Straż Długiej Nocy

LML przedstawia:

Mityczną Astronomię Lodu i Ognia

Trylogię Święty Zakon Zielonych Zombie

(Ostatni Bohater i Król Ziarna – The Last Hero and the King of Corn, Król Zimy, Władca Śmierci – King of Winter, Lord of Death, Straż Długiej Nocy – The Long Night’s Watch)

You can read the original text here.

Straż Długiej Nocy

w przekładzie Bluetigera


Witajcie przyjaciele i mityczni astronomowie, z tej strony Wasz gwieździsty gospodarz, Lucifer Means Lightbringer. Jesteśmy tu, by położyć kres tej całej sprawie z zombie, raz na zawsze. A przynajmniej do zmroku… tych umarlaków trudno zatrzymać. Myślę, że w dwóch poprzednich odcinkach przedstawiłem moje tezy na tyle szczegółowo, że teraz nie ma potrzeby tracić czasu na ich powtarzanie. Skoro nadal to czytacie, zapewne podobały Wam się dwa pierwsze odcinki o Zielonych Zombie – i mniej więcej zrozumieliście o co chodzi z nieumarłymi zmiennoskórymi i wskrzeszonym, nieumarłym bóstwem płodności.

Na początku części drugiej wspomniałem, że podczas poszukiwań wskazówek wiążących Zielonych i Rogatych Ludzi z Północą, w części pierwszej sporo rozmawialiśmy o Ostatnim Bohaterze – ale nadal istniała potrzeba zbadania północnej kultury i Nocnej Straży. A zatem, nie twierdzę, że wykonaliśmy wyczerpującą analizę folkloru z Północy – ale uporaliśmy się z Królem Zimy i Kurhanowym Królem – a wydaje się, że to ta dwójka ma całkiem silne związki z Garthem Zielonym, albo ogólnie z ‘rogatymi ludźmi’.  Ostatnim razem skończyłem na tym, że nieumarły zmiennoskóry zombie potrzebuje jakiejś pomocy – tak więc, nadszedł czas by porozmawiać o towarzyszach Ostatniego Bohatera i pierwotnej Nocnej Straży.

Serdeczne dziękuję! dla wszystkich, którzy wspierają nas na Patreonie. Po pierwszym odcinku o zielonych zombie zarejestrowało się kilka nowych osób – doceniamy to. Jeśli chcielibyście dołączyć do Mitycznej Astronomii na Patreonie i umożliwiać dalsze działanie i ulepszanie tego programu, udajcie się na mojego bloga. Dzięki dla jedynego w swoim rodzaju George’a R.R. Martina, oby jego kreatywność zawsze swobodnie płynęła na papier przez pióro.

***

Trzynastu Zombie.

Ten rozdział zasponsorował The Orange Man, którego witamy w szeregach Kościoła Gwieździstej Mądrości.


Może tak po prostu Wam to powiem – myślę, że dwunastu umarłych towarzyszy Ostatniego Bohatera tak naprawde było dwunastoma nieumarłymi towarzyszami. Innymi słowy, trzynastu pierwszych członków Nocnej Straży mogło być nieumarlymi zmiennoskórymi lub zielonowidzami. Być może początkowo byli Zielonymi Ludźmi albo potomkami ludzi i Zielonych Ludzi (jeśli to jakaś osobna rasa, a nie zwyczajni ludzie). Naturalnie, uważam, że dowodów potwierdzających taką teorię jest pod dostatkiem – w przeciwnym razie nie robiłym z tego tematu na podcast i esej. Tak więc, będziemy jednocześnie omawiać potencjalne dowody na to, że bracia z Nocnej Straży to chodzący umarli oraz Zieloni i Rogaci Ludzie.

Powiedziano nam, że wszyscy towarzysze Ostatniego Bohatera zginęli. Nie mam nic przeciwko temu – po prostu sądzę, że to wcale nie był koniec ich historii. Wręcz przeciwnie, uważam, że w jakiś sposób powstali z martwych i wypełnili swoją misję u boku nieumarłego Ostatniego Bohatera. Zauważyłem, że Martin lubi przemycać w swoich bajkach tak wiele prawdy jak tylko się da, więc pomysł, że dwunastka ‘martwych’ (dead) pomocników Bohatera była tak naprawdę dwunastką nieumarłych (undead) towarzyszy pasuje do motywu mitów, które okazują się bardziej prawdziwe niż się wydawało – tylko, że w zaskakujący sposób. Wydaje mi się, że dla George’a takie coś byłoby zabawne.

Rozważcie coś takiego: w micie o Ostatnim Bohaterze mówi się nam, że jego dwunastu kompanów zginęło zanim Dzieci Lasu udzieliły mu jakiejś bliżej nieokreślonej pomocy, przed tym jak zdobył smoczą stal i pokonał Innych. W takim wypadku Ostatni Bohater musiałby zmierzyć się z nimi w zasadzie w pojedynkę, chyba że Dzieci dosłownie walczyły z Innymi u jego boku, co zapewne również jest możliwe. Jednakże, w rzeczywistości istnieje również inne źródło potencjalnych informacji o Ostatnim Bohaterze, które daje nam podstawy, by przypuszczać, że nie stanął przeciwko Innym samemu. Pochodzi z Gry o tron¹, a dokładniej z rozdziału Brana w Winterfell, gdzie zgromadzone zastępy Północy piją i ekscytują się tym, że razem z Robbem wyruszą na wojnę:

Znacznie później, gdy podano już wszystkie słodycze, które popito galonami letniego wina, służba zebrała resztki jedzenia, złożyła stoły i ustawiła je pod ścianami, żeby zrobić miejsce dla tańczących.

Muzyka nabrała szalonego rytmu. Do instrumentów dołączyły bębny, a Hother Umber wydobył wielki zakrzywiony róg wojenny o srebrnych okuciach. Gdy śpiewak dotarł w ‘Nocy, która się skończyła’ do chwili, gdy Nocna Straż wyrusza w pole, by zmierzyć się z Innymi w Bitwie Świtu, Umber zadął w instrument tak głośno, że wszystkie psy się rozszczekały. 

Starcie królów, Bran III, str. 304

¹ Najwyraźniej LML pomylił rozdziały, ponieważ wspomniana scena ma miejsce podczas żniwnej uczty w Winterfell w ‘Starciu królów‘.

To wcale nie brzmi jak Ostatni Bohater błąkający się po pustkowiach. Nie brzmi to nawet tak jak Ostatni Bohater wyruszający z dwunastoma towarzyszami, by szukać Dzieci i prosić ich o radę. Brzmi to jak ****** Nocna Straż, uzbrojona i gotowa, odważnie wyruszająca by zmierzyć się z Innymi! Wiemy, że pokonanie Innych jest przypisywane Ostatniemu Bohaterowi oraz że jego czyny są odnotowane w annałach Nocnej Straży – zatem, niezwykle prawdopodobnym jest to, że ta opowieść o Nocnej Straży ruszającej w pole, by walczyć w Wojnie Świtu to tak naprawdę historia o tym, jak Ostatni Bohater prowadzi pierwszych członków Nocnej Straży. Ale jak to możliwie jeśli jego towarzysze zginęli? Czy to jacyś nowi? A może ci sami starzy kompani powstali z martwych?

Podobnie, Stannis mówi Jonowi, że ‘nawet Azor Ahai nie wygrał swoich wojen w pojedynkę’. Nie podano nam kto walczył u boku Azora Ahai, ale i tak, mamy świetną wskazówkę, że Azor Ahai narodzony na nowo prowadził armię zombie, w podobnym ustępie w Tańcu ze smokami. Mam tu na myśli fragment, gdzie Haldon Pół-Maester i Tyrion słyszą jak Benerro, Najwyższy Kapłan R’hlorra, głosi, że Daenerys Targaryen to spełnienie proroctwa o odrodzonym Azorze Ahai. Mówi coś o dymie i soli, lecie, które nigdy się nie kończy, a potem wspomina, że ‘sama śmierć ugnie kolan i ci, którzy zginą za sprawę Daenerys, narodzą się na nowo’ (dzięki dla Redactora Gangreena424 za przypomnienie mi o tym zdaniu). Dowiadujemy się stąd dwóch rzeczy . Po pierwsze, Azor Ahai to ktoś kto tryumfuje nad śmiercią, kto opiera się i pokonuje śmierć – jak dla mnie, to z całą pewnością brzmi jak ktoś zmartwychwstały, dosłownie – a  tematycznie, patrząc na motywy – dobrze pasuje do koncepcji, że podróż Ostatniego Bohatera przez zimne martwe krainy i pokonanie Innych to symbol wyprawy do krainy umarłych, by pokonać sam grób. Drugą rzeczą jest to, że ci, którzy polegną walcząc za jego sprawę narodzą się na nowo. Brzmi to jak typowa obietnica niebiańskiego życia wiecznego dla ‘wybranych’ wojowników Boga, ale może tu chodzić o coś bardziej dosłownego, rzeczywiste ‘narodzenie na nowo’ jako wojownik zombie, walczący u boku Azora Ahai.

Choć nie wiemy, czy Azor Ahai i Ostatni Bohater to ta sama osoba, ani czy są ze sobą powiązani, prawdopodobieństwo, że taki związek istnieje jest bardzo wysokie. Przynajmniej, są paralelnymi postaciami z mitów, które ponoć walczyły z Długą Nocą, przy pomocy magicznego miecza związanego ze smokami – i nie wygrali swoich wojen w pojedynkę. Kto wyruszył razem z nimi, by walczyć przeciw Innym? To musiała być Nocna Straż, co nie?

Myślę, że byłaby to grupa trzynastu ‘świeżych’ zombie zmiennoskórych Ostatniego Bohatera, zdolna do zmierzenia się z Innymi. Pomyślcie o dwunastu ludziach takich jak Zimnoręki lub ulepszonych, zmiennoskórych wersjach Berica, prowadzonych przez zmartwychwstałego gościa w typie Azora Ahai. O to właśnie chodzi. Bardziej interesuje mnie czym jest Zimnoręki, nie kim, ale gdybym miał zgadywać kim dokładnie jest, powiedziałbym, że członkiem drużyny Ostatniego Bohatera. Bez względu na to, czy rzeczywiście nim jest, sądzę, że stanowi dobry przykład tego kim oni byli, przynajmniej według mojej teorii – praktycznie nieśmiertelnymi zombie zmiennoskórymi.

Wyjaśniłem już dlaczego to, że Ostatni Bohater był zmiennoskórym zombie ma sens – ponieważ zombie nie czują zimna, głodu i zmęczenia, a zmiennoskórzy to teoretycznie najlepsi zombie – i ta sama logika dotyczy również towarzyszy Ostatniego Bohatera, pierwszych braci Nocnej Straży. Jeśli byli nieumarłymi zmiennoskórymi, byliby świetnie przygotowani do zmierzenia się z Innymi, za dnia i nocą. Żeby dowieść prawdziwości takiej tezy, musimy znaleźć wskazówki, że pierwotni członkowie Nocnej Straży byli i zmiennoskórymi i zombie – i dokładnie tym się dzisiaj zajmiemy. Przelotnie zastanawiałem się nad rozdzieleniem tych pomysłów na osobne rozdziały, ale wydaje się, że wskazówki dotyczące jednego i drugiego pojawiają się w tych samych scenach. A zatem, będziecie musieli znieść przechodzenie od teorii, że zwiadowcy Nocnej Straży byli zmiennoskórymi do tej, że byli nieumarłymi i z powrotem.

***


Nocna zmiana.

Tytuł tego rozdziału (The Graveyard Shift) nawiążuje do wyrażenia graveyard shift, czyli nocna zmiana, dosłownie grobowa/cmentarna zmiana.

Sponsorem tego rozdziału jest Ser Therion Black, Justyciariusz, władający mieczem z valyriańskiej stali, Furią, akolita Kościoła Gwieździstej Mądrości.


Uważam, że wiele rzeczy sugeruje koncept nieumarłej Nocnej Straży, zaczynając od tego, że sama Straż jest niejako wyrokiem śmierci. Wielu ludzi wstępuje do Nocnej Straży, by uniknąć wyroku śmierci, a nad wszystkimi Braćmi nieustannie wisi świadomość, że ciąży na nich wyrok śmierci, który uaktywni się gdy tylko spróbują opuścić Mur bez pozwolenia. Mormont mówi kandydatom na członków Straży, że ‘ich dawne życie dobiegło końca’ – co jak sugeruję, było niegdyś dosłownie prawdziwe. Wszystko w Straży jest ponure, smętne, zimne i pozbawione życia. To dlatego wizja Brana, gdzie ‘ujrzał przyrodniego brata, Jona, śpiącego samotnie w zimnym łóżku, a jego skóra stawała się coraz bledsza i twardsza, w miarę jak zapominał o wszelkim cieple’ działa równie dobrze jako opis procesu stawania się upiorem i opis codziennego życia w Czarnym Zamku. Oto jeden z pierwszych akapitów z rozdziału Jona, w Grze o tron:

Tutaj chłód go nie opuszczał. Jeszcze kilka lat i zapomni co to ciepło.

Gra o tron, Jon III, str. 173

To doskonały towarzysz dla wizji Brana i podobnie, działa równie dobrze jako zapowiedź (foreshadowing)  i zwyczajny opis. Kolejne zdanie kontynuuje ten motyw:

Włożył ubranie z szorstkiej wełny, które nosił na co dzień i usiadł na ławce, znużony, manipulując palcami przy zapięciu płaszcza. Tak zimno, pomyślał i zaraz przypomniał sobie ciepłe komnaty Winterfell, gdzie przez ściany płynęła gorąca woda niczym krew w ciele człowieka. W Czarnym Zamku trudno było znaleźć ciepło, ściany tutaj były zimne, a ludzie jeszcze zimniejsi.

Zimni, jak trupy, upiory i Zimnoręki. I zauważcie ten ciąg analogii, który pomaga utworzyć obraz zimnych ludzi: ciepła woda Winterfell jest porównywana do krwi, potem Jon nazywa ściany Czarnego Zamku zimnymi, sugerując mury o zimnej krwi, a potem mówi, że ludzie są zimniejsi od ścian – a zatem, dając sugestię ludzi o zimnej krwi. To przypomina płynącą zimną, niebieską krew Innych i suchą, zamarzniętą czarną krew upiorów.

Nie tylko ciepło jest zapominane – czarni bracia wyrzekają się przyjemności seksu, dobrej kuchni i wolności, a ich jedynym towarzystwem są inni skazani przestępcy. Tematycznie, są na wpół martwi. Jeśli pierwotni czarni bracia byli nieumarli, to miałoby pewien sens.

Gdy analizowaliśmy motyw nieumarłego Króla Zimy, widzieliśmy jak zima odpowiada fazie śmierci w cyklu Króla Ziarna i pór roku – tak samo ma się sprawa z czasem nocy. Nie nazywają tego ‘grobową zmianą’ (graveyard shift) bez powodu! Nocną Straż definuje jej nocna aktywność – a działa w krainach, które nieustannie znajdują się w uścisku śniegu i zimy… ich zamek jest dosłownie wbudowany w lodowy Mur. Ludzie, którzy pracują w ciemności, w czas najbardziej srogiej zimy – to właśnie wśród nich powinniśmy szukać zombie i nieumarłych Zielonych Ludzi.

Pod względem ogólnej symboliki, czerń to barwa śmierci. To przecież właśnie w czerń ubiera się zazwyczaj ktoś kto idzie na pogrzeb. Jeśli o to chodzi, to czy taki ubiór nie sprawia, że samemu wygląda się w połowie na trupa, jak słyszymy w Uczcie dla wron:

– Dziadek chciałby, żebyś podczas czuwania przy jego zwłokach wyglądał jak przystało królowi. Nie możemy przyjść do Wielkiego Septu cali mokrzy.

Wystarczy mi, że znowu muszę nosić żałobę – pomyślała. W czerni nigdy nie było jej do twarzy. Ze swoją jasną cerą wyglądała w czarnych strojach prawie jak trup.

Uczta dla wron, Cersei II, str. 143

“Your lord father would want you to look a proper king at his wake.  We cannot appear at the great sept wet and bedraggled.”  Bad enough I must wear mourning again.  Black had never been a happy color on her.  With her fair skin, it made her look half a corpse herself. 

Tym co sprawia, że zaczynam się zastanawiać, czy Martin bawi się tu w grę słów, a nie po prostu rzuca od tak sobie wskazówkę co do kompleksów Cersei, jest koncepcja noszenia czerni jako noszenia żałoby(ang. mourning (żałoba, lament, strój żałobny) jest bardzo podobne do morning, czyli poranek) Czarni bracia są ‘światłem, które przynosi świt’, czyli poranek, a także ‘mieczami w ciemnościach’ – ale paradoksalnie, zawsze są odziani w czerń, od stóp do głów. To wydaje się dziwne, ponieważ pokazana jest nam ważna postać zwana Mieczem Poranka, która włada białym mieczem o nazwie Świt, ubiera się na biało i żyje w białej wieży, nazwanej po białym mieczu – a mam tu na myśli ‘Wieżę Miecza z Bladego Kamienia’ (Palestone Sword Tower) w Starfall oraz ‘Wieżę Białego Miecza’ (White Sword Tower), w której mieszkał Arthur Dayne jako Królewski Gwardzista. Kolorem miecza poranka jest biel, prawda? A jednak, na Murze mamy czarnych braci uzbrojonych w czarne smocze szkło, odgrywających rolę miecza, który świeci w ciemności i przynosi świt – a teraz ma to sens. Noszą żałobę! Chyba można powiedzieć, że są czarnymi mieczami żałoby (black swords of mourning). Sugerowałem, że byli zombie, a tutaj dowiadujemy się od Cersei, że w rzeczy samej, noszenie czarnych ubrań żałobnych sprawia, że wygląda się ‘w połowie jak trup’.

Potencjalne podwójne znaczenie powyższego cytatu może być po prostu przypadkiem i w zamierzeniu autora wcale mogło nie być gry słów… ale to nie jedyna rzecz sugerująca nieumarłą Nocną Straż. Wspomniałem o niej głównie dlatego, że wydaje mi się zabawna. Ale przejdźmy do rzeczy i skonsultujmy się z jedną z najbardziej niedocenianych wyroczni w Pieśni Lodu i Ognia, Edda Cierpiętnika. Edd stopniowo wyrasta na źródło mądrości, tuż obok Starej Niani i Septona Bartha – i daje nam kilka wskazówek co do nieumarłej Straży. Oto fragment z Nawałnicy mieczy, gdzie Edd rozmawia z Samwellem w Twierdzy Crastera, tuż po tym, jak spalili ciało jednego z czarnych braci, Bannena:

– Słyszałeś, że wyruszamy z pierwszym brzaskiem, czy będzie słońce czy śnieg? Tak powiedział Stary Niedźwiedź. 

Czy będzie słońce czy śnieg. Sam zerknął niespokojnie na niebo. – Śnieg? – pisnął. – Je… jedziemy? Wszyscy?

