przodkiem Brandona Budowniczego. Oczywiście, wszystkie te historie to bardzo stare ludowe podania i legendy, ale jednak, istnieje sugestia, że Ród Starków i Garth Zielony, który mógł być Zielonym Człowiekiem, są ze sobą powiązani. Jeśli Ostatni Bohater był Starkiem, i on mógł być potomkiem Zielonych Ludzi. Więcej na ten temat powiemy w części drugiej tego zombie-widowiska, gdzie przyjrzmy się bliżej mitowi Królów Zimy.

W istocie, wiele Rodów z Reach, a nawet Lannisterowie, są uznawani za potomków Gartha – a zatem potencjalnie również Zielonych Ludzi. Gdybyśmy tylko wiedzieli kim tak właściwe są ci Zieloni Ludzie! Czy są bardziej podobni do ludzi, czy do Dzieci Lasu, a może czymś całkowicie odmiennym? Czy naprawdę mają na głowach rogi niczym satyrowie albo ludzie-jelenie, czy to po prostu bardzo pomysłowe czapki? A może są zmiennoskórymi, którzy jeżdżą na łosach jak Zimnoręki? Czy mogą być potomkami pierwszych z Pierwszych Ludzi, których Dzieci nauczyły swojej magii?

Gdybym miał nieco zawęzić pole do spekulacji, powiedziałbym, że raczej nie są Dziećmi, bo w przeciwnym razie nie używto by słowa ‘Ludzie’ by ich opisać. Ale gdyby byli kuzynami Dzieci, inną rasą ‘elfów’, być może wyższą… Naprawdę, chcę wierzyć, że są jakimiś super-istotami podobnymi do Cerrunosa, ale bardziej zachowawczą i sceptyczną opinią byłoby uznanie, że Zieloni Ludzie to ludzcy zmiennoskórzy albo zielonowidzowie. Jednak, to że żyją od 8 000 lat całkowicie odizolowani i samowystarczalni miałoby więcej sensu, jeśli są jakąś długowieczną rasą – tak jak Dzieci, które rozmnażają się bardzo rzadko i nigdy nie jest ich dużo.

Jeszcze jedno: wspomienia o człowieku-jeleniu można odnaleźć porozrzucane po całym Westeros, nawet w miejscach położonych daleko na północ, za Murem. Gdy Jon pozwala dzikim przejść przez Mur, zachowując się jak Król Ziarna, widzi budzących grozę ludzi z Lodowego Brzegu, którzy jeżdżą rydwanami z kości, które ciągną ogary wielkie jak wilkory – to prawdziwe dzikusy, mówi Tormund – po czym dostajemy następujące zdania:

Jedni mężczyźni mieli na kapeluszach poroża, a inny kły morsów. Jon szybko się zorientował, że te dwie grupy nie lubią się nawzajem.

Taniec ze smokami, tom II, Jon XII, str. 426

Być może to nic ważnego… a może robią to na pamiętkę rogatych zielonych ludzi. Na dodatek, jeden z dzikich, żyjący za dawnych dni Król Za Murem, był nazywany ‘Rogatym Lordem’ (the Horned Lord). Poprowadził atak na Westeros, ponoć używając czarnoksięskich sztuk, by przedostać się na drugą stronę Muru. To właśnie jemu zawdzięczamy słynny w Pieśni Lodu i Ognia truizm ‘Magia jest jak miecz bez rękojeści. Nie ma bezpiecznego sposobu by nią władać’ – zatem, wydaje się, że ów Rogaty Lord był kojarzony z czarnoksięstwem i magią, co pasuje do wyobrażenia, że Zieloni Ludzie dysponują jakąś magią. Dzicy nazwali na jego część gwiazdozbiór, Rogatego Lorda (który w Westeros zwie się Ogierem), więc musiał być kimś bardzo ważnym… a może, to motyw rogatych lordów był ważny, a król jedynie wykorzystywał potężną ideę (symbol), która istniała już wcześniej.

Dzicy żyją Za Murem, wewnątrz czegoś, co można by nazwać kulturową kapsułą czasu – więc wszelkie wierzenia i aspekty kultury, które mają wspólne z resztą Westeros, zapewne pochodzą z czasów przed wybudowaniem Muru. Motyw rogatych lordów pasuje do tego wzoru – odnajdujemy go również w najstarszych legendach z Reach, a zatem pomimo tego, że Reach jest bardzo, bardzo daleko od Lodowego Brzegu, może być jednym z elementów kultury Pierwszych Ludzi przeniesionych do kultury dzikich, pochodzącym z czasów zanim Mur odciął ich od reszty Westeros. A to okres kiedy (w przybliżeniu) powstał Święty Zakon Zielonych Ludzi i podobno żył Garth…

Przy okazji, Rogaty Lord to nazwa, której używają wyznawcy Wicca jako określenie swojego rogatego bóstwa – pełny tytuł to ‘Rogaty Lord Śmierci i Zmartwychwstania’ – więc możemy spostrzec, że George ukrywa w różnych miejscach nawiązania do różnych rogatych bóstw i królów ziarna… a będzie ich jeszcze więcej!

Jeśli Zimnoręki albo Ostatni Bohater są związani z Zielonymi Ludźmi, znaczyłoby to, że Zieloni Ludzie naprawdę przybili na północ i wywarli bezpośrednie wrażenie na mieszkających tam ludzi. Osha, jedna z dzikich, mówi, że za Murem nadal żyją Dzieci Lasu, Olbrzymy i ‘inne stare rasy, a wiemy, że co co Dzieci i Olbrzymów miała całkowitą rację. Inne stare rasy? Czy zaliczają się do nich Zieloni Ludzie?

Oczywiście, od samego początku Pieśni rogaci ludzie byli w samym centrum uwagi – a przynajmniej, ludzie posiadający silne wspomnienie o rogatych ludziach. Mam przez to na myśli to, że ktoś noszący na głowie poroże musiał wywrzeć ogromne wrażenie na Królach Burzy z Rodu Durrandonów, którzy nosili hełmy i korony przyozdobione porożem przes tysiące lat. Lordowie Burzy z Rodu Baratheonów podjęli ten zwyczaj, gdy Orys Baratheon pokonał ostatniego z Królów Burzy, Argilaca Durrandona i wziął jego za żonę jego córkę, a przez odziedziczył całą symbolikę Królów Burzy. To dlatego widzimy jako Robert i Renly galopują po okolicy w hełmach z porożem, a Stannis ma na swoim herbie czarnego jelenia. Renly posuwa się o krok dalej – gdy po raz pierwszy widzimy tę postać w Grze o tron, jest nazwany ‘zielonym rycerzem’.

Skąd zaczerpnęli taki wizerunek?

W folklorze ludzi z Krain Burzy nie ma żadnych odniesień do Gartha Zielonego, ale jak się wydaje, jeśli chodzi o nakrycia głowy, mają podobne gusta. I z całą pewnością są ulepieni z tej samej mitologicznej gliny: w Grze o tron, Martin daje nam aluzję wiążącą Roberta z mitologią związaną z rogatym bóstwem – w scenie gdzie Ned leży w lochach Królewskiej Przystani i majaczy w gorączce:

Zorientował się, że coraz więcej myśli o Robercie. Widział go w kwiecie wieku, kiedy Król był wysoki i przystojny, siedział na ogromnym rumaku w hełmie z ogromnyimi rogami, niczym bóg. Słyszał w ciemności jego śmiech, widział jego oczy, niebieskie i czyste jak górskie jezioro.

Gra o tron, Eddard XV, str. 602

He found himself thinking of Robert more and more.  He saw the King as he had been in the flower of his youth, tall and handsome, his great antlered helm on his head, his warhammer in hand, sitting his horse like a horned god.  He heard his laughter in his eyes, blue and clear as mountain lakes.

W oryginalnym tekście użyta jest fraza horned god – rogaty bóg.

Motyw składania rogatego bóstwa w ofierze pod koniec lata odnajdujemy także u Baratheonów – zarówno Robert jak i Renly są powiązywani z byciem ‘królami lata’, którzy giną gdy zima jest blisko. Panowanie Roberta składa się z długiego lata, a król przybywa do Winterfell mówiąc o bogactwie urodzaju południa, zaczynając od gadania o jedzeniu oraz winie i kończąc na kobietach. Tę scenę analizuje Sweetsunray w jej esejach o cyklu chthonicznym (związanym z bóstwami podziemi). Robert naśladuje także aspekt Gartha związany z płodnością i rogatym bogiem, rozsiewając swoje królewskie nasienie gdzie tylko się da. Jednocześnie, wojownicy Renly’ego są dosłownie nazwani ‘rycerzami lata’ przez Catelyn, a jego zbroja jest opisywana w następujących słowach, tuż przed tym jak król zostaje zamordowany: ‘miała ciemnozieloną barwę liści letniego lasu, tak ciemną, że zdawała się wypijać blask świec’. To dobry sposób na nawiązanie do lata, ale również zapowiedź mroczniejszego czasu. Ten opis tworzy powiązanie pomiędzy Renlym (zielonym rycerzem) i lasem… czyli miejscem do którego przynależy Zielony Człowiek.

Oczywiście, śmierci Roberta i Renly’ego są pełne odpowiedniego symbolizmu. Na chwilę przed tym jak Robert jest śmiertelnie raniony przez dzika, król poluje na białego jelenia w Królewskim Lesie. Motyw polowania na godło własnego rodu symbolizuje samozniszczenie Roberta – do którego doprowadził przez upicie się tak bardzo, że nie był w stanie przeżyć potyczki z dzikiem i przede wszystkim, przez ignorowanie problemów królestwa i nieodpowiedzialne zaniedbanie swojego obowiązku rządzenia. Po opuszczeniu komnaty, gdzie umiera Robert Ned komantuje całą tą sytuację, mówiąc:

– Nawet najlepszy rycerz nie może strzec króla wbrew jego woli.

Gra o tron, Eddard XIII, str. 487

(Dosłownie: Nawet najwierniejszy rycerz nie jest w stanie obronić króla przed nim samym)

Innymi słowy, Robert ma zamiar ‘złożenia jelenia w ofierze’, ale sam staje się złożonym w ofierze jeleniem. Po jego śmierci lato dobiega końca, podobnie jak dobry czas dostatku, a wszyscy zaczynają ginąć, spalać się i umierać z głodu. Na dodatek, Robert nosił zielony strój – swoje ubranie do polowań – gdy został zraniony i miał go na sobie aż do śmierci.