– No, nie wszyscy. Niektórzy będą musieli iść na piechotę. – Otrzepał się. – Dywen twierdzi, że powinniśmy się nauczyć jeździć na martwych koniach, tak jak Inni. Mówi, że w ten sposób zaoszczędzilibyśmy na paszy. Ile w końcu może zeżreć martwy koń? – Edd zawiązał troki. – Nie za bardzo mi się podoba ten pomysł. Kiedy już dowiedzą się, jak zagonić do roboty martwe konie, przyjdzie kolej i na nas. Najpewniej to ja będę pierwszy. ‘Edd śmierć nie usprawiedliwia nieróbstwa. Nie leż tak. Wstawaj i łap za włócznię. Masz dziś w nocy wartę’. Ale może nie powinieniem się tym tak gryźć. Najpewniej zginię, nim odkryją ten sposób. 

Najpewniej wszyscy zginiemy, i to szybciej, niż byśmy chcieli – pomyślał Sam, dźwigając się niezgrabnie.

Nawałnica mieczy, Samwell II, str. 459

To świetny przykład, zdradzający prawie wszystko, jeśli moja teoria jest poprawna – martwi bracia z Nocnej Straży, obsadzający Mur. No przecież, to wszystko tu jest. Ed tak powiedział, więc nie zapominajcie o tym. (#mądrość-cierpiętnika) Tak właściwie, jest to również w przysiędze Nocnej Straży – ‘Będę żył i umrę ma moim posterunku’. Ale śmierć na warcie to żadna wymówka, więc wstawaj i wracaj na stanowisko, umarlaku! Zauważcie również to, że bracia mają wyjechać z pierwszym brzaskiem – o świcie – co podkreśla rolę czarnych braci, którzy noszą żałobę jako tych, którzy przybywają wraz ze świtem. Gdy nadjadą, za wierzchowce będą mieć umarłych koni sześć, yeeeee ha! Jak w piosence z westernu.

Okazuje się, że jest również mowa o umarłych obsadzających inne fortece Nocnej Straży – ten fragment pochodzi z Gry o tron, gdzie Jon zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, jaka naprawdę jest Straż. Wspomina, że z dziewiętnastu zamków przy Murze tylko trzy są obsadzone i myśli, że:

Pozostałe twierdze stały od dawna opuszczone, w ich wieżach hulał wiatr, a po murach chodziły duchy zmarłych.

Gra o tron, Jon III, str. 182

Oczywiście, to może być po prostu zwyczajny opis, mający podbudować atmosferę śmierci i opuszczenia w Nocnej Straży – ale gdy weźmiecie pod uwagę to, że to pierwszy rozdział w Czarnym Zamku, który stanowi podstawę całego wątku Jona w tym miejscu, wątku, który kończy jego śmierć i (oby) zmartwychwstanie, to zdanie staje się bardziej dosłowne i złowieszcze. Podobnie, to ten sam rozdział, gdzie Jon myśli, że ‘jeszcze kilka lat i zapomni co to ciepło’, co stanowi nawiązanie do wizji Brana, gdzie Jon zdaje zamieniać się w trupa. Tak więc, patrzę przytoczone powyżej zdanie, o duchach nawiedzających i obsadzających mury, jak na wskazówkę pasującą do innych w tym rozdziale, które mówią o tym, że Jon staje się nieumarłym człowiekiem z Nocnej Straży.

W zasadzie,  martwi bracia z Nocnej Straży, po śmierci nadal stojący na posterunku w na Murze, przez całą wieczność – siedemdziesięciu dziewięciu wartowników (seventy nine sentinels). To, że ich historię poznajemy w rozdziale, gdzie Bran i drużyna spotykają Sama w Nocnym Forcie, słyszą o Zimnorękim i mylą go z Zielonym Człowiekiem raczej nie jest przypadkowe:

– Tu są duchy – stwierdził Bran. Hodor znał wszystkie opowieści, niewykluczone jednak, że Jojen nigdy ich nie słyszał. – Stare duchy, jeszcze sprzed czasów Starego Króla, a nawet Aegona Smoka, siedemdziesięciu dziewięciu dezerterów, którzy udali się na południe, by wieść żywot ludzi wyjętych spod prawa. Jeden znich był najmłodszym synem lorda Ryswella i dlatego, gdy dotarli do krainy kurhanów, poszukali schronienia w jego zamku. Lord Ryswell wziął ich jednak do niewoli i odesłał do Nocnego Fortu. Lord dowódca kazał wykuć w szczycie Muru otwory, a potem wsadził w nie dezerterów i uwięził ich żywcem w lodzie. Mają włócznie i rogi i wszyscy spoglądają na północ. Zwą ich siedemdziesięcioma dziewięcioma wartownikami. Za życia opuścili stanowiska i za karę po śmierci ich warta będzie trwała wiecznie. Po wielu latach, gdy lord Ryswell był już stary i stał nad grobem, kazał się zawieźć do Nocnego Fortu, by mógł przywidzać czerń i stanąć u boku syna. Odesłał go na Mur, gdyż tak nakazywał mu honor, nie przestał jednak go kochać i chciał pełnić straż razem z nim.

Nawałnica mieczy, tom II, Krew i złoto, Bran IV, str. 158

Bardzo wzruszające, bardzo wzruszające. Ale to również inny sposób na przedstawienie tego samego motywu – martwych i zamarzniętych braci Nocnej Straży, obsadzających Mur przeciw siłom północy na wieki. Na dodatek, nazwanie ich ‘wartownikami’ (sentinels) daje im symbolizm drzew – drzew strażniczych (sentinel trees), których moim zdaniem Martin w wielu miejscach używa, by tworzyć podwójne znaczenia o drzewach-wojownikach. Ci ‘wartownicy’ są nawet zasadzeni w Murze, dokładnie tak jak ziarno – wykopywany jest otwór, oni zostają do niego wsadzeni żywcem i zakopani. Porównywanie ich do drzew ma oczywiście na celu sugerowanie, że są zielonowidzami, ludźmi-drzewami. Ich włócznie mogą przypominać drzewa, ponieważ są długimi, pionowymi słupami z drewna – i wreszcie, wszyscy mają ‘rogi’… Rogi, tak jak Zieloni Ludzie, o których w tej samej scenie wspomina Bran. Nie zapominajcie, że rogi wojenne (warhorns) są wykonane ze zwierzęcych rogów.

I oczywiście, Zieloni Ludzie mają poroże, nie rogi – ale w zasadzie to ta sama rzecz – na przykład, gdy Robert nosi swój hełm z porożem jest nazywany ‘rogatym bogiem’. Ponad to, powinienem wspomnieć, że wiele na wielu wyobrażeniach z naszego świata Zielony Człowiek ma na głowie gałęzie w miejsce poroża – możecie spostrzec, że poroże i gałęzie drzew wyglądają bardzo podobnie, a człowiek-jeleń jest strażnikiem lasów, więc mamy tu pewną jedność symboli. To z tego powodu korona z winorośli i kwiatów Gartha, a nawet korona z wyrzuconego na brzeg drewna Żelaznych Ludzi (a zwłaszcza hipotetyczna korona z czardrzewa Szarego Króla), pasują do symboliki Rogatego Człowieka. A zatem, ludzie-drzewa i rogaci ludzie są bardzo podobni. W Pieśni Lodu i Ognia zapewne są tym samym, ponieważ Zieloni Ludzie – rogaci ludzie-jelenie – są również zielonowidzami – ludźmi-drzewami. Siedemdziesięciu dziewięciu wartowników stanowi dobry przykład, jako że mają dość jasny symbolizm drzew – szczególnie podoba mi się to, jak zostają zasadzeni w otworach jak sadzonki, to komiczne – ale jednocześnie mają widmowe rogi.

Chyba nadszedł dobry czas by podzielić się z Wami pewną świetną etymologią, którą pokazai mi forumowicze z Westeros.org, Isobel Harper i Giant Spyder, a także mój przyjaciel Voice of the First Men z forum Last Hearth (dobra robota!). A zatem, chodzi o weir weirwood (czardrzewo). Weir to może być jedną z dwóch rzeczy:

  1. płotem lub ogrodzeniem ustawionym na drodze wodnej, tak by łapały się w nią ryby.
  2. tamą/zaporą na strumieniu lub rzece, mającej na celu zwiększenie poziomu wody albo zmianę kierunku w którym płynie/

Korzenie tego słowa sięgają języka średnioangielskiego (Middle English), a jego rdzeń ma odpowiednik w staronordyjskim (Old Norse) – ver, czyli miejsce połowu (fishing place) i staro-wysoko-niemieckim (Old High German) werien, czyli bronić. To wszystko ma kilka interesujących konsekwencji, związanych choćby z tym, że czas jest jak płynąca rzeka, a czardrzewo jest poza nim – albo z tym, że czardrzewo jest jak brama/zapora regulująca rozwój ludzkości… ale dla nas najciekawsze jest to, że inną nazwą rybackiego weir, pułapki do łapania ryb, jest fishgarth.

Tak… weir to garth, więc weirwood to garthwood. Czardrzewo to gartho-drzewo. Szczerze mówiąc, być może z tego powodu George zdecydował się nazwać swojego Zielonego Człowieka/rogatego boga Garthem… żeby mógł zrobić ten zadziwiająco sprytny żart. Martin po prostu ma zwyczaj wzmacniania jakiegoś pomysłu na tyle spoobów ile uda mu się znaleźć – widzieliśmy już całą masę wskazówek łączących Gartha i rogatych ludzi z czardrzewami, więc to zabawne odkrycie jest po prostu jak kolejna kłoda, którą dorzucamy do całego stosu.

Szczerze mówiąc, rozdział Brana w Nocnym Forcie prawie w całości mówi o nieumarłej Nocnej Straży. Ledwo co wyciągnęliśmy stamtąd opowieść o siedemdziesięciu dziewięciu wartownikach, bujny opis nieumarłych zielonowidzów-strażników Nocnej Straży… i oczywiście, to tam Bran dowiaduje się o istnieniu nieumarłego Zimnorękiego z Nocnej Straży…. i by to podbudować, znajdujemy tam również wybitną metaforę dotyczącą liści. Owszem, liści. Jeśli chodzi o szeleszczące liście, najważniejsze jest to, by pamiętać, że szeleszczące liście to sposób komunikacji zielonowidzów przez czardrzewa – jak wielokrotnie wspominaliśmy. To powiedziawszy, oto Bran w Nocnym Forcie, zaczynający mieć ciarki:

Bran rozejrzał się wokół. Ranek był zimny, ale pogodny, a na jaskrawobłękitnym niebie świeciło słońce. Nie podobały mu się jednak dźwięki, które tu słyszał. Wiatr świstał nerwowo w zburzonych wieżach, donżony to jęczały, to uspokajały się na chwilę. Słyszał też szczury biegające pod podłogą wielkiej komnaty. Dzieci Szczurzego Kucharza uciekają przed ojcem. 

Dziedzińce były małymi lasami, w których wrzecionowate drzewa stykały się ze sobą gałęziami, a zeschłe liście pierzchały po starym śniegu niczym karaluchy. Drzewa rosły tam, gdzie kiedyś były stajnie, a z wielkiej dziury w kopulastym dachu kuchni wyrastało powyginane, białe czardrzewo. Nawet Lato czuł się tu nieswojo. Bran wślizgnął się na krótką chwilę w jego skórę, by poczuć wypełniające to miejsce zapachy. One również mu się nie spodobały.

Nawałnica mieczy, tom II, Krew i złoto, Bran IV, str. 154

Szeleszczące liście na gałęziach czardrzew to standardowa metoda porozumiewania się zielonowidzów… ale tutaj mamy tego martwą wersję – wrzecionowate drzewa ocierające się o inne swoimi nagimi gałęziami. Gdzie podziały się liście? A zatem, nadal szeleszczą, tylko, że martwe i na ziemi, umykające jak karaluchy. Najlepsze jest to, że mamy tam rzeczywiste czardrzewo, by zakorzenić ten symbolizm – mam przez to na myśli to, że czardrzewo jest tutaj jak znak mówiący ‘to o tym jest tutaj mowa’. Stosownie, akapit kończy się rzeczywistym zmienianiem skóry.

Nieco później Bran mówi, że ‘tutaj są duchy’, a potem opowiada historię siedemdziesięciu dziewięciu braci z Nocnej Straży, którzy niegdyś złamali swoje ślubowanie i teraz muszą na wieki pełnić wartę w lodzie – tą opowieść przytoczyliśmy już wcześniej. To kolejny ogromny znak, mówiący nam o czym jest mowa w tym rozdziale – o nieumarłych braciach Nocnej Straży, którzy są jak drzewa i mają rogi. A potem…

Gdy nadszedł zachód słońca, cienie wież się wydłużyły, a wiatr zaczął dąć silniej, niosąc po dziedzińcach stosy zeschłych liści. Gęstniejący mrok przypomniał Branowi inną opowieść Starej Niani, historię o Nocnym Królu. Był on ponoć trzynastym z kolei lordem dowódcą Nocnej Straży, wojownikiem, który nie znał strachu.


As the sun began to set the shadows of the towers lengthened and the wind blew harder, sending gusts of dry dead leaves rattling through the yards. The gathering gloom put Bran in mind of another of Old Nan’s stories, the tale of Night’s King. He had been the thirteenth man to lead the Night’s Watch, she said; a warrior who knew no fear.


A potem dostajemy całą historię Nocnego Króla. Był ponoć parającym się magią Lordem Dowódcą, który złamał swą przysięgę i oddał swoje nasienie i duszę Trupiej Królowej, w podobny sposób, jak czyni Stannis z Melisandre. A zatem, możliwe, że Nocny Król stał się w pewnym sensie ‘na wpół trupem’, tak jak Stannis. Wielu czytelników powiązywało Nocnego Króla i Ostatniego Bohatera – ta trzynastka rzuca się w oczy – i jestem otwarty na taką możliwość. Nie chcę się rozwodzić nad Nocnym Królem, ale poniekąd pasuje do wszystkich innych opowięści o duchach, które opowiada w tym rozdziale Bran – a jak wspomnieliśmy ostatnim razem, ponoć jego Trupia Królowa była córką Kurhanowego Króla, którego legenda jest powiązana z tą o Garthcie Zielonym – zatem, być może to dodatkowa wskazówka o martwych Zielonych Ludziach, wzmacniająca inne, które znajdujemy w tym fragmencie.

Tym na co chciałbym skupić uwagę są liście, które stały się teraz chmurami szeleszczących suchych martwych liści (rattling gusts of dry dead leaves). ‘Grzechoczące/trzeszcząceoraz ‘szeleszczące’ liście (rattling and rustling leaves) to mowa zielonowidzów, więc znów mamy martwe liście, sugerujące martwych zielonowidzów… a słowo rattle przywodzi na myśl pewnego rodzaju trupi, pośmiertny szept. Pomyślcie o death rattle, przedśmiertnym rzężeniu i grzechoczącym głosie Zimnorękiego (rattling voice), a także grzechoczącym śmiechu Roberta w kryptach (rattling laughter). Gdy cała reszta układa się do snu, Bran nie potrafi zasnąć, a prawda o liściach zostaje ujawniona, że się tak wyrażę:

Bran podczołgał się bliżej ognia. Przyjemnie było poczuć ciepło, a chiche potrzaskiwanie płomieni uspokajało go, lecz mimo to sen nie chciał nadejść. Na dworze wiatr wysyłał do boju armie zeschłych liści, które maszerowały przez dziedzińce, by drapać cicho o drzwi i okna. Te dźwięki przypominały mu opowieści Starej Niani. Niemal widział widmowych wartowników nawołujących się na szczycie Muru i dmących w swe upiorne rogi.

Teraz martwe liście, które już wcześniej obrazowały działania umarłych zielonowidzów stały się maszerującą armią. Jeszcze lepiej, zostają od razu porównane do siedemdziesięciu dziewięciu wartowników, którzy są nieumarłymi ludźmi z Nocnej Straży. Tak jak armia martwych liści, ci wartownicy są nieumarlą armią, nazwaną po drzewach (sentinel trees i seventy nine sentinels) – i oczywiście, mają rogi, które przypominają nam Zielonych Ludzi. Ową armię martwych liści wysyła do boju wiatr, a wiatr jest tym, co ‘napędza’ te widmowe rogi – zwróćcie uwagę na wyrażenie ‘dmący w swoje upiorne rogi’. (ang. winding their ghostly warhorns, a wind znaczy wiatr). A w chwilę później Bran zaczyna słyszeć dźwięki wywołane przez Sama i Goździk wspinających się w górę studni:

I nagle usłyszał dźwięk. Otworzył oczy.

Co to było? Wstrzymał oddech. Czy to mi się przyśniło? Czy to jakiś głupi koszmar? Nie chciał budzić Meery i Jojena z powodu złego snu, ale… znowu… ciche, odległe szuranie. Liście, to liście ocierają się o mury… albo wiatr, to może być wiatr… Dźwięk nie pochodził jednak z zewnątrz. Bran poczuł, że jeżą mu się włoski na ramionach. Dobiega ze środka, jest tutaj z nami i robi się coraz głośniejszy. Wsparł się na łokciu, wytężając słuch. Słychać było wiatr i szum liści, to jednak było coś innego. Kroki. Ktoś się zbliżał. Coś się zbliżało.

Wiedział, że to nie wartownicy, Oni nigdy nie opuszczali Muru. W Nocnym Forcie mogły być też jednak inne, jeszcze straszniejsze duchy.

I znów, grzechoczące i szeleszczące liście są łączone z motywem duchów, które zamieszkują Nocny Fort i siedemdziesięcioma dziewięcioma wartownikami – czy ten straszny dźwięk to armia liści, czy może Siedemdziesięciu Dziewięciu? Tak naprawdę, obie odpowiedzi są tym samym – nieumarłymi Zielonymi Ludźmi, braćmi z Nocnej Straży. Oczywiście, okazuje się, że ten hałas powoduje Sam, czarny brat, łącząc koncepcję duchów Nocnego Fortu z braćmi Nocnej Straży, dokładnie tak jak opowieść o Siedemdzięsięciu Dziewięciu. A Sam, rzecz jasna, nie jest jakimś zwyczajnym członkiem Nocnej Straży – przypomnijcie sobie symbolizm Herne’a Łowcy, który posiadali jego przodkowie, Harlon Łowca i Herndon od Rogu, bliźniaczy synowie Gartha Zielonego, którzy ożenili się z leśną wiedźmą i zbudowali zamek na Wzgórzu Rogu (Horn Hill). Herne Hunter to będąca duchem wersja rogatego bóstwa przyrody, więc istotnie, Sam spektakularnie dopełnia metaforę – tak jak armia szepczących martwych liści i Siedemdziesięciu Dziewięciu Wartowników pokazuje nieumarłego Zielonego Człowieka jako brata z Nocnej Straży. W rozdziale, gdzie Bran porównuje Zimnorękiego do Zielonych Ludzi…

Jeszcze lepiej, Sam przypomina sobie później, że Zimnoręki zażądał tego, by przysiągł mu, że nigdy nie wyjawi, że Bran żyje, mówiąc ‘przysięgnij na życie które jesteś mi dłużny’. Zimnoręki odgrywa tutaj związaną z rogatym bóstwem rolę psychopompa – ten termin oznacza bóstwo, które sprawia, że dusza przechodzi z życia do śmierci i czasem, z powrotem. Mitra jest psychopompem, tak jak Jezus i Ozyrys. Zimnoręki sugeruje, że dał Samowi jego życie z powrotem i symbolicznie, wyjście ze studni jest jak powrót z Podziemi, Krainy Śmierci. Tak właśnie czyni psychopomp, a zatem ta drobna wzmianka wzmacnia pomysł, że Sam jest wskrzeszony, a Zimnoręki to rogaty bóg – całkiem nieźle, co nie? Przypomnijcie sobie, że rogaty bóg jest nazywany ‘Władcą Śmierci i Zmartwychwstania’ (Lord of Death and Resurrection) – z tego powodu, że pomaga podczas procesu śmierci i zmartwychwstania. (Serdeczny ukłon kapelusza w stronę Lorda Brandona Brewera z Zamku Blackrune, wspierającego nas na Patreonie, jednego z dwunastu ziemskich reprezentantów Domów Niebios, Władcę Konstelacji Strzelca. To on zwrócił moją uwagę na cytat Sama o tym, że jest winien swoje życie Zimnorękiemu).

Pewnie powinienem to wyjaśnić: jak bóstwo związane ze śmiercią może być bóstwem natury? Tak więc, pewien aspekt rogatego boga reprezentuje element śmierci wchodzący w cykl życia. Jest obrońcą lasów – i może zabijać, tak jak przyroda. Ale śmierć zawsze ‘karmi’ cykl życia – z tego powodu jest również władcą zmartwychwstania. Niektóre wersje mitu celowo wiążą Zielonego Człowieka z chronieniem ‘esencji zieleni’ – czyli życia – podczas zimowych miesięcy, by mogło narodzić się na nowo na wiosnę – Jack in the Green jest tego świetnym przykładem.

We wszystkich powyższych cytatach widzieliśmy jak martwe liście są personifikowane jako umykające istoty, widmowa armia, a na samym końcu jako braci z Nocnej Straży. Grzechoczą, szeleszczą i szepczą – a to sposób w jaki porozumiewają się żywe czardrzewa – lecz są martwe. Głowną rolę grają w tym rozdziale opowieści o duchach, rozmowy o Zimnorękim i bramie z czardrzewa – ale nieustannie przewijające się w tle obrazy liści stanowią wyśmienite dopełnienie i podkreślenie motywu nieumarłych zielonowidzów-braci z Nocnej Straży.

A skoro mowa o bramie z czardrzewa… przypomnijcie sobie definicję weir, która kładzie nacisk na to, że jest bramą regulującą przepływ. Mamy tutaj bramę z czardrzewa, która dosłownie reguluje przepływ osób przez Mur – to coś, co mówi nam ‘tak, Martin rozumie różne znaczenia i konsekwencje słów, których używa’. Dodałbym tylko, że brama z czardrzewa to nie jakaś pierwsza lepsza brama – lecz symbol bram zaświatów, przejścia pomiędzy życiem i śmiercią. To punkt, którego nie może przekroczyć Zimnoręki, ponieważ jest całkiem dosłownie martwy. Jednakże, powrót Sama przez Czarną Bramę symbolizuje kogoś, kto powrócił z ‘drugiej strony’, że tak się wyrażę.

Dlaczego biała brama z czardrzewa otrzymała nazwę ‘Czarna Brama’? Tak jak bracia, którzy ‘świecią w ciemności’ i ‘przynoszą świt’, ale jednocześnie są (sprzecznie z tym co mówi intuicja) odziani w czerń, ‘Czarna Brama’ to biała twarz czardrzewa. Jeśli ‘smocza stal’ Ostatniego Bohatera była czarnym, wykutym w smoczym ogniu mieczem, albo jeśli okaże się, że podczas nowej Wojny Świtu Jon będzie walczył czarnym mieczem z valyriańskiej stali, pomyślcie o grze słów morning/mourning (poranek/żałoba), że strój żałobny jest czarny, a także, że ‘Czarna’ Brama jest biała… i po prostu pamiętajcie, że Martin lubi sobie czasem poprzekręcać różne rzeczy. Można pomyśleć, że po prostu robi sobie żarty naszym kosztem, ale oczywiście, w tym co pisze są głębsze intencje. Być może trochę sobie z nas żartuje, ale nie wątpcie w to, że ma w tym jakiś plan.


przyp. tłum. Czarna Brama w Nocnym Forcie może być nawiązaniem do Morannonu Czarnej Bramy Mordoru we – Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena

Trupi Lord Dowódca.

Ten rozdział możecie przeczytać dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem Patreona przez akolitę Gwieździstej Mądrości, Silasa Czerwonobrodego, Wodza Czerwonych Kowali.


W sarkastycznych żartach Edda Cierpiętnika jest także inna dobra wskazówka – pojawia się tuż po tym, jak Mormont rozmyśla nad czaszką znalezioną w paszczy czardrzewa w Białymdrzewie, żałując, że kości nie mogą mówić. Padają tam następujące słowa: ‘Podobno dzieci lasu potrafiły rozmawiać z umarłymi. Ja nie opanowałem tej sztuki’. Edd ma coś do powiedzenia na ten temat – i właśnie to sprawi, że rozpoczniemy badanie Lorda Dowódcy Nocnej Straży jako archetypu, w świetle naszej teorii.

Każde z domostw sprawdzało dwoje ludzi, by mieć pewność, że niczego nie przeoczą. Jonowi jako partnera przydzielono ponurego Eddisona Tolletta, chudego jak szczapa giermka o siwych włosach. Inni bracia zwali go Eddem Cierpiętnikiem.

Staremu Niedźwiedziowi nie starcza, że zmarli chodzą – skarżył się Jonowi, gdy szli w stronę chaty. – Chce, żeby jeszcze mówili. Powiadam ci, nie wyniknie z tego nic dobrego. Skąd zresztą wiadomo, że kości nie mogą kłamać? Dlaczego śmierć miałaby uczynić człowieka prawdomównym albo nawet bystrym? Zmarli są na pewno nudni i ciągle utyskują. Ziemia jest za zimna, mój nagrobek powinien większy, dlaczego on ma więcej robaków ode mnie…

Starcie królów, Jon II, str. 190

Jak powiedzieliśmy ostatnim razem, najprostym wyjaśnieniem koncepcji rozmawiania z umarłymi są zdolności zielonowidzów, którzy są  w stanie słyszeć głosy z przeszłości należące do zmarłych… ale równie dobrze może to być sugestia bardziej bezpośredniego kontaktu z umarłymi. Tak więc, co mamy sądzić o tym, że Lord Dowódca chce posiąść taką umiejętność? Czy to wskazówka, że Lord Dowódca jest zielonowidzem albo nekromantą?

Rozpatrzmy Lorda Dowódcę jako archetyp, klasyczną rolę z wzorcowym szablonem powstałym w zamierzchłej przeszłości. Pierwszym Lordem Dowódcą Nocnej Straży byłby Ostatni Bohater – jeśli przewodził w walce przeciwko Innym podczas Wojny Świtu, trudno sobie wyobrazić powód dla którego nie miałby zostać uznanym za pierwszego dowódcę Straży. Jak widzieliśmy, dowody sugerujące, że Ostatni Bohater był zmiennoskórym lub Zielonym Człowiekiem, na dodatek zmartwychwstałym, są nad wyraz liczne. A zatem, zdolność rozmawiania ze zmarłymi byłaby w jego zasięgu. Tak właściwie, mógłby po prostu pogadać sam ze sobą i mielibyśmy ‘konwersację z umarłymi’.

Nie musimy nawet przetrząsać tekstu w poszukiwaniu symbolicznych dowodów na to, że Ostatni Bohater był zmiennoskórym, by pokazać, że Lord Dowódca ma być zmiennoskórym – koncept Lorda Dowódcy jako zmiennoskórego jest bezpośrednio sugerowany przez kruka, którego zawsze widzimy na jego ramieniu. Pomyślcie o tym… zwykle, gdy widzimy kogoś z krukiem na ramieniu, jest to maester lub zielonowidz. Wszyscy maestrzy i wszyscy zielonowidze jakich widzieliśmy do tej pory… i Lordowie Dowódcy Nocnej Straży, zarówno Jeor Mormont jak i Jon Snow. Dlaczego Lordowie Dowódcy?

Maestrzy mają na barkach kruki, ponieważ to zajmują się i szkolą te ptaki, ale Lordowie Dowódcy tego nie robią. Na Branie, Bloodravenie i teoretycznie Zimnorękim przysiadają kruki, ponieważ są zielonowidzami lub zmiennoskórymi, którzy od czasu do czasu zamieszkują w krukach i są z nimi zaprzyjaźnieni. A zatem, dlaczego Martin wciąż pokazuje nam ten bardzo pamiętny obraz Lorda Dowódcy: królewska wrona, odziana w czarne futro i wełnę, z czarnym krukiem przysiadłym na ramieniu? Powiedziałbym, że dzieje się tak, ponieważ klasyczną, typową rolą Lorda Dowódcy Nocnej Straży była niegdyś rola zmiennoskórego lub zielonowidza. Tak więc, rozmawianie z umarłymi mogło być czymś do czego był zdolny. Znów, to może oznaczać po prostu dostęp do czardrzewnetu – albo dawać do zrozumienia, że chodzi tu o jakieś wróżbiarstwo lub nawet nekromancję.

Przypomina się Nocny Król, Lord Dowódca, który parał się mroczną magią i składał ofiary Innym… czy i on był zmiennoskórym lub zielonowidzem? Czy był w stanie wskrzeszać upiory z martwych, a może miał coś wspólnego z powstaniem Innych, którzy są do tego zdolni? Jak wcześniej wspomniałem, wskazówek, że w stworzeniu Innych miała udział magia zielonowidzów jest pod dostatkiem, więc być może, zdolności zmiennoskórego/zielonowidza u Nocnego Króla mogą to wyjaśnić.

Sam Mormont, choć nie jest zmiennoskórym, jest wyznawcą Starych Bogów, a o jego rodzie krążą plotki, że jest rodziną zmiennoskórych – słyszymy żartobliwą historię o tym, że kobiety z Rodu Mormontów zamieniają się w niedźwiedzice, by płodzić potomstwo z prawdziwymi niedźwiedziami, co bez wątpienia jest legendą opartą na pierwotnej prawdzie o magii zmiennoskórych.

Oto bardzo ważny argument, który większość czytelników przegapia, sugerujący bezpośrednie powiązanie pomiędzy powstaniem Nocnej Straży i zielonowidzami. Wiemy, że za dawnych dni, Nocna Straż zwykła handlować z Dziećmi Lasu, w wyniku czego oktrzymywała broń ze smoczego szkła – przypuszczalnie, by mogli walczyć z Innymi, jeśli będzie ku temu potrzeba. Wiemy również, że ci czarni bracia, którzy nadal wyznają Starych Bogów, składają swoją przysięgę przed drzewami-sercami. Ale zastanówcie się: przed przybyciem Andalów do Westeros, każdy kto dołączał do Nocnej Straży był oddającym cześć Starych Bogów Pierwszym Człowiekiem – i składałby swoją świętą przysięgę Nocnej Straży czardrzewom – a przez to zielonowidzom. Pomyślcie o tym przez chwilę: wszyscy pierwsi członkowie Nocnej Straży składali przysięgi zielonowidzom, a tradycja ta była zachowywana przez tysiące lat. To zadziwiająca informacja, która była tak po prostu ukryta na widoku od pierwszego tomu.

To powiązanie pomiędzy zielonowidzami i Nocną Strażą dodatkowo pogłębia scena, gdy Sam otwiera twarz czardrzewa, znaną jako Czarna Brama, pod Nocnym Fortem, recytując okrojoną wersję przysięgi Straży, jak gdyby była jakimś magicznym zaklęciem.

Gdy się nad tym zastanowić, można zauważyć tego poważne konsekwencje – przysięga Nocnej Straży zdaje się reprezentować pewnego rodzaju porozumienie pomiędzy Strażą i czardrzewnetem, czyli boskimi zielonowidzami. Prawdopodobnie oznacza to, że zielonowidze odegrali dużą rolę w założeniu Nocnej Straży. A gdy weźmiemy pod uwagę to, że w opowieści o Ostatnim Bohaterze pojawiają się zarówno Dzieci Lasu, jak i Nocna Straż, a także to, że Dzieci Lasu dostarczały smocze szkło starożytnej Straży, możemy dostrzec, że powstanie Nocnej Straży po prostu musi być ściśle związane z Dziećmi, magią zielonowidzów i czardrzewami.

Możemy również wyciągnąć wnioski z ‘okrojonej’ wersji przysięgi, którą moim zdaniem należy uznać za oryginalną, ponieważ to właśnie ją przyjmuje mająca osiem tysięcy lat twarz z czardrzewa. Wszystkie zakazy dotyczące posiadania ziem i płodzenia dzieci znikają, podobnie jak zdanie o tym, że ‘moja warta nie skończy aż do śmierci’, które równiez jest nieobecne. Sam mówi tylko o sześciu rzeczach – jest ‘mieczem w ciemności, strażnikiem na murach, ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących i tarczą, która osłania krainy człowieka’. Krótko mówiąc, wszystkie fragmenty przysięgi mające coś wspólnego z walką z Innymi. To porozumienie jest statutem Nocnej Straży, przysięgą, którą składali zielonowidzom – możemy stąd wyciągnąć, że zielonowidze żądali od członków Straży, by zawsze poświęciali swe życie walce z Innymi – taką korzyśc z tej umowy chcieli odnieść.

Co oferowali w zamian? Co skłoniłoby braci Nocnej Straży do złożenia takiej obietnicy? Przypuszczalnie, chodziło o udzielenie pomocy niezbędnej do pokonania Innych – to oni byli tym potężnym czynnikiem zmuszającym Dzieci, zielonowidzów oraz ludzkośc do robienia trudnych rzeczy i dokonywania trudnych wyborów. Oczywiście, sugerowałbym, że w zakres tej pomocy wchodziło wskrzeszenie.

Taka właśnie może być prawda o znanym z legend ‘Pakcie’ pomiędzy Dziećmi i Pierwszymi Ludźmi, w którym uzgodnili rozejm, a Pierwsi Ludzie zaprzestali wycinania czardrzew, by ostatecznie przyjąć religię Dzieci (co oznacza, że zostali zielonowidzami i zmiennoskórymi). Od dawna utrzymuję, że ocalenie ludziom **** przez Dzieci podczas Długiej Nocy to najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie tego, że Pierwsi Ludzie przyjęli nową wiarę en masse – i to wiarę swoich dawnych wrogów. Pakt został rzekomo podpisany na Wyspie Twarzy tysiące lat przed Długą Nocą, ale moim zdaniem domniemana chronologia wydarzeń mających miejsce przed Długą Nocą ma mniejszą wartoś od papieru na którym jest wydrukowana. Tak więc, nie jest problemem. Na dodatek, to, że pojawia się wzmianka o Wyspie Twarzy po prostu wciągą z powrotem w całą sprawę Zielonych Ludzi. Pierwszymi członkami Nocnej Straży mogli być świężo wskrzeszni Zieloni Ludzie, składający przysięgi przez zielonowidzami, którzy ich ożywili.

Przypomnijcie sobie, że istnieje osobna pogłoska, że na Wyspie Twarzy doszło do ogromnych rozmiarów ofiary krwi, mającej na celu sprowadzenia Młota Wód… być może w legendach coś się pomieszało i koncept magii krwi na Wyspie Twarzy tak naprawdę odnosi się do wskrzeszania umarłych, a może nawet celowego składania w ofierze Zielonych Ludzi, tylko po by można ich było wskrzesić z martwych. To wydarzenie mogło być założeniem Nocnej Straży, a także zawarciem prawdziwego Paktu pomiędzy ludźmi i Dziećmi – być może drugim Paktem, jeśli w zamierzchłej przeszłości naprawdę był jakiś wcześniejszy.

Bez względu na szczegóły, można bezpiecznie przyjąć, że Nocna Straż ma swoje korzenie w tym pakcie z zielonowidzami, który reprezentuje jej przysięga. Uważam, że to wszystko dobrze pasuje do teorii, że klasyczną rolą Lorda Dowódcy jest zielonowidz, tak więc, kruk na ramionach Mormonta i Jona… ma sporo sensu. Przypuszczalnie, kruk mógł być sposobem w jaki Lord Dowódca – lub Ostatni Bohater – utrzymywał kontakt z zielowidzami podłączonymi do czardrzewnetu, tak jak to czyni Zimnoręki ze swoim krukiem.

Być może taka sytuacja właśnie ma miejsce – wielu sądzi, że Bloodraven wślizguje się w kruka Mormonta, czego ogromną wskazówką jes to, że kruk krzyczy ‘spal’ (burn) do Jona, gdy upiory atakują Mormonta w jego komnatach w Grze o tron. To dość jasne, że kruk radzi Jonowi, by spalił upiory – a właśnie to powinien zrobić (i ostatecznie robi) Snow – a w pomieszczeniu nie było kogokolwiek, kto mógłby powiedzieć ‘spal’, co mógłby naśladować ptak. A zatem, koncepcja Bloodravena zamieniającego się w kruka Lorda Dowódcy jest tutaj bezpośrednio zasugerowana i to tak wcześnie jak w pierwszym tomie. Tak więc, każdy przypadek niecodziennej lub dziwnej mowy kruka Mormonta to zapewne gadający Bloodraven.

Świetnym tego przykładem jest elekcja Jona, na którą duży wpływ miało wyfrunięcie kruka Mormonta z kotła, który przysiadł na ramieniu Jona, a potem powiedział ‘kocioł’ (kettle), wzywając do głosowania, które oczywiście wygrał Jon – posypała się lawina oznaczających go żetonów w kształcie grotów strzał. Najprawdopodobniej mamy tutaj przykład tego, jak Bloodraven bierze udział w wyborach kolejnego Lorda Dowódcy – bo w końcu to właśnie on miałby silny motyw, by upewnić się, że funkcję tą obejmie Snow. Patrząc pod kątem symbolizmu, to kolejny przykład tego, że zielonowidze mają wpływ na Nocną Straż. Być może tak to się odbywało za dawnych czasów – na wybór Lorda Dowódcy miała wpływ ‘łaska Starych Bogów’, okazywana za pośrednictwem kruków lub innych zwierząt zamieszkiwanych przez zielonowidzów.

Tak więc, starożytni członkowie Nocnej Straży składali swoje przysięgi zielonowidzom – a moim zdaniem dawni Lordowie Dowódcy byli zmiennoskórymi, którzy utrzymywali kontakt z czardrzewnetem. Ostatni Bohater byłby pierwszym z nich. Uważam, że to właśnie z tego powodu Martin stworzył tak zapadający w pamięć obraz Mormonta jako grzędy dla kruków  i kontynuował tę tradycję z Jonem Snow – chce, żebyśmy zawsze silnie powiązywali postać Lorda Dowódcę z posiadaniem kruka. W końcu zauważylibyśmy, że poza maestrami, ludzie mający kruki zwykle są zmiennoskórymi.