Śmierć Renly’ego pasuje jeszcze lepiej do rogatego bóstwa, ponieważ jego gardło zostaje poderżnięte, dokładnie w chwili gdy ubiera swoją zieloną zbroję i ozdobiony porożem hełm, jak gdyby był składany w ofierze. Wszystkie światła gasną, a ostatnie słowo Renly’ego to ‘zimno..’ – to powinno przywodzić nam na myśl koniec lata i początek Długiej Nocy, odpowiedni czas na ofiarę z rogatego bóstwa. Podobnie, chociaż Robert umiera w bardzo ciepłym pokoju, mówi ‘Bogowie, dlaczego tu tak zimno?’– no i oczywiście, Król Ziarna Jon ‘nigdy nie poczuł czwartego noża, tylko zimno’ – a zatem, ta sceny wyglądają jak przedstawienie początku zimny w chwili śmierci rogatego boga lub Króla Ziarna, tak jak domaga się tego legenda.

Dodając do tej symboliki, krótko po śmierci Renly’ego Catelyn myśli, że ‘Śmierć weszła do namiotu i zdmuchnęła jego życie równie niezawodnie, jak wiatr zdmucnął świecie’ (“Death came in that door and blew the life out of him as swift as the wind snuffed out his candles,”) – co w ciekawy sposób łączy śmierć Renly’ego z zapadnięciem złowrogich ciemności. W końcu został zamordowany przez istotę wyglądającą jak cień, przy pomocy ‘miecza zrobionego z cienia’. Przypomnijcie sobie, że zbroja króla była opisywana jako ‘tak ciemna, że zdawała się wypijać blask świec’ – wszystko co dotyczy jego śmierci jest powiązywane z gaszeniem światła i przynoszeniem ciemności. Przypomnijcie sobie również, że człowiek-jeleń zwykle jest solarną postacią – zwróćcie uwagę na to, że Renly jest ubrany w zieleń i złoto – a zatem, zabicie słońca jest tutaj zasugerowane jako zabicie człowieka-jelenia. A zabijanie słońca to oczywiście główny motyw Długiej Nocy.

To jedna z moich ulubionych scen, pomimo tego, że jest tak mroczna, ponieważ to jak Martin zdołał tutaj wpleść złożenie w ofierze rogatego boga w swoją prozę jest całkowicie zdumiewające. To scena którą zrozumieliby ludzie żyjący na ziemi cztery tysiące lat temu, intynktownie i wewnętrznie – i to wcale nie wyolbrzymienie.

Jak na razie, okazuje się, że Baratheonowie świetnie nadają się na rogatych bogów – zatem, nie sądźcie, że George pominął fragment historii o wskrzeszeniu – och nie, to byłoby jak strzał kulą w płot. Widzicie… powiedziałem Wam, że ten cały temat zielonych ludzi/rogatych bóstw ma coś wspólnego z zombie! Oto scena śmierci Roberta, z Gry o tron:

– Już powinien nie żyć. Nie widziałem jeszcze, żeby ktoś tak mocno uczepił się życia.
– Mój brat zawsze był silny – rzekł lord Renly. – Może niezbyt mądry, ale silny. – Jego czoło lśniło od potu. Mógłby być duchem Roberta, kiedy stał tak, młody, ciemnowłosy, przystojny.

Gra o tron, Eddard XIII, str. 487

To prawie tak jak gdyby Renly był duchem Roberta, który opuszcza jego umierające ciało i stoi nad swoim własnym trupem. A w Starciu królów, już po tym jak Robert został złożony w grobie, dostajemy ten opis króla Renly’ego autorstwa Catelyn, która widzi go, gdy organizuje turniej na drodze do Królewskiej Przystani:

Pośrodku, roześmiany i wpatrzony w walczących, siedział duch w złotej koronie ze swą młodą królową u boku.
Nic dziwnego, że lordowie gromadzą się wokół niego z takim zapałem – pomyślała. Wygląda jak Robert narodzony po raz wtóry.

Starcie królów, Catelyn II, str. 312

A zatem, dwukrotnie widzieliśmy, jak Renly nazywany jest duchem Roberta-Rogatego Bóstwa, a w powyżzym cytacie, szczególnie z Robertem narodzonym na nowo. Jest widmowym. wskrzeszonym rogatym bóstwem, dokładnie kimś kogo szukamy. Na dodatek, zawiera sprzymierza się z Wysogrodem, czyli dawną siedzibą królewskiej dynastii Gardenerów, wywodzącej się od Gartha, obecnie znajdującej się we władaniu Rodu Tyrellów – a do jego jeleniej korony dodane zostały motywy symbolizujące jego małżeństwo z Margaery Tyrell – złote róże i barwy Wysogrodu. Innymi słowy, wskrzeszony, widmowy, zielony Renly-rogate bóstwo jest w szczególności powiązywany z Garthem, poprzez swój sojusz z Wysogrodem…

… a najlepsze jest to, że po tym jak Renly umiera w swoim ‘szmaragdowym zamku’, sam jest ‘wskrzeszony’, że się tak wyrażę. Przypomnijce sobie, że podczas Bitwy na Czarnym Nurcie Garlan Tyrell zakłada zieloną, przyozdobioną porożem zbroję Renly’ego i dzięki maskaradzie ratuje sytuację – przebiera się za Ducha Renly’ego. W Nawałnicy mieczy Davos słyszy opowieść o zakończeniu bitwy:

Lannisterowie uderzyli na niego z flanki, a chwiejni chorążowie opuścili go całymi setkami w godzinie największej potrzeby.
– Widziano też cień króla Renly’ego – mówił kapitan – który kładł ludzi trupem na lewo i prawo, wiodąc przednią straż lwiego lorda. Powiadają, że jego zielona zbroja lśniła w widmowym blasku dzikiego ognia, a na porożu tańczyły złote płomienie.