Naturalnie – a może raczej nienaturalnie – powinniśmy spodziewać się, że będziemy w stanie znaleźć jakieś wskazówki co do tego, że Lord Dowódca jest martwy. Po pierwsze, mamy fakt, że zarówno Jon i Mormont zostali zdradziecko zamordowani przez swych własnych ludzi. Jest również ten zabawny żart z Gry o tron:

– Wiem jaka jest kara za dezercję. Nie boję się śmierci.

– Śmierci! – zawołał kruk.

– Ani życia, mam nadzieję – stwierdził Mormont. Odciął sztyletem kawałek szynki i podsunął ptakowi. – Nie zdezerterowałeś, przynajmniej na razie. Stoisz tu przede mną. Gdybyśmy ucinali głowę każdemu, kto wymknie się nocą do Mole’s Town, Muru strzegłyby same duchy. Ale może masz zamiar uciec ponownie rano albo za kilka dni. Co? Myślałeś o tym, chłopcze?

Jon milczał.

– Spodziewałem się tego. – Mormont obrał jajko. – Twój ojciec nie żyje. Czy potrafisz przywrócić mu życie?

– Nie.

– Dobrze – powiedział Mormont. – Obaj widzieliśmy zmarłych, którzy wrócili, i nie chciałbym już tego oglądać.

Gra o tron, Jon IX, str. 751


“Good,” Mormont said. “We’ve seen the dead come back, you and me, and it’s not something I care to see again.”


Widzieliśmy zmarłych, którzy wrócili, ja i ty… albo: widzieliśmy zmarłych, którzy wrócili, mnie i ciebie… – z powodu sformułowania tego zdania, można to odczytać tak, że to Mormont i Jon są zmarłymi, którzy wrócili – oczywiście, Jon jest martwy i wróci z powrotem. Mormont nie chce tego widzieć, ponieważ jak już powiedzieliśmy, bycie zombie to nic przyjemnego. Stary Niedźwiedź widział niedźwiedzia zamienionego w upiora na Pięści Pierwszych Ludzi, i to też nie było nic przyjemnego. Warto również zwrócić uwagę na zdanie ‘same duchy strzegłyby Muru’, umacniające motyw martwych braci z Nocnej Straży, no i oczywiście, wzmiankę o wskrzeszeniu Neda, czyli pierwszego  Króla Zimy, którego poznajemy. Oczywiście, Bran również mówi o wskrzeszeniu Neda. Pod koniec tego odcinka przytoczymy także inną scenę z ‘nieumarłym Nedem’.

Kontunuując porównanie Lordów Dowódców z Ostatnim Bohaterem, przypatrzmy się motywowi przewodzenia wyprawie zwiadowczej w zimne, martwe krainy. Decyzja Mormonta, by poprowadzić Wielki Zwiad (Great Ranging) w zamarznięte ziemie, by dowiedzieć się o co do **** chodzi z przemienionymi w upiory trupami, dzikimi i Innymi, może być echem oryginalnej wyprawy Ostatniego Bohatera. Jeśli odbędzie się kolejna wyprawa na północ, myślę, że poprowadzi ją wskrzeszony zmiennoskóry Jon Snow. Przepraszamy Plamę, który zaofeorwał, że stanie na czele ekspedycji do Hardhome.

W zasadzie… jeszcze nie rozmawialiśmy o Plamie, a przecież najprawdopodobniej jest kolejną nieumarłą osobą, choć wydaje się, że wskrzesiła go jakaś bardzo tajemnicza magia wody. Ważne jest tutaj to, że Plama nosi hełm z porożem, co znów przywodzi na myśl Zielonych Ludzi, a na dodatek być może jest nieumarłym… i to właśnie on proponuje, że poprowadzi wyprawę na północ. Skóra Plamy jest wytatułowana w czerwono-zielony błazeński wzorek, a  czerwień i zieleń to kolory oczu zielonowidzów. Jest powiedziane, że przed śmiercią był dzieckiem, które umiało śpiewać w wielu językach i wykonywać magiczne sztuczki. Był dzieckiem jak Dzieci Lasu, śpiewakiem, jak Ci, Którzy Śpiewają Pieśń Ziemi, czyli Dzieci Lasu. Zna również magie – oczywiście, taki opis pasuje do wielu osób… ale śpiewające dziecko, które para się magią do Dziecko Lasu, i właśnie to jest nam tu sugerowane. Dodając do tego poroże i czerwono-zielony błazeński deseń, wszystko wydaje się całkiem spójne. Plama jest jak utopiony i wskrzeszony Zielony Człowiek, a temat ten leży poza zakresem tego eseju – ale znów, motyw nieumarłego rogatego gościa, który przewodzi wyprawie na północ pasuje do szerszych szablonów, utworzonych przez wszystkie rzeczy związane z Ostatnim Bohaterem i Lordem Dowódcą jako nieumarłymi zmiennoskórymi/rogatymi, które widzieliśmy do tej pory.

Podzielę się jeszcze jednym spostrzeżeniem dotyczącym Plamy: jest trochę niczym jakaś dziwna wersja Świętego Mikołaja (Santa Claus), którego postać czerpie oczywiście od pewnych mitologicznych rogatych bóstw i Dzikich Ludzi z Lasu. W części pierwszej wspomniałem, że zarówno Święty Mikołaj i Szatan są wariantami Króla Ostrokrzewu (The Holly King), związanej z zimą postaci opartej na rogatym bogu – oczywiście, każdy z nich poszedł w zupełnie inną stronę. Tak właściwie, ‘Ho ho ho’, z którego znany jest Św. Mikołaj ma swoje korzenie w czymś znanym jako diabelski wrzask (the devil’s bluster) – z takim okrzykiem postać diabła wkraczałaby na scenę podczas średniowiecznych przedstawień w Europie, zwłaszcza Niemczech. Postać Dzikiego Człowieka z Lasu (The Wilds Man of the Woods), czyli szczególna wersja mitologii Zielonego Człowieka była w tamtych czasach bardzo popularna, więc Kościół musiał włączyć go do swojej tradycji. (W tym okresie to Kościół był odpowiedzialny za organizowanie przedstwawień, których oczywiście używał do rozpowszechniania propagandy.) Ostatecznie powstanie Św. Nicholasa, starego dobrego Mikołaja, którego znamy i kochamy reprezentuje próbę podjętą przez Kościół – usiłowanie przejęcia tego człowieka z lasu, którego nie sposób było poskromić, więc zdecydowano się ochrzcić. W rzeczy samej, w Niemczech imieniem Dzikiego Człowieka z Lasu było ‘Stary Claus’ lub ‘Włochaty Claus’, a Niemcy po dziś dzień nazywają diabła ‘Starym Nickiem’ (od Nicolaus). Ojcowie Kościoła oderwali nieprzyjemne, bardziej zmysłowe elementy Dzikiego Człowieka, tworząc obraz Szatana z rogami kozła, a potem uświęcili Świętego Mikołaja jako wersję tej mitologii, którą byli w stanie zaakceptować.

Tak więc, gdy Plama, dość dziwny i niezrównoważony rogaty osobnik z brzęczącymi dzwoneczkami i czerwono-zielonym błazeńskim stroju śpiewa ‘oh oh oh’ (w polskiej wersji Plama śpiewa tra la la lem) powinniśmy słyszeć ‘ho ho ho‘, ale rozpoznawać je jako ‘diabelskie wycie’. I gdy następnym razem spojrzycie na to dziwaczne zdjęcie, które kazali ci zrobić rodzice w Mallu, ze starym pijanym naciągaczem przebranym za Mikołaja (dzieci lat 80′ będą wiedziały o co mi chodzi), spróbujcie pocieszyć się tym, że to nie był Plama. W gruncie rzeczy, Plama przynależy do mroczniejszej tradycji kryjącej się za jowialnym starym Św. Mikołajem, tradycji w której mają udział postacie takie jak Krampus, Dziki Człowiek z Lasu (lub woodwose), a nawet nordycki/germański bóg Odyn lub Woden. (Ukłon w stronę wspierającej nas na Patreonie Lady Jane z Rodu Celtigarów, Szmaragd Wieczoru, kapitan budzącego grozę okrętu Wicher Zaćmienia, ziemskiej reprezentantki Gwieździstego Domu Raka, a także Ravenous Reader z forum Westeros.org, posiadaczki jednego z najwybitniejszych umysłów na forum.) Jeśli zaciekawił Was ten temat, spójrzcie na książkę Phyllis Siefker Św. Mikołaj: Ostatni z Dzikich Ludzi, czyli Geneza i Ewolucja Świętego Mikołaja Obejmująca 50 000 lat. Mitologia związana z Mikołajem jest bardzo interesująca – jest częścią aspektu Rogatego Bóstwa związanego z Królem Zimy… a ponieważ mamy teraz czas oczekiwania na Boże Narodzenie¹, doszedłem do wniosku, że może Wam się spodobać ta mała dygresja.

¹ Esej LMLa został opublikowany na stronie Mitycznej Astronomii w zimowe przesilenie, 21 grudnia 2016 roku, jako The Long Night’s Watch

A zatem, obłąkany Św. Mikołaj – Plama – najprawdopodobniej nie stanie na czele wyprawy w martwe zamrożone krainy… ale możliwe, że Jon tak. Mormont poprowadził taką ekspedycję, podobnie jak inny bardzo znany Lord Dowódca – Ser Brynden Rivers, zwany Bloodravenem. To właśnie na tej wyprawie zaginął, po czym zniknął z kart historii, by stać się Trójoką Wroną, czyli ‘Ostatnim Bohaterem’. Jako ktoś, kto ma wkład w całą symbolikę, która tworzy archetpy Lorda Dowódcy, Bloodraven spełnia wszystkie warunki – jest zielonowidzem z krwią smoka, który został Lordem Dowódcą Nocnej Straży, by ostatecznie skończyć jako ‘w połowie trup’. Niektórzy sądzą, że gdy udał się na Mur, zabrał ze sobą Mroczną Siostrę – i być może wziął ją także do jaskini. Miecz mógłby zastąpić smoczą stal Ostatniego Bohatera i dopełnić symbolicznej paraleli. Tak jak wszystkie inne paralele Azora Ahai i Ostatniego Bohatera, Bloodraven zdaje się być oddany walce z Innymi. Nawet jego ród, Blackwoodowie, wzmacniają symbolizm Bloodravena jako martwego zielonowidza – wielkie czardrzewo w Raventree Hall jest umierające, i ostatecznie zamieni się w kamienne drzewo.

Jako uzupełnienie koncepcji Lorda Dowódcy jako zmiennoskórego z krukiem, który może być zombie, pomówmy o przemienionym w upiora trupie Małego Paula (Small Paul). Paul to nie Lord Dowódca, ale jest wielokrotnie powiązywany z krukiem Mormonta, czego kulminację widzimy w scenie, gdzie Paul jako upiór atakuje Sama, a na jego ramieniu siedzi kruk. Kruk dziobie Małego Paula, przypuszczalnie dlatego, że chce pomóc Samowi i Goździk, ale obraz pozostaje tak sam: Paul jako zombie zmiennoskóry brat z Nocnej Straży, z krukiem na barku.

Jak już mówiłem, przed śmiercią Paula często wspominane jest to, że pragnie dostać kruka Mormonta po tym jak buntownicy, wśród których jest Paul, zabiją Lorda Jeora. Paul mówi, że zawsze chciał mieć mówiącego ptaka i pyta się Chetta, czy może sobie zatrzymać kruka, na co Chett się zgadza. Potem Lark Siostrzanin denerwuje Paula, mówiąc, że jeśli zgłodnieją, będą mogli zjeść ptaka – Paul robi się wkrzurzony i zaczyna grozić. Nieco później, gdy Paul i Sam mozolnie maszerują z Pięści Pierwszych Ludzi, olbrzym nadal marocze o tym, że miał dostać kruka Mormonta. A zatem, gdy w końcu Paul dramatycznie pojawia się jako nieumarły, z krukiem na ramieniu… wydaje się, że to coś ważnego. Tak wiele razy powiązywano go z tym ptakiem, a w scenie, gdy w końcu go dostaje, jak zmiennoskóry mający więź z krukiem, jest trupem. Zdaje się, że to symboliczna wskazówka dotycząca nieumarłch zmiennoskórych braci z Nocnej Straży, a w tej samej scenie odnajdujemy więcej takich sugestii. Sam pokonuje Małego Paula przez wepchnięcie w jego usta rozżarzonego węgielka, po czym okazuje się, że na zewnątrz namiotu jest więcej upiorów:

Stała przyciśnięta plecami do czardrzewa, trzymając chłopca w ramionach. Ze wszystkich stron otaczały ją upiory. Było ich dziesięć, dwadzieścia, więcej… niektóre były ongiś dzikimi i wciąż miały na sobie skóry… większość jednak była jego braćmi.
Sam zauważył Larka Siostrzanina, Cichą Stopę, Rylesa. Liszaj na szyi Chetta zrobił się czarny, a jego czyraki pokrywała cienka warstewka lodu. Inny upiór wyglądał jak Hake, lecz Sam nie był tego pewien, gdyż umarłemu została tylko połowa głowy. Trupy rozerwały biedną chabetę na strzępy i szarpały jej trzewia ociekającymi krwią łapskami. Z końskiego brzucha buchała jasna para.

Nawałnicza mieczy, Samwell III, str. 48

Pierwsza wskazówka jest w opisie upiorów: niektóre ‘miały na sobie skóry’ (wore hides and skins), co może być aluzją do zmiennoskórych. Wielu z nich to bracia, co sugeruje zombie Nocną Straż. Jeśli je połączymy, dostaniemy zombie zmiennoskórych braci Nocnej Straży. Zauważycie, że użyte zostało słowo dozen, czyli dwanaście (w polskim przekładzie pojawia się ‘dziesięć, dzadzieścia’, ale w oryginale jest tuzin, co może sugerować dwunastu towarzyszy Ostatniego Bohatera, choć równie dobrze może to być przypadek. Ale najlepsza wskazówka pojawia się na końcu, w opisie upiorów, które mają ociekające krwią łapska, zakrwawione bo zabiły konia. Oczywiście, pięco-palczaste czerwone liście czardrzew są opisywane jako wyglądające jak zakrwawione dłonie, i to nie raz, na dodatek, czerwone liście czardrzew są wspomniane w jednym z kolejnych akapitów po tym fragmencie, by nam o nich przypomnieć. A więc, tym co tutaj mamy jest grupa upiorów z dłońmi niczym liście czardrzew, przywodząc na myśl motyw upiorów-zielonowidzów – niektóre z nich są czarnym braćmi, a inne noszą skóry.

I nie zapominajcie, to właśnie w tej scenie pojawia się Zimnoręki, nieumarły Czarny Brat, który moim zdaniem jest nieumarłym zmiennoskórym. Tak jak w scenie w Nocnym Forcie, możemy zauważyć, że rozdziały gdzie pojawia się Zimnoręki, albo jest o nim mowa, to te gdzie odnajdujemy wskazówki o nieumarłych zmiennoskórych z Nocnej Straży.

***

 Zieloni Zwiadowcy.

Ten rozdział zasponsorował Lord Leobold Zwycięski, Ognisty Lew z Lancasterly Rock, Ziemski Reprezentant Gwieździstego Domu Lwa.


Zauważyłem, że podejrzanie wielu braci Nocnej Straży ma swoje korzenie w Reach lub symbolizmie związanym z rogatym bóstwem i zielonowidzami – a więc, w tym rozdziale przejrzymy wszystkie te przykłady zielonych zwiadowców… i zobaczymy o co z nimi chodzi. Oczywiście, rozmawialiśmy już o Jonie, Królu Ziarna i symbolice Samwella Tarly’ego związanej z Hernem Łowcą i pochodzeniem Rodu Tarlych od Gartha… ale jest tego znacznie, znacznie więcej.

Na początek, w Nocnej Straży odnajdujemy nie mniej niż trzech Garthów – Gartha ze Starego Miasta (Garth of Oldtown), Gartha Szare Piórko (Garth Greyfeather) i Gartha z Greenaway (Garth of Greenaway). Spędziłem trochę czasu na śledzeniu działań tej trójki, by sprawdzić, czy jest jakaś korelacja z trzema braciami-Baratheonami, którzy wcielacją się w postać Gartha poprzez swoją symbolikę człowieka-jelenia – i są oznaki, że taka zależność istnieje, ale ta seria i tak zaczyna się robić długa, więc jedynie wspomnę o kilku ciekawostkach.

Po pierwsze, imiona: ‘zieleń-daleko’ (green-away) tworzy sugestywny obraz Zielonego Człowieka, który umiera lub traci swoją zieleń, ‘szare piórko’ może oznaczać śmierć, jako że szarość to kolor trupów (a ‘piórko’ pogłębia powiązanie z naturą, podczas gdy Garth ‘ze Starego Miasta’ może być ogólnym nawiązaniem do Reach, albo teorii o obecności rogatych lordów w Starym Mieście, którzy mogli mieć coś wspólnego z Wielkim Cesarstwem Świtu i starożytną fortecą, którą tam wznieśli. Bez względu na to czy te interpretacje trzymają się kupy, fakt, iż w Straż jest trzech Garthów bardzo silnie sugeruje, że rogaci ludzie dołączali do Nocnej Straży… na dodatek, ta trójka robi całkiem ciekawe rzeczy. Wszyscy trzej wyruszają na Wielki Zwiad i wszyscy trzej przeżywają Pięść Pierwszych Ludzi – co jest statystycznie mało prawdopodobne, ponieważ na Pięści poległo ponad dwie trzecie braci, którzy udali się na tę ekspedycję. Jednakże, jest to godne uwagi również z innego powodu – Wielki Zwiad wydaje się być paralelą podróży Ostatniego Bohatera, a możemy dostrzec, że Martin chce żebyśmy zwrócili uwagę na trzech Garthów, skoro wszyscy zdołają uciec z Pięści.

Po Pięści, okazuje się, że Garth z Greenaway był buntownikiem – pomaga nawet zabić Mormonta – to on i Ollo Obcięta Ręka stanęli przeciw Lordowi Jeorowi z trzymająć w rękach nagą stal, a Ollo zadał cios. Biorąc pod uwagę, że Mormont, jako Lord Dowódca, jest typem postaci opartej na martwym Zielonym Człowieku, zapewne chodzi tu o cykl zabijania się nawzajem Zielonych Ludzi. Podczas szaleństwa buntu, Garth z Greenaway zabija Gartha ze Starego Miasta, a to na pewno mówi o cyklu rogatych bogów zabijających się nawzajem. To jawna przemoc Gartha wobec Gartha – uważam, że pojawia się tuż obok morderstwa Mormonta, by pomóc nam powiązać jego śmierć z mitologią Króla Ziarna/Gartha. To bardzo podobne do sprawy Argilaca Durrandona, Ostatniego Króla Burzy, który poległ tuż obok Dickona Morrigena, podczas bitwy znanej jako Ostatni Sztorm. Członkowie Rodu Morrigenów, na których herbie widnieje czarna wrona na zielonym burzowym niebie, odgrywali rolę Zielonego Człowieka-Ostatniego Bohatera jako brata z Nocnej Straży – z tego powodu widzieliśmy, że śmierć Argilaca, rogatego lorda, została umieszczona tuż obok śmierci Dickona Morrigena. Miało to na celu podkreślenie statusu Rodu Morrigenów jako Zielonych Ludzi, tak jak umieszczenie śmierci Gartha ze Starego Miasta przy śmierci Mormonta podkreśla to, że zgon Lorda Jeora  to część cyklu Zielonego Człowieka.

Tak jak Argilac, stary Lord Burzy, jest zabijany przez Orysa Baratheona, nowego Lorda Burzy. Garth ze Starego Miasta ginie z ręki innego Gartha. Oczywiście, motyw Gartha zabijającego Gartha przypomina nam zamordowanie Renly’ego przez Stannisa, co było jedną z pierwszych paralel pomiędzy Garthami i Baratheonami jaka rzuciła mi się w oczy. (Pozdrowienia dla Equilibrium z forum Westeros.org)

A co z Garthem Szare Piórko? Tak więc, okazuje się, że jest mataforą Ostatniego Bohatera. Gdy Jon w końcu wraca do Czarnego Zamku (po tym jak uciekł od grupy Dzikich, razem z którymi wspiął się na Mur), dowiaduje się o buncie w Twierdzy Crastera, który przeżył tylko tuzin wiernych braci (a przynajmniej wstępnie uznano, że tylko tylu przeżyło i zdołało wrócić do Czarnego Zamku). Jednym z nich jest… Garth Szare Piórko. A więc, mamy tu tuzin wiernych braci, którzy symbolizuję dwunastkę Ostatniego Bohatera, powracających z tej wyprawy, która symbolizuje podróż Ostatniego Bohatera… skoro tak, to gdzie jest nasz Bohater, ‘+1’ do naszej dwunastki?

Okazuje się, że jest nim Sam, który w chwili, gdy Jon słyszy o tym tuzinie ocalałych jest uznawany za zmarłego – ostatni raz widziano go stojącego jakby skamieniał, płaczącego nad Lordem Dowódcą, niczym syn nad ojcem. Nie dało się go zbudzić i skołonić, by uciekał z dwunastką – chociaż oczywiście, koniec końców udaje mu się wrócić na Mur. Sam to doskonały Ostatni Bohater nie tylko dzięki swojej symbolice Herne’a Łowcy, czy dzięki temu, że posiada magiczny róg o wielkim znaczeniu i metaforycznie został przeprowadzony z powrotem z Zaświatów przez psychopompa Zimnorękiego – moją uwagę przyciąga to, że Sam przemycił na drugą stronę chłopca, który miał zostać Innym i kobietę, która jest jego matką.

Gdybym miał spojrzeć na to jak na paralelę, uznałbym, że mamy tu potencjalne potwierdzenie teorii, że Starkowie mają w swojej linii rodowej coś… lodowego – że Ostatni Bohater przyniósł jakieś lodowe geny Innych, które stały się częścią Rodu Starków. Taką teorię proponowano już wcześniej, chodzi w niej mniej więcej o to, że jedno z lodowych dzieci Nocnego Króla i Trupiej Królowej zostało przemycone na południe i uniknęło przemienienia w Innego – a przez to w Rodzie Starków ‘zainstalowano’ jakąś ilość ‘lodowej krwi’, pewnego rodzaju przeciwieństwo krwi smoka, że się tak wyrażę.

Jak już wcześniej wspomniałem, uważam, że silnie zasugerowane jest to, że Nocny Król i Trupia Królowa tworzyli Innych, przez oddawanie swoich dzieci, by stały się Innymi. Poszedłbym nawet o krok dalej, proponując, że tak naprawdę byli pierwszymi ludźmi, którzy tworzyli Innych. Innymi słowy, wydarzenia z legendy o Nocnym Królu mogły mieć miejsce podczas Długiej Nocy, nie po, i być może w rzeczywistością jest opowieścią o tym, jak powstali Inni. Jeśli naprawdę tak było, teoria zakładająca, że Ostatni Bohater lub jakiś starożytny Stark z nim związany wrócił do Winterfell z jednym z tych zimnych dzieci byłaby całkiem prawdopodobna. Być może widzimy echo tej historii, gdy Sam przemyca ‘Potwora’ Goździk przez Mur. Jest powiedziane, że ‘bracia’ chłopca przyjdą po niego – i czasem zastanawiam się, czy stanie się to przyczyną ataku Innych na Czarny Zamek. A może przeniesienie dziecka Goździk na południe od Muru złamie zaklęcie ochraniające Mur i pozwoli Innym na przekroczenie go – ale oczywiście, to tylko spekulacje.

Tak zwana Trupia Królowa była bladą jak księżyc  (moon-pale) kobietą o zimnej skórze i błękitnych jak gwiazdy oczach – myślę o niej jak o ‘lodowej kapłance’, zimnej wersji Meilisandre. Wydała na świat dzieci, które stały się Innymi, a zatem w pewien sposób Goździk jest jej paralelą, jako ‘matka Innych’. Lecz w przeciwieństwie do Goździk, Trupia Królowa była magiczną istotą, w jakiś sposób przemienioną przez lodową magię – więc być może, po prostu rodziła Innych, albo potrafiła zamieniać swoje ludzkie dzieci w Innych, tak jak to przypuszczalnie robią Inni z synami Crastera.

Fakt, że to właśnie Sam, postać Ostatniego Bohatera, zabrał postać grającą rolę Trupiej Królowej-Matki Innych na południe od Muru może być echem tego, że Ostatni Bohater został Nocnym Królem. Niektórzy spekulowali, że Nocny Król używał Czarnej Bramy do przemycania swoich dzieci na drugą stronę Muru, by dostarczać je do Innych a la Craster… a Sam robi coś odwrotnego, przemycając chłopca (o stosownym imieniu ‘Potwór’, który miał zostać Innym, przez Czarną Bramę, tylko, że w odwrotnym kierunku.

W każdym razie, dość już o Nocnym Królu. Ważne jest to, że Sam (wcale-nie-tak-dumnie-kroczący-myśliwy) gra Ostatniego Bohatera, a jednym z jego ‘drużyny’ jest Garth – Garth Szare Piórko. Już wcześniej zaczęliśmy spoglądać na Wielki Zwiad jako na paralelę podróży Ostatniego Bohatera, a odkrycie tego świetnego przykładu ‘matematyki Ostatniego Bohatera’ na samym końcu służy jako świetne umocnienie tej teorii. A zatem, wróćcie myślami do tego, że jednen z Garthów zabił innego w Twierdzy Crastera – to, że to braterskie garthobójstwo jest częścią wyprawy wydaje się mocną wskazówką, żę zabicie rogatego boga jest ważnym elementem historii Ostatniego Bohatera.

O samym Garthcie Szare Piórko też można powiedzieć więcej. Często wspominane jest to, że Jon Snow-Król Ziarna używa szarych gęsich piór jako lotek swoich strzał – to dzięki temu wie, że strzała, która zabiła Ygritte nie była jego. A zatem, można powiedzieć, że szarooki Jon Snow to szaropióry Garth. Jeśli szarość w imieniu Gartha ma kojarzyć się ze śmiercią, tak jak szarość trupów, Jon świetnie nadaje się na szarego Gartha.

Tańcu ze smokami Jon Snow wysyła na północ trzy grupy po trzech zwiadowców. Pierwszą z nich tworzą Czarny Jack BulwerGarth Szare PiórkoWłochaty Hall (Hairy Hall) – członkowie tej drużyny kończą jako ścięte głowy zatknięte na palach, z oczami wyłupanymi przez Płaczkę. Zauważyłem, że złożony w ofierze ‘byk’ (bull jak w nazwisku Bulwer. W herbie tego rodu widnieje bycza czaszka na krwistoczerwonym polu) jest nawiązaniem do zabitego byka Mitry – a zatem, możemy dostrzec, że Martin pokazuje nam jednocześnie dwie mitologie o składanym w ofierze bóstwie, które składają się na postać Jona: zabity byk Mitry i zabite rogate bóstwo natury. Ród Bulwerów również wywodzi się od dzieci Gartha (Borsa Łamacza), co samo w sobie jest kolejną wskazówką, że ludzie związani z Garthem dołączali do Nocnej Straży. Trzecią ściętą głową jest Włochaty Hall, co brzmi jak włochaty Dziki Człowiek z Lasu, podkreślając motyw martwych Zielonych Ludzi w Straży.

Idąc dalej, mamy zwiadowcę o imieniu Tom Barleycorn co stanowi jasną aluzję do Johna Barleycorna, bohatera z angielksiego folkloru. Nie jest rogatym bóstwem, ale jest Królem Ziarna – krótko mówiąc, jego historia  naśladuje cykl życia jęczmienia (barleycorn), a jego śmierć i zmartwychwstanie standardowo symbolizują cykl pór roku. Stosownie, Tom Barleycorn jest zwiadowcą, kimś dobrze znającym las. Jon jest w stanie go poczuć nim Tom wyłania się z lasu, co być może jest żartem o sfermentowanym jęczmieniu/piwie.

Warto również zauważyć, że gdy niebieskookie trupy Jafera Flowersa Othora zostały przyniesione do Czarnego Zamku, umieszczono je w lodowych celach – tych samych w których według foreshadowing umieszczone zostanie ciało Jona… a gdy Jafrer i Othor zostają tam złożeni, lodowe cele są opisane jako: ‘ciemne, lodowe cele, w których trzymano mięso i zboże, a czasem i piwo’Zboże jak w ziarno i Król Ziarna, piwo jak w ‘sfermentowany jęczmień’ i ‘Tom Barleycorn’, mięso jak w ‘marte mięso’ tych upiorów i Jona. Jednakże, Jon będzie reprezentował wszystkie trzy jednocześnie, jako wskrzeszony Król Ziarna. Zwróćcie również uwagę ta to, że Jafer ‘Flowers’ (flower – kwiat) to nazwisko związane z przyrodą, na dodatek pochodzi z Reach, krainy Gartha i rodów, które założyły jego dzieci. Tymczasem, Othora znaleziono z myśliwskim rogiem, co przywodzi na myśl Herne’a Łowcę, który jest martwą rogatą postacią, tak jak biedny Othor tutaj. Za chwilę wrócimy do trupa Othora po więcej ‘sądowych analiz’.

W Straży z całą pewnością mamy kilku rogatych gości: Ser Jarmana Buckwella, którego herb rodowy przedstawia złote poroże jelenia (buck – kozioł, czyli samiec jelenia w gwarze myśliwych). Ser Jarman posiada charakterystyczny róg, który Mormont potrafi ropoznać po samym dźwięku – a ‘Jarman’ brzmi całkiem podobnie do Joramuna, czyli legendarnego Króla Za Murem dmącego w róg. To świetny przykład tego, jak Martin pokazuje nam, że powinniśmy powiązywać muzycze rogi z porożem jelenia, tak jak moim zdaniem robił to u siedemdziesięciu dziewięciu zwiadowców i ich rogów. Następnie mamy Grenna, zwanego turem (aurochs), jako że jest duży i kudłaty jak tur – a tur to przcież rogate zwierzę podobne do włochatego byka czy bizona. Grenn jest również jednym z dwunastu lojalnych braci, którzy przeżyli wydarzenia w Twierdzy Crastera i wrócili na Mur. Ser Wynton Stout pochodzi z Rodu Stoutów, który ma swoją siedzibę w pobliżu wchodniej bramy Barrowton, co przywodzi na myśl motyw martwego Gartha związany z Kurhanowymi Królami. Ulmer, niegdyś członek Bractwa z Królewskiego Lasu zasługuje na to, by o nim wspomnieć, ponieważ bractwo było grupą w stylu bandy Robin Hooda, która żyła w lesie i broniła ludzi – a Robin Hood jest przeciez potomkiem mitologii Zielonego Człowieka/Obrońcy Lasów. W Dodatku Starcia królów George ukrył nawet Elrona z Nocnej Straży – jak w  Elrond, czyli imieniu przywódcy Elfów z Rivendell we Władcy Pierścieni. Bardzo sprytnie. Garret Zielona Włócznia (Garret Greenspear) przywołuje obraz zielonego wojownika, a Garret być może pochodzi od imienia Garth. To samo może być prawdziwe również w kontekście imienia Gareda, czyli zwiadowcy, któremu spotkanie z Innymi odebrało zmysły, ściętego przez Eddarda na początku Gry o tron.

Kedge Białe Oko (Kedge Whiteeye) nie ma symboliki Zielonego Człowieka, ale jego ślepe oko przypomina nam Bloodravena, czyli zielonowidza. Podobnie, Todder zwany Ropuchą (Toad) przypomina nam o ‘ludziach-żabach’ żyjących na Przesmyku, wśród których często objawiają się zielone dary. Dareon to ‘śpiewak’ (przyp. tłum. i nawiązanie do postaci Daerona, Sindara z Doriath, elfickiego minstrela na dworze Króla Thingola i Meliany w Silmarillionie J.R.R. Tolkiena), jak w ‘Ci, Którzy Śpiewają Pieśń Ziemi’. Na dodatek pochodzi z Reach. Ropucha również lubi śpiewać, ale jego głos nie równa się z tym Dareona (z tego co pamiętam jest opisany jako ‘mocz rozlany na wiatrach’). Był niegdyś Lord Dowódca zwany Czarnym Centaurem (Orbert Caswell), co z całą pewnością przypomina o zmiennoskórych, jako że pod katem symboliki, centaur to połączenie człowieka i zwierzęcia.

Mamy także kilku członków Nocnej Straży powiązywanych z drewnem, takich jak Dywen, który ma drewniane zęby i potrafi wyczuć upiory skradające się ku Pięści. Skóra (Leathers) Jax, dwójka dzikich, którzy wstępują do Straży jest nazwana przez Jona ‘synami Nawiedzanego Lasu’. Imię Jax może być aluzją do Jacka w Zieleni (Jack in the Green), postaci zwązanej z Johnem Barleycornem, która zimą pomaga zachować zieleń przy życiu, by mogła się odrodzić na wiosnę. Człowiek o imieniu Skóra, który pochodzi z Nawiedzanego Lasu może przypominać nam o Bloodravenie, którego skóra jest opisywana jako biała jak skóra (materiał). Dziki Skóra jest znany z zaciekłości i nieco przereżającym co przywodzi na myśl motyw strasznego Dzikiego Człowieka z Lasu.

A potem mamy Wicka Struganego Patyka (Wick Whittlestick), jednego z ****, którzy zabijają Jona. ‘Strugany Patyk’ to symbol związany z drewnem, a słowo ‘wick’ (knot, albo cząstka słowa wicker, wiklina) dorzuca do tego motyw ognia. Teraz możemy dostrzec, że Jon Snow pasuje do wzoru Azora Ahai/Zielonego Człowieka zabijanego zdradziecko przez innego Azora Ahai/Zielonego Człowieka – Wick Strugany Patyk to płonące drzewo, w zasadzie to samo co płonący człowiek-jeleń. Innym z tych **** jest Ser Alliser Thorne, gość nazwany po kłującej roślinie. (thorn – cierń, ciernisty krzew, kolec, thorn pojawia się również w nazwach wielu roślin np. hawthorn – głóg (Ród Hawthorne z Krain Zachodu). W rozdziale w Nocnym Forcie pojawia się wzmianka o tym, że ogromny ciernisty krzew zarósł plac do ćwiczeń, gdzie niegdyś walczyli bracia, co stanowi komiczną paralelę dla Allisera Thorne’a szkolącego braci na dziedzińcu Czarnego Zamku – porównuje również krzew z kolcami do czarnych braci z mieczmai, a zatem sugerując, że bracia to rośliny, które walczą, wzmacniając symbolizm Ser Allisera i innych ludzi-roślin wojowników. Ser Alliser dodaje również smoczy element, ponieważ jego obecność na Murze to cena jaką zapłacił ze pozostanie wiernym Targaryenom, gdy Tywin złupił Królewską Przystań.

Duży Liddle pochodzi z Klanu Liddle’ów z Gór Północy, a ich herbem jest wzór z białych i zielonych drzew, na którym umieszczono trzy sosnowe szyszki (pinecones) – sosna (pine tree) to drzewo szczególnie kojarzone z zimą, warto wspomnieć, że dzieje się tak, ponieważ jest wiecznie zielone (tak właściwie, sosny mogą być symbolami nieśmiertelności, jako że mogą żyć bardzo długo – nawet 5000 lat). Gdy górskie klany atakują Deepwood Motte, pod wodzą ognistego-jelenia Azora Ahai, Stannisa Baratheona, przebierają się za drzewa i krzewy, tworząc powiązanie pomiędzy Azorem Ahai i ludźmi-jeleniami. A skoro mowa o Stannise, Stannis rzeczywiście przybywa na Mur i przejmuje kontrolę nad Nocną Strażą, wieszając swoją chorągiwe z płomiennym sercem nad Czarnym Zamkiem, dowodząc w walce przeciwko wrogom Straży i zmuszając czarnych braci do wielu rzeczy. Jak wielokrotnie wspominaliśmy, Stannis to świetna paralela Nocnego Króla… nie dalej jak wczoraj znalazłem zdanie, gdzie Stannis żartuje o przywdzianiu czerni.

Imię Thorena Smallwooda przywodzi na myśl kogoś związanego z lasem (wood), może równiez być nawiązaniem do Thorina II zwanego Dębową Tarczą (Oakenshield, tę nazwę nosi równiez jeden z opuszczonych zamków Nocnej Straży i jedna z tarczowych Wysp u wybrzeży Reach) Hobbita. Smallwoodowie pochodzą z Żołędziowego Dworu (Acorn Hall), tak się składa, że to w tym miejscy dostajemy sporo symbolizmu ‘Arya Stark jako Dziecko Lasu’. Arya zostaje ubrana w zieloną suknię ozdobioną żołędziami, na co stwierdza, że Wyglądam jak dąb’, przypominając nam ogólnie o ludziach-drzewach, a w szególności o Garthice Zielonym, który zasadził Dębowe Siedzisko i uosabia Króla Dębu, władcę lata i zieleni. Arua jest nazwana ‘chudą wiewiórką’ (skinny squirrel) przez gościa zwanego Zielonobrodym. Olbrzymy nazywają Dzieci Lasu ‘ludem wiewiórek’, a Dziecko zwane Liść jest wielokrotnie porównywane do Aryi przez Brana. O sprawie Aryi/Dzieci można by długo opowiadać, ale nie ma czasu na takie dygresje.

W Nocnej Straży odnajdujemy jeszcze więcej symboliki wiewiórek-Dzieci. W Dodatku Uczty dla wron schował się ‘Geoff Wiewiórka‘, jest też Bedwyck, zwany ‘Gigantem’. Cytując ze Stracia królów:

Jon usłyszał szelest czerwonych liści. Dwie gałęzie rozsunęły się i ujrzał małego człowieczka, który przechodził z konaru na konar swobodnie jak wiewiórka. Bedwyck liczył sobie nie więcej niż pięc stóp wzrostu, lecz kosmyki siwizny w jego włosach świadczyły, że nie jest już młody. Inni zwiadowcy zwali go Gigantem.