Nawałnica mieczy, tom I, Stal i śnieg, Davos II, str. 139

W porządku, wszystko świetnie, teraz naprawdę jest zmartwychwstałym zielonym rogatym bóstwem. Weźcie pod uwagę kto tak naprawdę siedzi w tej zbroi: Garlan, Tyrell, którego imię pochodzi od ‘Garth’ (Garlan, Garth). To wzmacnia symbolizm rogatego boga i ponownie wiąże wskrzeszonego Renly’ego z Garthem Zielonym. Sugeruje również użycie ‘zmieniania skóry’ do przejęcia ciała, tak jak Bran robi z Hodorem, ponieważ mamy tu jedną osobę noszącą ‘skórę’ innej i udającą ją. Z tego może być jakiś kłopot. Ale o co chodzi z tym ognistym złotym porożem? Czy znowu się okaże, że to coś o Azorze Ahai?

***

Garth Vader.

Powstanie tego rozdziału było możliwe dzięki wsparciu udzielonym na Patreonie przez niedawno mianowaną kapłankę Kościoła Gwieździstej Mądrości z Kristin House – Lady Dowódcę Daenyrę Flint z Nocnego Fortu, mścicielkę Dzielnego Danny’ego.


Oto Ser Dontos, przekazujący opowieść o zmartwychwstałym Renlym Sansie, w Starciu królów:

– Przebili się przes wojska Stannisa jak kopia przez dynię, a każdy z nich wył niczym zakuty w stal demon. Czy wiesz, kto prowadził straż przednią? Czy wiesz? Czy wiesz? Czy wiesz?

– Robb?

To by było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, ale…

– To był lord Renly! Lord Renly w zielonej zbroi ze złotym porożem lśniącym w blasku ognia! Lord Renly ze swą długą włócznią w ręku! Powiadają, że własnoręcznie zabił ser Guyarda Morrigena i tuzin innych wielkich rycerzy. To był Renly, to był Renly, to był Renly! Och, chorągwie, kochana Sanso! Och, znowu być rycerzem!

Starcie królów, Sansa VII, str. 741

‘Ognisty wojownik wiodący armię demonów’ dobrze pasuje do naszej interpretacji Azora Ahai jako ‘tego złego’, który spowodował Długą Noc. Co najważniejsze, ten wskrzeszony płonący człowiek-jeleń, którym stał się Renly to prostu imitacja związanego z płonącym jeleniem symbolizmu Stannisa, który oczywiście gra rolę Azora Ahai. Tak naprawdę, w herbie Stannisa jest zawarta sprytna gra słów – ponieważ jelenia (stag) można również nazwać hart (samiec jelenia, byk) – a zatem, ten herb tak naprawdę pokazuje na dwa różne sposoby tą samą rzecz – płonącego jelenia (fiery hart) i płonące serce (fiery heart). Oczywiście, to bardzo pomysłowy kalambur,  ale daje nam również bardzo, bardzo ważne przesłanie – płonący człowiek-jeleń (stag man), ognisty jeleń, fiery hart jest nierozłącznie związany z fiery heart, ognistym sercem R’hlorra, symbolem magii ognia i Azora Ahai.

Zarówno Renly, jak i Stannis pokazują nam wizerunek wersji Azora Ahai, ognistego rogatego lorda, ale takiego, który jest w pewnym sensie trupem. I znów, twierdzę, że jeśli spojrzymy na to przez pryzmat mitologii, taka symbolika ma całkowicie sens – w opowieściach o Azorze Ahai i Ostatnim Bohaterze chodzi przede wszystkim o naprawienie ‘zepsutego’ cyklu pór roku, a przecież dokładnie o to samo chodzi w mitologii rogatego boga i króla ziarna – o zmianę pór roku. Rogate bóstwo dokonuje tego przez śmierć, a później powstanie z martwych – i dlatego w pobliżu Azora Ahai i Ostatniego Bohatera ciągle widzimy motywy zmartwychwstania i zombie. Teraz, gdy lepiej rozumiemy co oznacza ten obraz ‘człowieka-jelenia’, jesteśmy w stanie spostrzec, że to kolejna wskazówka, że cała ta historia z Garthem i/albo Zielonymi Ludźmi jest związana ze sprawą Azora Ahai/Ostatniego Bohatera i tego, jak zakończyła się Długa Noc.

Uważam, że to dlatego George robi tako szum wokół smoczych rogów, pokazując nam nawet smocze rogi używane jako instrumenty muzyczne, tak jak rogi innych zwierząt. Azor Ahai jest silnie związany ze smokami – z tego powodu uważam, że motyw ‘ognistego rogatego lorda Azora Ahai’ pokrywa się z motywem rogatego smoka, albo ‘człowieka-smoka’ (jak w Aegon Smok).