Starcie królów, Jon II, str. 191

Bedwyck to zwiadowca, który jest jednocześnie stary i wzrostu dziecka, tak jak Dzieci Lasu są bardzo starą rasą, ale nazywają ich Dziećmi z powodu nieskiego wzrostu. Bedwyck jest jak wiewiórka, zupełnie tak jak Dzieci, które są nazywane ‘ludźmi-wiewiórkami’ (squirrel people) – na dodatek zamieszkuje w czardrzewie, jak zielonowidz. Sprawia nawet, że liście szeleszczą, jak zielonowidz(!). Jego wspinaczka na drzewo to wyprawa ‘by widzieć lepiej’ i zdobyć wiedzę, symboliczny odpowiednik więzi pomiędzy czardrzewem i zielonowidzem.

(przyp. tłum. Być może, ta scena to nawiązanie to zdarzenia w Hobbicie, gdzie Bilbo wspina się na drzewo, by oszukać drogę przez Mroczną Puszczę. Pod drzewem stoi Thorin Dębowa Tarcza, a w scenie z Bedwyckiem pod czardrzewem stoi Thoren Smallwood.)

Gdy bracia chronią się przed deszczem, na zewnątrz Twierdzy Crastera, w Starciu królów, Bedwyck Gigant ‘wcisnął się w dziuplę uschniętego dębu’ (ang. inside the hollow of a dea oak), a Jon zapytał się go jak mu się podoba jego zamke. Martwy Król Dębu to w pewien sposób martwy Garth, a więc Bedwyck tak jakby wślizguje się w martwgo Gartha. A przynajmniej, życie w martwym dębie przywodzi na myśl martwego zielonowidza. Takę imię Bedwycka jest intrygujące – łączy motyw ognia, przez słowo wyck i spania, przez słowo bed (łóżko). A zatem, jest ognistym zielonowidzem żyjącym w martwym drzewie Gartha, czy kimś w tym rodzaju. Warto również podkreślić, że Bedwyck jest jednym z dwunastu wiernych braci, którzy zdołali wrócić do Czarnego Zamku po buncie.


(przyp. tłum. Wśród oficerów Nocnej Straży, którzy towarzyszli Lordowi Dowódcy Mormontowi podczas wyprawy był również Ser Ottyn Wythers. Ród Wythersów pochodzi z Reach, a na ich herbie widnieje szara wiewiórka na białej tarczy otoczonej czerwoną obwódką).


***

 Zabij Zielonego Chłopca, niech narodzi się Zielony Mężczyzna.

Ten rozdział zasponsorowała akolitka Gwieździstej Mądrości Kathleen Bezlitosna, Kapitan okrętu Żelaznych Ludzi zwanego Nocną Grozą.


Kończąc temat Zielonych Ludzi w Nocnej Straży, porozmawiajmy o ‘zielonych chłopcach’. ‘Zielony chłopiec’ (green boy) to w gruncie rzeczy połączenie ‘Zielonego Człowieka’ i ‘Dziecka Lasu’ – uważam, że Martin używa tego wyrażenia jako metafory, symbolizującej zielonowidzów, Zielonych Ludzi i Dzieci Lasu. Zazwyczaj określenie to dotyczy Starków – Robba, Brana, a w szczególności Jona. Czasem pojawia się również w kontekście innych braci z Nocnej Straży, a gdy nie dotyczy ani Starka ani czarnego brata, na ogół jest używane jako metafora odnosząca się czegoś związanego z tym tematem. Nie chcę zagłębiać się w poszukiwania każdego przypadku, gdy pojawia się fraza ‘zielony chłopiec’, ale przyjrzyjmy się jednemu – wydarzeniach wokół wyprawy Jona Snow do gaju dziewięciu czardrzew, by złożyć ślubowanie Nocnej Straży. W drodze powrotnej bracia znajdują przemienione w upiory ciała Jafera Flowersa i Othora, a w nocy ma miejsce walka Jona z upiorem Othora w samotni Mormonta. Wszystkie te zdarzenia zajmują dwa kolejne rozdziały Jona w Grze o tron.

Na początku, Ser Alliser daje awans, w zapewne najbardziej wredny sposób w historii, mówiąc Jonowi, Pypowi i reszcie: jesteście tak samo beznadziejni jak wszyscy inni, których dotąd ćwiczyłem’, że ich ręce zostały stworzone do przerzucania gnoju albo łopat, i tak dalej. Wyjąśnia, że chociaż zupełnie nie nadają się do służby, nadchodzą nowi rekruci, więc zdecydował się ‘przekazać ośmiu z was do dyspozycji Lorda Dowódcy’. Jego ostatnie ostrzeżenie jest bardzo pamiętne, a serial telewizyjny po prostu musiał go użyć, z powodu niemal transcendentnej zrzędliwości:

Pyp wrzasnął uradowany i wyrzucił w górę miecz. Ser Alliser zgromił go spojrzeniem. – Odtąd będą was nazywać ludźmi z Nocnej Straży, chociaż jesteście głupsi od małpy kuglarza na jaramarku. Żółtodzioby, cuchniecie latem, dlatego gdy nadejdzie zima, pozdychacie jak muchy.

Gra o tron, Jon V, str. 427

W tekście angielskim Ser Alliser mówi: You are boys still, green and stinking of summer, and when the winter come you will die like flies – nazywa rekrutów zielonymi chłopcami.

Ah, stary dobry Ser Alliser. Wydaje mi się, że jego tłumaczenie ‘Jak zjednywać sobie przyjaciół i wpływać na ludzi’ jest niezbyt dobre. Przekłady z angielskiego na westeroską Wspólną Mowę są notorycznie niesolidne. Żarty na bok, Ser Alliser przedstawia to całkiem jasno – jesteście zielonymi chłopcami, cuchniecie latem, a gdy przyjdzie zima, zginiecie. To właśnie to robi Zielony Człowiek, Król Ziarna, rogaty bóg. W niektórych mitach daty są nieco przesunięte, ale ogólny koncept jest taki: jest faza lata i Król Lata oraz czas zimy i Król Zimy.

Gdy Jon wyrusza, by złożyć swoją przysięgę, wszystko staje się lepiej widoczne. Zaczyna od wspomnienia ostatnich słow jakie wypowiedział do niego Benjen Stark, przed swą wyprawą zwiadowczą i spotkaniem z przeznaczeniem.

‘Ty nie jesteś zwiadowcą Jon, a tylko żółtodziobem, który pachnie jeszcze latem”.

W oryginale znów pojawia się wyrażenie ‘green boy’.

To zdanie jest powtórzone dwukrotnie: gdy wypowiada je Benjen i tutaj, w pamięci Jona. To sprawia, że wydaje mi się, że to ważne słowa. Skoro to, że rekruci Nocnej Straży to zieloni chłopcy jest podkreślane również gdzie indziej, przez Ser Allisera i inne osoby, myślę, że można bezpiecznie stwierdzić, że powinniśmy zwracać na to uwagę. Jon to zielony chłopiec – zwłaszcza przed wypowiedzeniem swojej przysięgi.

Na kolejnej stronie, gdy Jon wyrusza, by złożyć ślubowanie, przechodzi przez lodowy tunel pod Murem, i czując napierający na niego ogromny ciężar masy lodu ponad nim, myśli, że ‘powietrze było bardziej nieruchome i zimne niż w grobowcu’. Gdy wyłaniają się z ‘zimnych mrocznych murów’ z podobnego do grobu tunelu, pojawia się ‘nagły błysk’ oślepiejacego śwatła, który sprawia, że Sam mruga – to przysłowiowe światełko na końcu tunelu! To dość jasna symbolika związana ze śmiercią i odrodzeniem, wzmacniając koncepcję, że tylko martwi lub nieumarli bracia powinni wyruszać na północ od Muru, o czym Jon myśli jak o ‘wyjechaniu za krawędź świata’.

Docierają do gaju dziewięciu czardrzew i ‘gdy na zachodzie zgasły ostatnie promienie i szary dzień zamienił sie w czarną noc’ Jon i Sam wypowiadają słowa przysięgi. A potem następuje ważne obwieszczenie:

Zapadła cisza. – Klękaliście jako chłopcy – przemówił uroczystym głosem Bowen Marsh. – Powstańcie jako bracia Nocnej Straży.

Gra o tron, Jon VI, str. 502

A zatem… zieloni chłopcy są teraz zielonymi mężczyznami (Green Men)? Bardziej poprawne byłoby ‘martwymi zielonymi ludźmi’ – i znów, przypomnijcie sobie, że pierwotnie wszyscy bracia Nocnej Straży przechodziliby przez ten lodowy grób-tunel, za krawędź świata, by złożyć ślubowanie zielonowidzom w ich czardrzewach. Zieloni chłopcy wyruszają za grób i wracają jako ludzie Straży, symbolicznie odrodzeni i pozbawieni swej zieleni.

Co ciekawe, i zapewne nieprzypadkowe, człowiekiem, który mówi Samowi i Jonowi by powstali jako ludzie Straży jest Bowen Marsh – jeden z buntowników, którzy zdradzą i zamordują Jona. Zatem, w czymś na kształt pętli czasu, śmierć Jonha jest tutaj zasymbolizowana, gdy wstaje ze śniegu, pod czujnym okiem swojego mordercy, już nie będąc zielonym chłopcem. Przezwisko Bowena Marsha to Stary Granat (Old Pomegranate)… a granaty to oczywiście symbol porwania do zaświatów, w micie o Persefonie… a więc, nawet zanim Marsh zabił Jona, jego związek z tym owocem dodawał do tej sceny element przybywania i wychodzenia z Podziemi. Znów, nie zdziwię się jeśli to właśnie w tym miejscu Jon zostanie wskrzeszony.

Gdy bracia kończą swoje śłubowanie i przygotowują się to odejścia, z pomiędzy dwóch czardrzew wyłania się Duch, trzymając martwą dłoń. To doprowadza Strażników do przemieonych w upiory ciał Jafera Flowersa i Othora, gdzie Jon zderza się z rzeczywistością:

Ludzie mojego stryja, pomyślał Jon. Przypomniał sobie, jak bardzo prosił, żeby go wtedy zabrali ze sobą. Bogowie, byłem jeszcze strasznym żóltodziobem. Gdyby mnie zabrał to ja mógłbym tu leżeć…

Gra o tron, Jon VII, str. 530

Jon myśli ‘ Gods, I was such a green boy. If he had taken me, it might be me lying here..’ Bogowie, byłem jeszcze zielonym chłopcem…

Gdy zieloni chłopcy wyruszają na północ od Muru, kończą jako chodzące trupy. Myślę, że takie stąd przesłanie. To właśnie coś takiego właśnie zrobił Jon, symbolicznie. Jak zwykle, Martin podkreśla ważny motyw w całym rozdziale, a zatem, odkrywamy, że nie dalej jak jedną stronę później, Jon myśli o sobie jak o zielonym chłopcu, który mógł stać się upiorem, przypominając sobie koszmar, który przyśnił mu się poprzedniej nocy:

To tylko las, wmawiał sobie Jon, i ciała zmarłych. Już wcześniej widział trupy…

Poprzedniej nocy znowu miał sen o Winterfell. Chodził po pustym zamku i szukał ojca. Tak jak wcześniej zszedł do krypty, lecz tym razem poszedł dalej. W ciemności usłyszał zgrzyt kamienia o kamień. Odwróciwszy się, zobaczył, że grobowce się otwierają. Kiedy martwi królowie wyszli ze swoich zimnych i ciemnych grobowców na chwiejnych nogach, Jon obudził się. Siedział w ciemności z bijącym mocno sercem. Wciąż czuł dreszcz przerażenia, chociaż Duch wskoczył na łóżko i dotknął pyskiem jego twarzy. Potem bał się zasnąć. Ubrał się i poszedł na Mur, gdzie chodził niespokojnie aż do świtu. To był tylko sen. Jestem bratem z Nocnej Straży, a nie przestraszonym chłopcem.

Nie zapominajcie, że Jon już wcześniej odgrywał rolę ducha wychodzącego z krypt Królów Zimy – gdy zrobił młodszym dzieciom Neda Starka psikus, polegający na tym, że obsypał się mąką i schował w krypcie. Ten sen o przebudzeniu Królów Zimy jest trochę jak dopełnienie tamtej sceny. A zatem, w tym rozdziale mamy Jona, który wyobraża sobie, że jest zielonym chłopcem zamienionym w trupa, a w chwilę później przypomina sobie sen o powstających z martwych Królach. Ten koszmar jest również zapowiedzią zmartwychwstania Jona, jako nowego Króla Zimy.

Ostatnie zdanie, o tym, że Jon niespojojnie chodził po Murze, dopóty nie dostrzegł na wschodzie światła świtu (the light of the dawn) to taki poetycki akcent, w pewien sposób podsumowujący cel istnienia Jona w tej opowieści – bycie doskonałym uosobieniem ‘strażnika na murach’. Mamy tu również świetne odniesienie do Wenus/Gwiazdy Porannej. Wenus jest nazywana światło-noścą (light-bringer) i przynoszącą świt (dawn-bringer), a także Synem Poranka/Jutrzenki, ponieważ wschodzi nisko na niebie w godzinach poprzedzających świt i świeci jasno, niczym zwiastun i herold nadchodzącego poranka. Jon, który jest postacią związaną z Gwiazdą Poranną, naśladuje to zachowanie, wspinając się na szczyt Muru, umiejscowiając  samego siebie nisko na niebie, a potem oczekując pierwszych poromieni świtu, które Jon wita z ulgą.

Zapewne nadszedł dobry czas na to, by podkreślić, że w kryptac Winterfell można znaleźć ‘matematykę Ostatniego Bohatera’ – i to dwukrotnie. Zróbcie sobie pauzę u Jona = stoi w Nawiedzanym Lesie, przypatrując się zamienionym w upiory trupom Jafera i Othora, jednocześnie wspominając swój sen o Królach Zimy wstających z grobowoców w kryptach – na chwilę udamy się właśnie do krypt, po czym wrócimy do Jona lesie.

W porządku, jesteśmy w Grze o tron. Bran, maester Luwin, Osha i Hodor schodzą do krypt, po tym jak Branowi przyśnił się wędrujący tam duch Neda. Mijają osiem posągów Królów Zimy, Królów Północy i Lordów Starków, potem podobizny Rickarda, Brandona i Lyanny, co daje nam dziewiątą, dziesiątą i jedenastą statuę, a potem w końcu docierają do pustego grobu Neda, co sprawia, że martwy Ned jest dwunastym członkiem. Luwin bierze pochodnię, po czym pojawia się następujące zdanie ‘wsadził ramię w ciemność grobowca, jakby to była paszcza ogromnej bestii’… zupełnie jakby chciał podpalić ducha Neda, czy coś w tym stylu… a wtedy wyskakują Rickon i Kudłacz, jako Ostatni Bohater, czyli nasze ‘+1’. Kudłaczek ma ‘ogniki zielonych ślepi‘ (w oryginale ‘oczy niczym zielony ogień‘), a jego sierść jest ‘równie czarna jak otaczająca ich ciemność’. A zatem, tworzy powiązanie z zieloną magią pomieszaną z ogniem, a także cieniem i ciemnością. Kudłacz walczy ze swoim bratem, wilkem o imieniu Lato, który ma złote oczy – możemy więc nawet patrzeć na wilki jak na pewnego rodzaju cykl braterskiej rywalizacji światła i ciemności. Wielokrotnie widzieliśmy, jak Ostatni Bohater i jego grupa dwunastu zostają zabici przez postać Azora Ahai, a zatem, wydaje się, że tutaj tę rolę odgrywają pochodnia Luwina i wilkor Lato, przynoszący ogień przeciw Ostatniemu Bohaterowi. Pochodnia pada u stóp brata Neda, Brandona, dając nam ognistego Brandona Starka, którego uznaję za aluzję do płomiennych Królów Zimy i/lub nawiązanie to tego, że Bran utracił możliwość używania swoich nóg, by zyskać dostęp do ‘ognia bogów’.

Kolejny przykład ‘matematyki Ostatniego Bohatera’ w którym występuje Król Zimy pochodzi ze Starcia królów – pojawia się tuż po tym, jak Bran budzi się po ‘wargowaniu’ Laty. Bran wślizgnął się w skórę wilka, by obejrzeć szkody, które wyrządziło Winterfell spalenie i złupienie przez Ramsaya. Co ciekawa, to właśnie w tej scenie Lato i Bran widzą niesławnego ‘smoka z Winterfell’, ‘wielkiego, skrzydlatego węża, którego ryk był rzeką płomienia’. Będąć w Lecie, Bran zabija również jelenia (ang. elk, w polskim tłumaczeniu łosia), a zatem, mamy rogatą postać, która umiera i rodzącego się smoka… a gdy Bran się budzi, dostajemy matematykę Ostatniego Bohatera. Osha zapala pochodnię, ‘wypełniając świat pomarańczowym blaskiem’, budząc śpiącego Rickona – po czym ‘gdy cienie się poruszyły, przez chwilę mogło się wydawać, że zmarli również się budzą’, co oznacza, że martwi Królowie Zimy powstawali, tak jak Rickon – który w poprzednio omawianej scenie grał rolę Ostatniego Bohatera. Następnie Bran wymienia trzynastu Lordów Starków, kończąc takim zdaniem: ‘tu właśnie przyszli, gdy ciepło opuściło ich ciała. To była mroczna komnata zmarłych, którą bali się odwiedzać żywi’. Ostatnim z wymienionych jest Cregan Stark, który walczył z Aemonem Smoczym Rycerzem – oto nasza sugestia, że Ostatni Bohater walczył przeciwko postaci Azora Ahai/smoka.

W porządku, wróćmy do Jona w Nawiedzanym Lesie oraz Jafera i Othora. Trupy dwóch braci zostają zabrane z powrotem do Czarnego Zamku, i umieszczone w jednej z lodowych cel – razem z ziarnem, piwem i mięsem, jak przed chwilą zauważyliśmy. Najprawdopodobniej to kolejna zapowiedź tego, że ciało Jona zostanie umieszczone w tych celach, uzupełniająca inną, gdy Jon widzi swoje odbicie na ścianie lodowej celi, w Tańcu ze smokami, podczas gdy Wick Strugany Patyk (ten, który zabije Jona) otwiera drzwi, by Snow mógł ‘wślizgnąć się do środka’. Gdy Jon wraca do Czarnego Zamku, dowiaduje się, że Król Robert jest martwy, a Ned został wtrącony do celi – jeszcze jedna zapowiedź tego, że sam Jon trafi do lodowej celi. Po zapoznaniu się z tymi bardzo złymi wieściami, Snow opuszcza samotnię Mormonta, i…

Kiedy wyszedł na zewnątrz, jeden ze strażników spojrzał na niego i powiedział: 

– Bądź silny, chłopcze. Bogowie bywają okrutni.

Wszyscy już wiedzą, zdał sobie sprawę.

– Mój ojciec nie jest zdrajcą – wycedził. Słowa niemal ugrzęzły mu w gardle,
jakby miał się nimi zadławić.

Wiatr wzmagał się i teraz Jon miał wrażenie, że jest zimniej, niż kiedy wchodził do wieży. Może duch lata odchodził. Reszta popołudnia przeminęła jak we śnie.
Jon nie potrafił powiedzieć, dokąd chodził, co robił i z kim rozmawiał. Wiedział przynajmniej, że Duch był z nim przez cały czas. Jego milcząca obecność dodawała Jonowi otuchy.

Gra o tron, Jon VII, str. 541

Wcześniej w tym rozdziale dostajemy definicję ‘lata duchów’ (spirit summer): to czas, gdy lato ‘w końcu wydaje swojego ducha’ (w polskim tłumaczeniu ‘Gry’: Starzy ludzie nazywali podobną pogodę latem duchów i twierdzili, że świadczy ona o tym, iż kończy się pora roku. Ostrzegali, że potem nadejdą chłody, długie lato oznaczało długą zimę). Wszystko mówi nam tutaj o śmierci Zielonego Człowieka, letniego król – Jon wyruszył na drugą stronę Muru, wziął udział w rytuale śmierci i odrodzenia składając przysięgę Nocnej Straży, by teraz wrócić i dowiedzieć się, że rogaty bóg, Robert, nie żyje – dokładnie wtedy, gdy lato wydawało ostatnie tchnienie, wyziewało ducha. To kolejne przypomnienie, że Robert jest Królem Lata, którego śmierć zwiastuje nadejście zimy, i rzeczywiście, na dziedzińcu Czarnego Zamku wzmagają się mroźne wichry. To wówczas musi się odrodzić Król Zimy, zimą – w tym rozdziale pojawia się nawet zmianka o tym, że Jon ‘był zaledwie małym dzieckiem’, gdy zaczęła się ostatnia zima.

Wydaje się, że to bardzo konkretna zapowiedź śmierci Jona i krótkotrwałego przebywania w Duchu – słowa Jona, jednym z których jest ‘zdrajca’ ugrzęzły mu w gardle, ‘jakby miał się nimi zadławić’. Po tej symbolicznej śmierci, reszta popułudnia mija jak we śnie – Jon jest teraz martwy i przeszedł do zaświatów, Otchłani, limbo. Nie wie gdzie jest, nie wie z kim rozmawia, nie wie co robi… ponieważ jest w Otchłani, miejsca ‘pomiędzy’ światami. Ale głowa do góry! Wie tylko to, że Duch jest przy nim – i w tym znajduje ukojenie. Szczerze mówiąc, trudno o lepszą zapowiedź (foreshadowing) – gdy Jon chodzi w zaświatach, jedyną rzeczą jaką wie, jest to, że Duch zawsze przy nim.

Lecz nie tylko dlatego… dostajemy również więcej symboliki związanej z Wenus, ponieważ Jon schodzi na dół z samotni (solar) Mormonta, niczym Wenus, schodząca z nieba jako Gwiazda Wieczorna, zdławi się swoimi słowami, co ‘symuluje’ śmierć, a potem chodzi tu i tam, jak we śnie, razem z Duchem, co symbolizuje duszę w limbo…

… ale później, Jon i Duch znów wchodzą w górę po schodach, na wyższe piętra wieży, do samotni Mormonta, niczym Wenus wschodząca jako Gwiazda Poranna. I właśnie tam Jon i Duch grają bohaterów, walcząc z upioramii ogniem i mieczem, kłem i pazurem. Zauważycie, że w nagrodę za ten czyn Jon otrzyma nowy miecz z valyriańskiej stali, pokazując nam Ostatniego Bohatera, który dostaje swoją smoczą stal w zamian za jakieś heroiczne dokonanie. W rzeczy samej, poprzedni miecz Jona został mu odebrany ledwie kilka godzin wcześniej, po tym jak Jon stracił panowanie nad sobą i zaatakował Allisera Thorne’a za obrazę swojego ojca – a to pokazuje nam Ostatniego Bohatera, który traci swój dawny miecz przed otrzymaniem smoczej stali. Ten motyw powtarza się, gdy Jon podnosi miecz jednego z martwych strażników, by walczyć z upiorami, tylko po to, by stracić go w czasie starcia. Ah ten stary Ostatni Bohater, ciągle gubiący miecze!

Co do Długiego Pazura, smocza stal, którą Jon zdobywa po tej walce, została wyniesiona z pożaru samotni Lorda Dowódcy – innymi słowy, z ognia słońca – tak jak ponoć Światłonośca. To nie sprawia, że Długi Pazur staje się Światłonoścą, ale oznacza, że symbolizuje Światłonoścę, czy jakkolwiek ianczej powinniśmy nazywać miecz Ostatniego Bohatera. Jeszcze raz podkreślę to, co jest tutaj najważniejsze – ten rozdział wielokrotnie pokazuje nam, że Jon umrze i narodzi się na nowo, by stać się nowym Ostatnim Bohaterem, nowym Królem Zimy. Jest to specjalnie zaakcentowane, gdy Jon zostaje poddany aresztowi domowemu w swojej komnacie, przed tym jak budzi się, by walczyć z upiorami – budzi się w ciemności, ‘nie potrafiąc opanować drżenia’ (ang. schivering uncontrollably, drżąc spazmatycznie) i powoli staje na nogi… jak gdyby wstawał z martwych. Wstaje ‘zamrożony’, ale zostaje oparzony, spalony, gdy odgrywa rolę Ostatniego Bohatera, co być może sygnalizuje, że Jon rzeczywiście będzie poddany takiemu procesowi. Być może jego ciało najpierw będzie ‘zamarznięte’, zamienione w mroźnego upiora, a potem oczyszczone w ogniu, jak sugerowaliśmy w części pierwszej. Wnioskując z komentarzy i odpowiedzi, jakie do tej pory otrzymałem, to dość popularna opcja – najpierw lód, później ogień, przy pomocy ze strony magii zielonowidzów, więzi Jona z Duchem, a może również Brana.

Zachowując najlepsze na koniec, oto bardzo jasny przykład motywu nieumarłej Nocnej Straży, który moim zdaniem jest najważnieszy.

***

Bractwo Stracha Na Wróble

Ten rozdział powstał dzięki wsparciu Ser Dale’a, Skrzydlatej Pięści, ostatniego z Rodu Muddów, kapitana budzącego grozę okrętu ‘Czarna Wiewiórka’, członka Świętego Zakonu Czarnej Ręki.


Aby polski Czytelnik mógł w pełni zrozumieć grę słów, na której opiera się symbolika omawiana w tym rozdziale, konieczne jest wyjaśnienie pewnej kwestii. W języku polskim manekin stawiany niekiedy na polach i w sadach, celem odstraszania żerujących ptaków nazywa się strachem na wróble. W języku angielskim taką kukłę nazywa się scarecrow, a wyraz ten pochodzi od połączenia słów scare (strach) + crow (wrona). Można więc go tłumaczyć jako strach na wrony – i właśnie grę słów scarecrow i wrona (członkowie Nocnej Staży bywają nazywani ‘wronami’) wykorzystuje według LMLa George R.R. Martin; przyp. tłum.


Nawałnicy mieczy bracia Nocnej Straży z Czarnego Zamku przygotowują się na atak Dzikich, których grupa nadciąga z południa, a cała armia z północy Za Murem. W trakcie tych przygotowań robią coś ciekawego… zaczynają tworzyć strachy na wróble.

Na innych dachach i wieżach również widać było ludzi w czarnych płaszczach, choć na każdych dziesięciu dziewięciu było zrobionych ze słomych. Donal Noye nazwał ich ‘strachami na wróble’Ale my jesteśmy wronami, nie wróblami – pomyślał Jon. A większość z nas i tak boi się wystarczająco.

Bez względu na nazwę, słomiani żołnierze byli pomysłem maestera Aemona. W magazynach Czarnego Zamku było więcej spodni, kurtek i bluz, niż mogli potrzebować. Czemu nie mieliby więc wypchać części z nich słomą, zarzucić im na ramiona czarnych płaszczy i ustawić na warcie? Noye rozmieścił kukły na każdej wieży i w połowie okien. Niektórzy trzymali  nawet włócznie albo ściskali pod pachami kusze. Bracia lyczli na to, że Thennowie, ujrzawszy z daleka ten widok, dojdą do wniosku, że Czarny Zamek jest zbyt dobrze broniony, by opłacało się go atakwoać.

Jonowi na dachu Wieży Królewskiej towarzyszyło sześć strachów na wróble, a także dwóch prawdziwych braci.

Nawałnica mieczy, tom II, Jon VII, str. 138

Mamy tu kilka rzeczy, które sprawiają, że to staje się istotne dla naszych poszukiwań wiedzy i zrozumienia. Pierwszą jest to, że ‘strachy na wrony’ zaczynają być powiązywane z zaginionymi czarnymi braćmi:

Bracia zaczęli się nawet zakładać, które ze słomianych manekinów przyciągną danego dnia najwięcej strzał. Prowadził Edd Cierpiętnik z czterema, lecz Othell Yarwyck, Tumberjon i Watt z Długiego Jeziora mieli po trzy. To Pyp wprowadził zwyczaj nadawania strachom na wróble imion zaginionych braci.

– W ten sposób będzie się nam wydawało, że jest nas więcej – stwierdził.

– Więcej braci ze strzałami w bebechach – poskarżył się Grenn, wydawało się, że ten zwyczaj dodaje odwagi. Jon pozwolił więc na nadawanie imion i na zakłady.

Nawałnica mieczy, tom II, Jon IX, tr. 343

‘Strachy na wrony’ już są honorowymi czarnymi braćmi, a tutaj zostają powiązane z konkretnymi członkami Straży, którzy są nieobecni. Grenn dodaje skojarzenie ze śmiercią, mówiąc, że obecność strachów sprawia tylko to, że wydaje się, że jest więcej martwych braci Nocnej Straży, ze strzałami w brzuchach. To na tym chciałbym skupić Waszą uwagę – ‘strachy na wrony’ reprezentują martwych braci.

A dokładniej, nieumarłych braci.

Pamiętacie jak wspomniałem, że Beric Dondarrion jest nazwany ‘rycerzem strachem na wróble’ (scarecrow knight)? Prawdę mówiąc, dzieje się tak aż trzykrotnie. Podobnie jak cytaty o braciach-strachach na wróble, wszystkie poniższe fragmenty pochodzą z Nawałnicy mieczy:

Był chudy jak szczapa, miał na sobie wystrzępiony czarny płaszcz usiany gwiazdami i żelazny napierśnik powyginany w setce bitwe.

Nawałnica mieczy, tom I, Arya VI, str. 468

A scarecrow of a man, he wore a ragged black cloak speckled with stars and an iron breastplate dinted by a hundred battles.


W oryginale Beric ‘był bardziej strachem na wrony niż człowiekiem’.


Zwróćcie uwagę na to, że użycia słowa ‘wystrzępiony’ (ragged) podbudowuje symbolikę stracha na wróble, ponieważ strachy są często wypychane strzępami i szmatami. Słowo ‘wystrzępiony’ jest również często używane do opisania czarnych strojów Nocnej Straży, zapewne w celu zaakacentowania związku pomiędzy strachami na wrony i czarnymi wronami ze Straży.

– Każdy rycerz może pasować kogoś na rycerza – stwierdził chudzielec, który kiedyś był Berikiem Dondarrion – i każdy, którego tu widzisz, poczuł na ramieniu dotyk miecza. Jesteśmy zapomnianym bractwem.


W tekście angielskim pojawia się ‘strach na wrony, który niegdyś był Berikiem Dondarrionem’.


Beric nie tylko sam jest strachem na wrony – jest strachem, który jest częścią bractwa rycerzy.

– Król nie żyje – przyznał chudy rycerz – ale my ciągle pozostajemy królewskimi ludźmi, choć jego chorągiew straciliśmy u Brodu Komedianta, kiedy zaskoczyli nas rzeźnicy twojego brata. – Dotknął ręką piersi. – Roberta zamordowano, ale jego dziedzictwo żyje i my jej bronimy.


W oryginale: ‘przyznał rycerz-strach na wrony’. Beric mówi o tym, że nadal żyje kraina/domena/ziemia (królestwo) Roberta – i to jej broni Bractwo. Nie wiedzieć czemu, w polskim tłumaczeniu pojawia się ‘dziedzictwo’, podczas gdy reszta zdania sugeruje, że powinien tam być rzeczownik rodzaju żeńskiego (‘i my jej bronimy’).


Konsekwencje tego wzystkiego są dość oczywiste: Beric jest ognisym nieumarłym w czarnym płaszczu, jest również strachem na wrony. A zatem, strachy, które tworzą bracia Nocnej Straży mogą symbolizować nieumarłą Nocną Straż – ogniste zmartwychwstałe strachy na wrony, podobne do Berica. A ogromną, wręcz gigantyczną – na dodatek płonącą – wskazówkę, że powinniśmy powiązywać braci-strachy na wróble z ognistymi nieumarłymi dostajemy we śnie Jona, tym w którym włada płonącym czerwonym mieczem. To jedna z najważniejszych scen w całej sadze:

Płonące strzały pomknęły w górę, ciągnąc za sobą języki ognia. Słomiane kukły braci runęły w dół.
Snow – zawołał orzeł, gdy wrogowie zaczęli włazić na Mur niczym pająki. Jon miał zbroję z czarnego lodu, ale miecz w jego dłoni gorzał czerwonym płomieniem. Gdu umarli wchodzili na szczyt, strącał ich na dół, by zginęli znowu.

Taniec ze smokami, tom II, Jon XII, str. 415

Innymi słowy, jedynymi braćmi jacy są przy Jonie w tej scenie są strachy na wrony, i to płonące. Strachy stoją w płomieniach, tak jak Beric, rycerz-strach na wrony, który ma czarny płaszcz, jest podtrzymywany przy życiu przed magię ognia. Możemy to uznać za wskazówkę na temat pierwszego Ostatniego Bohatera i oryginalnej Nocnej Straży, ponieważ w tym śnie Jon naśladuje zarówno Azora Ahai i Ostatniego Bohatera. Rolę Azora Ahai odgrywa władając płonącym czerwonym mieczem i zabijając swoją ukochaną, Ygritte (czyni tak w tym koszmarze), tak jak Azor Ahai zabił swoją ukochaną, Nissę Nissę, przy pomocy Światłonoścy. Ostatniego Bohatera naśladuje z całą pewnością przez to, że samotnie broni Muru przez siłami północy, które wyglądają na lodowe pająki i upiory. Ale znówm, tak naprawdę nie jest sam, ponieważ ma swoich braci, płonące strachy na wróble. Może tuzin Berików, zamiast dwunastu Zimnorękich.

Jeszcze raz pragnę podkreślić, że Lord Beric może być jedną z najważniejszych postaci w książkach, czysto pod względem symboliki. Berik łączy symbole Azora Ahai odrodzonego, płonący miecz i wskrzeszenie przez ogień z wcale-nie-aż-tak subtelnym naśladowaniem Bloodravena – jednym czerwonym okiem, tronem z czardrzewa w jaskini pełnej korzeni czardrzew, tytułem ‘Lorda Trupów’ i tak dalej… Innymi słowy, Beric to sugestia władającego Światłonoścą brata-stracha na wrony, który jest ognistym nieumarłym – ale również zielonowidzem. No i bingo. Teraz możemy dostrzec, że jego związki ze strachem na wróble to nie przypadek – są tworzone celowo, byśmy mogli rozszyfrować znaczenie braci-strachów na wróble obsadzających Mur, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę sen Jona o władaniu Światłonoścą w towarzystwie płonących strachów. To znaczenie staje się teraz jasne – podczas Wojny Świtu towarzyszami Ostatniego Bohatera byli nieumarli bracia Nocnej Straży, najprawdopodobniej ogniści. Bractwo Strachów na Wróble.

Przypomnicie sobie, że poczas pojedynku Berika z Ogarem, miecz Dondarriona pęka – zupełnie tak jak miecz Ostatniego Bohatera, który ponoć pękł od zimna. Podczas tej walki miecz Ogara dwukrotnie jest nazywany zimnym, raz: ‘gorejący miecz skoczył na spotkanie zimnemu’, a tuż przed tym jak Ogar łamie miecz przeciwnika, pojawia się następujące zdanie: ‘Lord Beric z łatwością zablokował cios… (…) … ale płonący miecz złamał się w pół i zimna stal Ogara wbiła się w ciało lorda Berica w miejscu, gdzie szyja łączyła się z tułowiem, sięgając aż do mostka. Trysnęła czarna, gorąca krew’. A zatem, dostajemy pamiętną scenę, gdzie miecz naszego nieumarłego Azora Ahai-zielonowidza zostaje rozłupany przez zimny miecz, dokładnie tak jak oręż Ostatniego Bohatera pękł z powodu mrozu. Podobnie, widzieliśmy jak miecz Ser Waymara pękł po spotkaniu z krystalicznym lodowym mieczem Innego.

Zauważycie również, że w rozdziale z którego dopiero co przytoczyłem fragment, czytamy, że Beric wspomina, że pozostaje wierny Królowi Robertowi, który jest martwy. W scenie w jaskini Berika, Sandor nazywa go nawet ‘Królem Robaków’. Innymi słowy, Berik służy umarłemu rogatemu bogu – i oczywiście, to pasuje do wszystkich pozostałych odniesień do nieumałych rogatych bóstw, które pojawiają się wokół Nocnej Straży i Ostatniego Bohatera. Ten sam motyw pojawia się również w jednej scen z braćmi-strachami na wróble.

Niebo na zachodzie przybrało kolor krwawego siniaka, wyżej jednak było ciemnoniebieskie, przechodzące w fioletowe. Pokazywały się już pierwsze gwiazdy. Jon usiadł między dwoma blankami, mając za towarzystwo jedynie stracha na wróble i wpatrzył się w galopującego po niebie Ogara. A może to był Rogaty Lord?

Nawałnica mieczy, tom II, Jon VII, str. 144

Jak wspomniałem ostatnim razem, Rogaty Lord (The Horned Lord) to gwiazdozbiór nazwany na część Króla Za Murem, zwanego Rogatym Lordem, który poprowadził atak na Westeros. Nie wiemy czy był rogatym zielonym człowiekiem, czy raczej – co bardziej prawdopodobne – jedynie wodzem Dzikich, który używał tej symboliki, by zdobyć poważanie… ale oczywiście, tym co ważne jest tutaj kontynuowanie tworzenia powiązań między Nocną Strażą i rogatymi ludźmi – a dokładniej, martwymi rogatymi ludźmi. Widzimy tutaj Jona, który zapewne sam skończy jako pewnego rodzaju płonący strach na wrony, stojącego obok swoich słomianych braci, razem z nimi patrzącego na ich rogatego władcę…

Oto ciekawe uzupełnienie tej sceny, pochodzące z Tańca ze smokami, gdzie Bran wślizguje się w Latę i widzi martwych braci Nocnej Straży, których zaszlachotował Zimnoręki, przy współudziale swoich kruków:

Jasnożółte oczy wilkora oceniły otaczające go widoki. Trzewia wplątane w krzak, zwisające z jego gałęzi. Para buchająca z rozprutego brzucha, pełna zapachów krwi i mięsa. Głowa zwrócona ku rogatemu księżycowi, policzki rozdarte aż do krwawych kości, puste oczodoły, szyja zakończona nierównym kikutem. Kałuża zamarzniętej, czerwono-czarnej krwi.