George robi także użytek z faktu, że współczesny chrześcijański obraz Szatana jako diabła z rogami barana albo nogami kozła to w gruncie rzeczy zniekształcona wersja klasycznego motywu rogatego bóstwa – zaczęto go używać, by zszargać reputację pogańskich wierzeń w oczach wyznawców. Baphomet autorstwa Eli Levi’ego, powstały w 1855 roku to kolejny przykład mroczniejszej, bardziej okultystycznej interpretacji archetypu rogatego bóstwa – moim zdaniem George zaczerpnął z tej właśnie mitologii tworząc postać Azora Ahai. Tak naprawdę ‘Baphomet’ nie jest taki straszny jak się wydaje, a w związanych z nim opowieściach jest sporo ciekawych koncepcji związanych z równowagą pomiędzy męskością i kobiecością, wyższą świadomością, wiedzą, nauką itd. To temat który będziemy musieli rozwinąć innym razem, ale przykład tej postaci jest użyteczny, by pokazać, że jest dużo precedensów dla mroczniejszej, a nawet demonicznej wersji rogatego bóstwa – takiej jaką widzimy u Stannisa i wskrzeszonego Renly’ego (mamy nawet sporo sytuacji, gdzie Stannisa nazywają ‘czcicielem demonów’, co uzupełnią taką teorię).

Wracając do sceny Bitwy na Czarnym Nurcie, którą dopiero co cytowaliśmy, mamy tam symbolikę Ostatniego Bohatera! Zastanówmy się nad dokonaniami ognistego zmartwychwstałego Renly’ego – zabił Guyarda Morrigena w pojedynku, a potem dwunastu innych wielkich rycerzy. Guyard prowadzi grupę dwunastu (+ jednego), tak jak Ostatni Bohater miał swoją dwunastkę. A zatem, Guyard byłby Ostatnim Bohaterem – a jego symbolizm do tego pasuje. Jest nazywany Guyardem Zielonym i był członkiem Tęczowej Gwardii Renly’ego, a to oznacza, że jest ‘zielonym rycerzem’, tak jak sam Renly (który został tak nazwany tuż przed swoją śmiercią). Zamkiem rodu Morrigenów jest Wronie Gniadzo (Crow’s Nest), położone w Krainach Burzy, a ich herbem jest czarna wrona lecąca przez ‘burzową zieleń’.

Innymi słowy, Guyard to zielony rycerz i czarna wrona, która prowadzi grupę dwunastu, zupełnie tak jak Ostatni Bohater – taka sytuacja przywodzi nam na myśl zielonego człowieka, który dołącza do Nocnej Straży i staje się ‘wroną-Ostatnim Bohaterem’. Niestety, Ostatni Bohater ginie! O nie! Co robić! Czas zrobić zombie zielonego człowieka.

Teraz pomysł, że Zimnoręki to nieumarły zielony człowiek nie wydaje się taki naciągany, co nie?

Zgrupowanie dwunastu rzeczy, którym przewodzi trzynasta, to coś co lubię nazywać ‘matematyką Ostatniego Bohatera’ – a tutaj, Guyard to ‘wielki rycerz’, godny miejsca w Tęczowej Gwardii Renly’ego, który umiera u boku dwunastu innych ‘wielkich rycerzy’. Jak pokazueje nam Guyard Zielony podczas Bitwy na Czarnym Nurcie, ta matematyka zawsze towarzyszy Ostatniemu Bohaterowi w formie jakiejś metafory. W scenie, gdzie Renly gra rolę zielonego człowieka, który ma zostać złożony w ofierze, widzimy dokładnie to samo – przypomnijcie sobie następujące zdanie z tamtego rozdziału: ‘Śmierć weszła do namiotu i zdmuchnęła jego życie równie niezawodnie, jak wiatr zdmucnął świecie’. Przez ‘jego świece’ Catelyn ma na myśli dwanaście żelaznych mosiężników (piecyków na koks), które zamieniły namiot Renly’ego w ‘magiczny zamkek, jarzący się szmaragodową łuną’. Śmierć Renly’ego jest bezpośrednio powiązywana ze zgaszeniem świecy, a potem porównana do dwunastu innych świec – zatem, mamy tutaj tą samą metaforę – grupę dwunastu, której przywodzi trzynasta, a wszyscy jej członkowie giną. Jako pewnego rodzaju ćwiczenie w czytaniu, możecie poszukać innych zestawień dwunastu rzeczy, którym towarzyszy trzynasta w jakiś sposób wyróżniona. Słowo ‘tuzin’ albo ‘dwanaście’ pojawia się bardzo często, ale to ta trzynasta rzecz dopełnia wzoru.

A zatem, Guyard i Renly grają rolę Zielonego Człowieka-Ostatniego Bohatera, gdy umierają, otoczeni przez dwunastu (pewnego rodzaju towarzyszy. Kto zabija Ostatniego Bohatera? W obydwu scenach to ta sama osoba – ktoś odgrywający rolę demonicznego, nieumarłego Azora Ahai. Przypomnijcie sobie, że gdy Renly był ‘zielonym człowiekiem’ zabił go właśnie cień Stannia, przy pomocy wersji Światłonoścy, ‘miecza z cienia’. Guyard ginie z ręki wskrzeszonego Renly’ego, ognistego rogatego booga prowadzącego zastęp demonów. Kogoś, kto po prostu naśladuje symbolikę płonącego jelenia Stannisa, oczywistego symbolu Azora Ahai.

Co to wszystko nam mówi? Zatem, wydaje się, że Azor Ahai i Ostatni Bohater walczą i zabijają się nawzajem – może również istnieć jakiś cykl, ponieważ widzimy, że Renly gra obydwie role – najpierw składanego w ofierze Ostatniego Bohatera, a później nieumarłego Azora Ahai, który zabija Ostatniego Bohatera. Zaproponowałem, że pomiędzy Azorem Ahai i Ostatnim Bohater mogło być pokrewieństwo ojca i syna albo brata i brata – takiego, gdzie są dla siebie adwersarzami i stają przeciwko sobie. Być może coś takiego mamy tutaj.

W istocie, śmierć Roberta również pasuje do tego wzoru ‘rogatego zielonego człowieka zabijanego przez rogatego Azora Ahai’ – gdy umiera, ma na sobie zielony strój, a śmiertleny cios zadaje ‘czarny diabeł’, bo właśnie tak nazywa Robert dzika, którego jego zdaniem przysłali bogowie, by go ukarać. Azor Ahai dziki dzik? Przypoimna się żart Renly’ego z serialu telewizyjnego, gdzie stwierdza, że ‘dym i sól’ Azora Ahai sprawia, że brzmi trochę jako wędzona szynka. Chichoczcie jeśli chcecie, bo to całkiem niezły żart, ale tak naprawdę kluczowy jest tutaj ‘czarny diabeł wysłany przez bogów’, który zabija zielonego człowieka. Na dodatek, kieł dzika jest podobny do rogu.

Ród Morrigenów, z którego pochodzi Guyard, to świetny przykład tego, jak George wykorzustuje herb i historię każdego Rodu, by wzmocnić ważne metaforu w swojej opowieści. Cała przeszłość Morrigenów jest zbudowana na wzór momentu, gdzie Guyard gra rolę Ostatniego Bohatera w metaforze, jako czarna i zielona wrona prowadząca grupę dwunastu, tylko po to, by zginąć z ręki postaci odgrywającej Azora Ahai. Krótko mówiąc: znamy tylko dwóch historycznych członków Rodu Morrigenów, a obydwu zabiło coś, co symbolizuje Azora Ahai – smok i człowiek, który ‘był krwią smoka’. Dickona Morrigena zabił smok Królowej Rhaenys, Meraxes, podczas bitwy zwanej ‘Ostatnią Burzą’. To właśnie tam Argilac, ostatni z Królów Burzy z Dynastii Durrandonów, spotkał swoje przeznaczenie, co umacnia metaforę umierającego człowieka-jelenia. Samego Argilaca zabiła inna osoba z krwią smoka, targaryeński bękart Orys Baratheon, który potem sam został człowiekiem-jeleniem… chociaż… może byłby raczej smoko-jeleniem.

Następnie dostajemy Morrigena, który porzucił swoje nazwisko, by zostać Ser Damonem Pobożnym z Zakonu Synów Wojownika, tylko po to, by zginąć z podczas próby siedmiu, walcząc przeciwko Maegorowi I Targaryenowi, zwanego Maegorem Okrutnym. Koniec końców mamy trzy martwe wrony z Rodu Morrigenów, zabite przez: demonicznego ognistego jelenia Renly’ego, prawdziwego złotego smoka Meraxesa i najbardziej potwornego z Targaryenów,, Maegora Okrutnego. Cała ta historia służy wzmocnieniu pomysłu, że Ostatniego Bohatera najwidoczniej musi zabić Azor Ahai.

Ale tu dochodzimy do ważnego momentu – Ostatni Bohater jest znany z tego, że wygrał, nie z tego, że przegrał. Wszystkie te sceny gdzie zarzynano zielonego człowieka-Ostatniego Bohatera oznaczały przegraną dla ich strony – nie były bohaterskimi ofiarami, dzięki którym osiągnięto zwycięstwo. Uważam, że wyjaśnienie jest proste: śmierć Ostatniego Bohatera to tylko jeden z pierwszych kroków na drodze do zakończenia Długiej Nocy. Według mojeje teorii, Ostatni Bohater musi umrzeć, by stać się zmiennoskórym zombie, a dopiero wówczas zmierzyć się z Innymi i zwyciężyć Długą Noc. To zmartwychwstanie rogatego bóstwa i króla ziarna przynosi wiosnę.

W zasadzie, to co tutaj widzimy, ci rogaci Azorowie Ahai zabijający zielonego Ostatniego Bohatera, najlepiej opisuje ‘cykl dwóch rogatych bóstw, które zabijają się nawzajem’. To nie przypadek. W niektórych opowieściach rogaty bóg jest przedstawiany jako dwójka braci albo syn i ojciec. Co sześć miesięcy jeden z nich zabija drugiego – najsłynniejszą z tych opowieści jest historia o Królu Dębu (Oak King) i Królu Ostrokrzewu (Holly King). O tych dwóch możnaby napisać cały esej, ale w skrócie, chodzi o to, że są jak dwa aspekty tego samego bóstwa, a jednak, również niczym rywalizujący bracia – Król Ostrokrzewu reprezentuje zimię, a Król Dębu lato. Ich cykl braterskiego bogobójstwa to po prostu jeden ze sposbów na przedstawienie cyklu pór roku¹ przy pomocy umierających bógów.

Ten cykl dobrze widać na przykładzie Stannisa i Renly’ego. Demoniczny Stannis zabija zielonego Renly’ego, a potem ‘zmartwychwstały’ Renly powraca na czele zastępu demonów, by pokonać siły Stannisa podczas Bitwy na Czarnym Nurcie. To działa w obie strony – Robert, Rogaty Bóg zabija człowieka-smoka, Rhaegara, nad Tridentem. Jednak, Robert jest nazywany ‘demonem znad Tridentu’, więc zieloni rogaci ludzie też mogą być demonami. Nad Czarnym Nurtem, dziki ogień wyzwolony przez Tyriona (który jest po tej samej stronie co wskrzeszony Renly) jest nazwany ‘nefrytowym demonem’ (jade demon, który wydawał się mieć ‘ręce i palce z zielonych płomieni’. To ten sam motyw. A to wszystko wskazuje nam, że jest jakiś cykl, gdzie rogaci bogowie obydwu rodzajów giną i zmartwychwstają. W końcu, to Pieśń Lodu i Ognia. Ludzie, wszyscy giną. Ważne jest, że to co martwe, nie może już umrzeć, lecz powstaje mocniejsze i silniejsze.

W przyszłości porozmawiamy więcej o tym motywie rywalizujących rogatych bóstw, ale tym co na razie powinniśmy z niego wynieść jest to, że zarówno Ostatni Bohater jak i Azor Ahai są powiązani z tą biorącej się ze zbiorowej nieświadomości mitologią otaczającą rogatego boga. Wydaje się również, że wydarzenia, które otaczają ich śmierci i zmartwychwstania leżą w samym sercu opowieści o Długiej Nocy i Wojnie Po Świt.

Podsumowując to, co dopiero co się dowiedzieliśmy: możemy dostrzec, że Martin wplata motyw rogatego bóstwa i archetyp króla ziarna w swoją opowieść, na kilka przeplatających się sposobów. Koncepcja uosobienia zmian pór roku jako śmierci i zmartwychwstania bóga płodności doskonale pasuje do świata Martina, w którym zmieniające się pory roku to poważna sprawa. Porównywanie składanego w ofierze bóstwa urodzaju, które jest wskrzeszane na wiosnę z postaciami, które poddają się procesowi śmierci i zmartwychwstania, by doprowadzić do zakończenia Długiej Nocy, takich jak Ostatni Bohater i przypuszczalnie Jon Snow, ma sens. Chociaż nie ma pewności, wydaje się, że Zimnoręki pasuje to tej symboliki – z tego powodu uważam, że mógł być zielonym człowiekiem albo/i jednym z członków drużyny Ostatniego Bohatera, a przynajmniej wskrzeszonym zmiennoskórym albo zielonowidzem, który strzeże Nawiedzanego Lasu.

A co z tymi dwunastoma towarzyszami Ostatniego Bohatera? Co z pierwszymi braćmi z Nocnej Straży? Czy oni także mogli być zombie?

Ależ oczywiście… Ale dzisiaj kończy się nam czas, więc ten temat wstanie z martwych za trzy dni i da życie innemu odcinkowi, pod tytułem ‘Święty Zakon Zielonych Ludzi 2: Król Zimy, Właca Trupów’ zwanego również ‘Nieumarła Nocna Straż’. Jest już napisany i nagrany. Pierwotnie był częścią snenariusza tego odcinka, ale zamiast publikować ponad trzy godzinny podcast, chwyciłem mój zabijający zombie miecz i przeciąłem go w połowie. Część druga będzie krótsza od tej, więc wypatrujcie jej o wschodzie księżyca trzeciego dnia.

Na początku zamierzałem pisać tylko o zmiennoskórych, bez Zielonych Ludzi, ale nieustannie natrafiałem na odniesienia do zielonych ludzi i rogatych bóstw (jak widzieliście), a w kolejnym odcinku będzie ich jeszcze więcej. Próbowałem nawet podzielić ten odcinek na dwa, jeden o zombie i jeden o zielonych ludziach, ale nie dało się ich rozłączyć – ich duchy były wymieszane zbyt długo. Jak mówiłem, uważam, że pomysły dotyczące zmartwychwstałego boga płodności to pryzmat przez który musimy patrzeć na wskrzeszenie Jona i nadchodzące bycie zombie, a zatem kontekst w którym musimy zrozumieć Ostatniego Bohatera i problem zakończenia Długiej Nocy. I to dlatego podzieliłem się z Wami moimi przemyśleniami na temat zombie, Ostatniego Bohatera I Świętego Zakonu Zielonych Ludzi w tym samym czasie. Oni po prostu stanowią jedną całość.

A zatem, do zobaczenia za trzy dni. A jeśli jakaś wrona poprosi Was o ziarno – nie dawajcie jej żadnego.


Jak zwykle, mam ogromny dług wdzięczności wobec tych, którzy wspomagają mnie na Patreonie, to właśnie dzięki nim ogień w piecach Mitycznej Astronomii nadal płonie. Zaczęliśmy robić dyskusje poprzedzające odcinek, gdzie rozmawiamy na tematy, o których będą najbliższe podcasty, więc to jedna z rzeczy której możecie oczekiwać, gdzy decydujecie się na dołączenie do naszej kampanii na Patreonie. Jak zawsze, dzięki dla zespołu Animals as Leaders, za zaopatrywanie naszej serii w muzykę – ich nowy album The Madness of Many niedawno wyszedł, i oczywiście jest świetny, więc proszę, rzućcie na niego okiem. Wielkie dzięki dla Martina Lewisa, który zapewnił wokalne wykonania fragmentów z książek, które cytowałem w tym odcinku. Pomagała mu Ametystowa Koala. Obecnie Martin wykonuje rozdziały z pierwszego tomu, Gry o tron, na swojej stronie na Facebooku o nazwie Echa Lodu i Ognia, więc zerknijcie tam. Może poznacie go z naszego wspólnego ocinka z History of Westeros, o Wielkim Cesarstwie Świtu, gdzie również wykonywał wokale.

***

Tłumaczenie wykonał Bluetiger z Bursztynowego Kompendium. Autorem tekstu jest LML z The Mythical Astronomy of Ice and Fire.


Autor i tłumacz dziękują również Tobie, za okazane zainteresowanie.

Do zobaczenia!

przyp. tłum.

Według znawcy mitologii Roberta Gravesa, Król Ostrokrzewu to personifkacja zimy, a Król Dębu Lata. Monarchowie, często uznawani za braci, toczą pojedynki w przesilenie letnie i zimowe. Za pierwszym razem wygrywa Król Ostrokrzewu, więć dni stają się coraz krótsze, za drugim na odwrót. W innej wersji, Król Dębu jest najpotężniejszy w Dzień Śródlecia (Midsummer), jego moc stopniowo maleje, w Dzień Jesiennej Równonocy jego brat zyskuje przewagę, która trwa do Przesielenia Zimowego. Cykl trwa nieustannie, tworząc tzw. Koło Roku (o którym wspomina Andrzej Sapkowski, opisując kalendarz elfów Aen Seidhe w jednym z tomów Sagi o Wiedźminie).

Robert Graves omawia wiele par mitologicznych postaci, które jego zdaniem są oparte na tym archetypie – Lugha i Balora, sir Balana i sir Balina z legend arturiańskich, Gawena i Zielonego Rycerza (poemat Pan Gawen i Zielony Rycerz badał i przetłumaczył J.R.R. Tolkien), Jezusa i Jana Chrzciciela, a także rudzika i strzyżyka (w kontekście PLIO ta para jest szczególnie interesująca).

Ze strzyżykiem (ang. wren) wiąże się tradycja Dnia Strzyżyka, czyli Wren Day. Prawdopodobnie ma związek z wyobrażeniem, że ten ptak symbolizuje stary rok – zatem, w okolicach przesilenia zimowego (obecnie Wren Day obchodzi się 26 grudnia) organizowane jest ‘polowanie’. Według jednej z legend, strzyżyk to uzurpator, ponieważ gdy Bóg zastanawiał się jaki ptak powinien być Królem Ptaków, zorganizował zawody. Orzeł był bliski zwycięstwa, ale w ostatniej chwili na prowadzenie wysunął się strzyżyk. Okazało się, że przebiegły ptak schował się na grzbiecie orła i w ten sposób skradł tron. Warto zauważyć, że wren brzmi dokładnie tak jak ren – możliwie więc, że imię Renly pochodzi od Ren-ly, czyli podobny do strzyżyka.

O podobnym archetypie pisał jeden z ojców antropologii, Sir James George Frazer, w książce Złota gałąź – w rozdziale Bitwa Zimy z Latem, jednak Frazer uznawał, że Królowie Dębu Królowie Zimy to tak naprawdę manifestacje tej samej postaci, którą nazywał Świętym Królem albo Królem Lasu.

22 thoughts on “Ostatni Bohater i Król Ziarna

  1. Pingback: Król Zimy, Władca Śmierci – Wstęp i rozdziały I oraz II | The Amber Compendium of Myth

  2. Pingback: Ciemne i mocne, zdolne oprzeć się mrozowi. | The Amber Compendium of Myth

  3. Pingback: Wieczerza po Ostatniej Wieczerzy. | The Amber Compendium of Myth

  4. Pingback: Szepty w Lesie | The Amber Compendium of Myth

  5. Pingback: The Amber Compendium of Myth

  6. Pingback: Which episodes of The Mythical Astronomy by LML are available in Polish? | The Amber Compendium of Myth

  7. Pingback: Straż Długiej Nocy – Część I | The Amber Compendium of Myth

  8. Pingback: Straż Długiej Nocy – Część II | The Amber Compendium of Myth

  9. Pingback: Straż Długiej Nocy – Część III | The Amber Compendium of Myth

  10. Pingback: Straż Długiej Nocy – Część IV | The Amber Compendium of Myth

  11. Pingback: Straż Długiej Nocy – Część V | The Amber Compendium of Myth

  12. Pingback: Straż Długiej Nocy – Część VI | The Amber Compendium of Myth

  13. Pingback: Straż Długiej Nocy – Część VII | The Amber Compendium of Myth

  14. Pingback: Straż Długiej Nocy – spis treści. | The Amber Compendium of Myth

  15. Pingback: Straż Długiej Nocy | The Amber Compendium of Myth

  16. Pingback: Mityczna Astronomia Lodu i Ognia PL: Listopad/Grudzień 2017 | The Amber Compendium of Myth

  17. Pingback: Kalendarz adwentowy – 9 grudnia 2017 | The Amber Compendium of Myth

  18. Pingback: Mityczna Astronomia Lodu i Ognia w 2018 roku | The Amber Compendium of Myth

  19. Pingback: MITYCZNA ASTRONOMIA LODU I OGNIA – tłumaczenia na polski | The Amber Compendium of Myth

  20. Pingback: Ostatni Bohater i Król Ziarna – w odcinkach | The Amber Compendium of Myth

  21. Pingback: Mityczna Astronomia: Wstęp (część 2) – FSGK.PL

  22. Pingback: Taniec z Mitami: Ashara Dayne – FSGK.PL

Comments are closed.