Taniec ze smokami, tom I, Bran I, str. 95

W kolejnym akapicie, podarte czarne stroje zabitych braci są nazwane ‘wystrzępionymi płaszczami’ (ragged cloaks). Dopiero co widzieliśmy Jona patrzącego na Rogatego Lorda razem ze swoimi braćmi-strachami na wrony, a tutaj mamy martwych braci, patrzących się na rogaty księżyc – a zatem, rozważmy ich jako symbol Jona. Są rozerwani na strzępy (ragged), a jeden ma ‘nierówny kikut’ (ragged stump) zamiast szyi – zwróćcie uwagę na to, że użycie słowa kikut (ang. stump, znaczy również ‘pień ściętego drzewa’) przywodzi na myśl ludzi-drzewa, ludzi z drewna. Bracia-strachy na wrony są wypchani szmatami i strzępami (rags), a także słomą – a słoma jest podobna do drewna, zwłaszcza wikliny (wicker). Tak więc, możemy stwierdzić, że te trupy oznaczają strzępy i drewno, a w szczególności martwych braci zrobionych ze szmat i drewna. A to świetnie pasuje do naszego pomysłu dotyczącego braci-strachów na wrony, a także to teorii o wiklinowym Królu Zimy.

To, że ci martwi bracia kończą w żołądkach wilków (a zatem w wilkach) – w tej scenie Lato i inne wilki rzeczywiście pożerają trupy – zapewne ma związek z tym, że po śmierci Jon znajdzie się wewnątrz swojego wilka. Miejmy nadzieję, że jego duch nie zostanie ‘pożarty’ przez Ducha – takie zdarzenie nie miałoby za wiele sensu, więc zakładam, że nie  będzie miało miejsca. W każdym razie, widzimy tutaj pomysłowy sposób na przedstawienie martywch braci ze Straży, którzy zdają się odpowiadać Jonowi, który jest jednocześnie martwy i ‘w wilkorze’.

U martwych braci przejawia się również trochę symboliki węża-smoka – ich parujące wnętrzności są ‘wplatane w krzak’ (w oryginale ‘wiją się w krzaku’, użyte tu słowo ‘coil’, które znaczy: wić się jak wąż, zwijać się, owijać wokół czegoś itp. – zwykle jest używane w odniesieniu do węży) – niczym wąż owinięty wokół drzewa. Być może jak Bloodraven, biały smok opleciony korzeniami czardrzewa. Kałuża zamarzniętej czerwonej i czarnej krwi to ciekawy symbol – czerwień i czerń to kolory Targaryenów… ale są tutaj zamrożone, zupełnie tak jak Jon, który jest ‘zimną’ wersją Targaryena. O braciach z Nocnej Straży eufemistycznie mówi się, że ‘krwawią czarną krwią’, a zatem zamarznięta czarna krew wypływająca z żył czarnych braci tworzy symbol czarnego lodu, w szczególności związany ze Strażą. Przypomina mi również słowa, w których Melisandre przypomina Jonowi, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo:

– Widzę lód i sztylety w ciemności. Zamarzniętą krew, czerwoną i twardą, oraz nagą stal. Było bardzo zimno.

Taniec ze smokami, tom I, Jon I, str. 85

Czarna i czerwona zamarznięta krew przypomina nam także stan w jakim obecnie znajduje się czarny miecz Neda, Lód – pokazują się na nim ‘fale nocy i krwi‘, a innym razem jest to ujęte tak: ‘na stali lśniły krwawe i czarne zmarszczki’. Czarny lód, zamieniony na kolor krwi i ciemności – to właśnie to widzimy w tej kałuży. Mel również to sugeruje – widzi lód i szytlety w ciemności, zamarzniętą krew… – a to tak naprawdę po prostu opis miecza Neda. Przeczytajcie to zdanie na nowo – ‘Widzę lód’ – mamy tam nawet wielkie ‘L’, ponieważ do pierwszy wyraz zdania (w oryginale zastosowana jest inwersja: ‘Ice, I see, and daggers in the dark. Blood frozen red and hard, and naked steel.  It was very cold’). Widzi Lód – miecz w ciemności, reprezentowany przez zamarzniętą krew, czerwoną i czarną. Fale krwi i nocy, widziane na mieczach, które kiedyś były Lodem.

Jak wspomniałem w części drugiej, bliźniacze motywy czarnego lodu i zamarzniętego ognia po prostu reprezentują Jona, który w swoim śnie, gdzie włada Światłonoścą, jest odziany w zbroję z czarnego lodu i uzbraja swoich braci w ‘zamarznięty ogień’. Jego żądza (głód) posiadania Winterfell jest raz opisana jako ‘ostra jak ostrze ze smoczego szkła’ – jest też zdanie z Nawałnicy mieczy, które Stannis wypowiada do Jona: ‘Znalazłem cię tutaj, tak jak ty znalazłeś pod Pięścią schowek ze smoczym szkłem, i zamierzam zrobić z ciebie użytek. Nawet Azor Ahai nie wygrał wojny w pojedynkę’. To bezpośrednie porównanie Jona ze smoczym szkłem, na dodatek sugeruje, że Jon to broń w ręku Azora Ahai – sam Jon jest orężem, mieczem w ciemności – mieczem z czarnego lodu, płonącym czerwienią. Wiem, że te symboliczne karuzele czasem są bardzo zagmatwane, więc chcę wyrazić się jasno – miecze Jona i Neda są jednocześnie ‘czarnym lodem’ i ‘zamarzniętym ogniem’, co reprezentuje pewnego rodzaju jedność lodu i ognia. Kałuża czarno-czerwonej zamrożonej krwi i wizja Mel (sztylety w ciemności i zamarznięta krew) odnoszą się do tej samej rzeczy – Jona Snow, broni z czarnego lodu, którego przeznaczeniem jest (przynajmniej moim zdaniem) władać czarnym Lodem, obecnie znanym jako Wierny Przysiędze. Po prostu musimy poczekać, aż dotrze na Mur, ale przecież mamy na to jeszcze dwie książki. 🙂

A zatem, ta kałuża czarnej lodowatej krwi i zamarzniętej czerwonej krwi na kilka sposobów przywołuje na myśl Jona – na dodatek wypływa z martwego brata, człowieka-drzewa, noszącego łachamany stracha na wrony, wpatrzonego w rogaty księżyc, dokładnie tak jak Jon, który spoglądał na Rogatego Lorda w scenie z jego braćmi-strachami. Rogaty księżyc doskonale łączy te sceny… a gdy przypomnimy sobie, że rogaty księżyc był użyty do zapowiedzenia śmierci innego Króla Zimy, Robba, możemy zauważyć, że rogaty ksieżyc jest równiez zwiastunem śmierci Jona – i jego przemiany w płonącego stracha na wróble, naśladującego wskrzeszonego rogatego boga i Króla Zimy.

Jako ostatnie spostrzeżenie dotyczące tego ‘żywego obrazu’, jako symbolu śmierci i zmartwychwstania Jona Snow, warto wspomnieć, że wnętrzności wijące się w krzewie przypominają zwyczaj Pierwszych Ludzi – składanie ludzi w oofierze i zawieszanie ich wnętrzności na gałęziach czardrzew. Nie jestem pewien czy Zimnoreki zrobił to celowo, czy raczej jest to jedynie skinienie wobec czytelnika, by skłonić go do pomyślenia o czardrzewach i ofiarach z ludzi w połączeniu z tymi martwymi braćmi Nocnej Straż, ale i tak warto to podkreślić.

Wracając do tematu strachów na wrony, możemy spostrzec, że są powiązane z siedemdziesięcioma dziewięcioma wartownikami (seventy nine sentinels), dmących w swe widmowe rogi. Nie tylko są nazywane ‘wartownikami-strachami na wrony’ (scarecrow sentinels) i ‘słomianymi wartownikami’ (straw sentinels)… mamy rówięz to zdanie, które pojawia się, gdy Jon i Donal Noye wjeżdżają na Mur w klatce wciąganej przez dźwig, po usłyszeniu dwóch sygnałów na rogu dochodzących ze szczytu:

Czarne płaszcze stojących wzdłuż Muru z włóczniami w rękach strachów na wróble łopotały na wietrze. – Mam nadzieję, że to nie któryś z ich zadął w róg – powiedział Jon do Donala Noye’a, który szedł obok niego.

Nawałnica mieczy, tom II, Jon VIII, str. 266

Strachy-wartownicy stoją z włóczniami w rękach, dokładnie tak jak siedemdziesięciu dziewięciu wartowników, a teraz na dodatek mogą dąć w swoje rogi? Jeśli próbują obudzić śpiących, być może po prostu obudzą siebie. Żarty na bok, to dość jasne powiązanie pomiędzy siedemdziesięcioma dziewięcioma wartownikami, z ich widmowymi rogami oraz braćmi-strachami na wrony, z ich nowo odkrytym zamiłowaniem do dęcia w rogi. To ma sens, ponieważ zarówno wartownicy, jak i strachy, dają nam wskazówki dotyczące nieumałych zielonych ludzi – braci Nocnej Straży. Co ciekawe, jedna grupa jest zamarznięta, podczas gdy druga stoi w płomieniach.

Teraz, gdy omówiliśmy motywy Króla Zimy odnoszące się do Wicker Mana, możemy dostrzec, żę te płonące strachy doskonale pasują do mitologii Zielonego Człowieka. Wypisz wymaluj Król Zimy, płonący pod koniec swojego panowania, na dodatek te strachy są na służbie u Jona Snow, który zapewne w przyszłości zostanie Królem Zimy. To, że symbolika Króla Zimy jest rozszerzona na Nocną Straż ma sens, ponieważ Nocna Straż pełni tę samą rolę co on – przynoszenia wiosny.

To właśnie takich dopełnień i potwierdzeń z wielu stron powinniśmy się spodziewać, gdy próbujemy odkryć mitologiczny wpływ na Pieśń lodu i ognia. Martin zawsze zostawia wiele nawiązań, które możemy odnaleźć – na przykład, możemy spostrzec, że Martin wybrał tytuł ‘Król Zimy’ dla swojego władcy Północy i zacząć się zastanawiać, czy to odniesienie do Wicker Mana-Króla Zimy z naszego świata… ale gdy zobaczymy, że płonące strachy służą (zapewne przyszłemu) Królowi Zimy, Jonowi Snow, możemy być pewni, że właśnie taki był zamiar George’a. A potem patrzymy na motyw Nocnej Straży- przyniesienie wiosny i zakończenie Długiej Nocy – i widzimy, że doskonale pasuje do Wicker Mana.

Tak właściwie, istnieje jeszcze jeden ciąg dopełnień tych motywów i pomysłów, odnoszący się do Króla Zimy jako płonącego człowieka z wikliny lub słomy – możemy go zauważyć w scenach, gdzie upiory zostają podpalone.

***

Płonący wieniec dla Króla Zimy.

Ten rozdział zasponsorowała Luna z Majarów, Ostrze Bogini.


Stosownie, w pierwszej z nich pojawia się Zimnoręki. Chodzi tu o scenę, gdzie drużyna Brana wspina się na wzgórze, przedzierając się przez szeregi wrogów, by dostać się w bezpieczne miejsce – do jaskini Bloodravena. Zdumiewa to, że to wydarzenie stanowi doskonałą paralelę pewnego momentu pod koniec Gry o tron, gdzie Mirri Maz Duur użyła swojej magii krwi na Drogu. Omawialiśmy ten rozdział w  pierwszym odcinku o Zielonych Zombie, jako potencjalną zapowiedź wskrzeszenia Jona, podkreślająć to, że wśród sylwetek cieni tańczących w namiocie widzieliśmy jak ‘cień ogromnego wilka i inny, jakaś ludzka postać wiły się w płomieniach’


W oryginale: “the shadow of a great wolf and a man wreathed in flames.” ‘Cień wielkiego wilka i człowieka otoczony wieńcem płomieni’. Wreath – wieniec, girlanda, wianek (np. wieniec adwentowy).


… a teraz spójrzcie na scenę z Tańca ze smokami, która ma miejsce tuż po tym jak Bran wszedł w ciało Hodora i zabił upiora jego mieczem:

Nad nimi w śniegu tańczyły płonące sylwetkiTo upiory – uświadomił sobie Bran. Ktoś je podpalił. Lato warczał i kłapał zębami, krążąc wokół najbliższego z nich, potężnego trupa spowitego wieńcem ogniaCo on wyprawia? Nie powinien się zbliżać. 

I nagle zobaczył siebie. Leżał w śniegu, twarzą w dół. Lato próbował odpędzić stwora od niego. Co się stanie, jeśli upiór mnie zabije? – zadał sobie pytanie chłopiec. Czy już na zawsze zostanę Hodorem? A może wrócę do skóry Laty? Albo po prostu umrę?

Taniec ze smokami, tom I, Bran II, str. 231


Up above them, flaming figures were dancing in the snow. The wights, Bran realized. Someone set the wights on fireSummer was snarling and snapping as he danced around the closest, a great ruin of a man wreathed in swirling flame. He shouldn’t get so close, what is he doing?

Then he saw himself, sprawled facedown in the snow. Summer was trying to drive the thing away from him. What will happen if it kills me? the boy wondered. Will I be Hodor for good or all? Will I go back into Summer’s skin? Or will I just be dead?


To niemal dokładnie ten sam język – ‘człowiek spowity wieńcem ognia’ kontra ‘ludzka postać otoczona wieńcem ognia’.  (W oryginale: ‘a man wreathed in swirling flame‘ ia man wreathed in flames.‘). Lato to ogromny wilk, a zarówno upiory jak i wilkor są opisywane jako tańczący, dokładnie tak jak cienie w namioce Mirri. Chyba nie mogliśmy dostać jaśniejszej wskazówki, że te sceny są w jakiś sposób powiązane. Pojawia się więc ważne pytanie: dlaczego?

Tak więc, już wcześniej zasugerowałem, że nieudana próba wskrzeszenia Droga może być paralelą do zmartwychwstanie Jona – zatem, jeszcze raz przyjrzyjmy się tej scenie, mając to na uwadze. Bran rozmyśla nad tym co dzieje się ze zmiennoskórym po jego śmierci – gdzie udaje się jego dusza. Powiedziałbym ‘jedno wielkie bingo’. W tym samym rozdziale, mniej więcej jeden akapit później, mamy zmiennoskórego wypędzonego z ciała, które zamieszkiwał (Bran zostaje ‘wyrzucony’ z Hodora). I to też bingo. Całe to wydarzenie odnosi się do wskrzeszenia Jona, czyli czegoś w czym być może Bran sam weźmie udział.

W tej scenie najważniejsi są ogromny tańczący wilk i człowiek spowity girlandą płomieni. Wilk to oczywisty symbol Starków i zmiennoskórych, podobnie jak (przynajmniej moim zdaniem) w scenie z Mirri Maz Duur i Drogiem – Lato dosłownie jest wilkiem, a w jego skórę wślizguje się Stark. A co z płonącym człowiekiem? W scenie z namiotem Mirri zinterpretowaliśmy go jako symbol ‘ognistej’ strony Jona, jego targaryeńskiego pochodzenia – motyw człowieka w płomieniach dobrze pasuje do Dany, która nazywa samą siebię ‘wcielonym ogniem’, gdy budzi smoki – ale tutaj, w scence z Branem i Zimnorękim, człowiek w ognistym wieńcu to płonący upiór. Co to znaczy?

Biorąc pod uwagę wszystkie omówione wcześniej informacje dotyczące płonących ‘strachów na wrony’ i Króla Zimy, powiedziałbym, że nadal mamy tu symbol ognistej strony Jona, ale tym razem chodzi o jego przyszłość – stanie się ognistym nieumarłym. Mamy wskazówkę co do tego jakiego rodzaju ognistym nieumarłym będzie Jon – w scenie z Branem, gdy w kolejnym akapicie Bran wraca do swojego ciała leżącego w śniegu, czytamy: ‘płonący upiór majaczył nad nim, rysując się ostro na tle spowitych całunem śniegu drzew’. Nakładając płonącego upiora na drzewo, Martin stworzył obraz ognistego trupa z gałęziami na głowie – Zielonego Człowieka z gałęzami w miejsce poroża.

Stworzył również wizerunek płonącego drzewa – płomienie upiora sprawiają, że drzewo traci swój lodowy całun, który spada na Brana. Jeśli spojrzymy na drzewo jak na symbol Zielonowidza, możemy zauważyć jego przemianę – najpierw mamy zamarznięte białe drzewo, lecz potem zrzuca swój lodowy całun (pomyślcie tutaj o pogrzebowym całunie) i staje się płonącym drzewem, jakby powracało do życia. To właśnie dlatego George użył wyrażenia ‘wieniec płomieni’ (wreathed in flame), zarówno w tej scenie, jak i tej z namiotem tańczących cieni Mirri – wieniec jest zielony i kojarzy się z Bożym Narodzeniem i zimą. Płonący wieniec przywodzi na myśl coś zielonego i ognistego, ale jednocześnie związanego z zimą… a właśnie tym jest Król Zimy.

Ci z Was którzy przeczytali lub przesłuchali Szarego Króla i Morskiego Smoka wiedzą, że czerwone liście czardrzew, które zwykle są opisywane jako zakrwawione dłonie, są raz nazwane ‘błyskiem płomienia pośród zieleni’ (a blaze of flame among the green) – a zatem, mamy obraz czardrzew jako płonących drzew. To o wiele głębszy temat, w którym przewija się również płonące drzewo Szarego Króla i ‘ogień bogów’, więc zachęcam do zapoznania się do tym odcinkiem. Jednak na razie spróbujcie uwierzyć mi na słowo: Martin rzeczywiście używa płonącego drzewa jako symbolu czardrzewa – pomyślcie o Mojżeszu i płonącym krzewie – z ognistego krzewu dobiegał głos Boga, jego wiedza i mądrość, zupełnie tak jak czardrzewo, czyli w pewnym sensie płonące drzewo, obdarza zielonowidza mocą starych bogów… i oczywiście, wiedza i moc bogów jest często opisywana jako ‘ogień bogów’ (the fire of the gods),

Tym samym, to nie przypadek, że w naszej scenie tańczący upiór spowity wieńcem ognia tworzy obraz płonącego drzewa. To po prostu kolejna wskazówka o zielonowidzach, tylko że ‘dołączona’ do płonącego trupa. W gruncie rzeczy, Król Zimy i czardrzewo mają ze sobą sporo wspólnego – obydwoje są płonącymi drzewo-ludźmi.

Na dodatek, Bran myśli o użyciu ciała Hodora jako nowego ‘gospodarza’, gdyby sam umarł, co daje nam nowe spojrzenie na motyw ‘zmiennoskórego narodzonego na nowo’ – to coś w stylu teorii utrzymujących, że Boltonowie to zmiennoskórzy przejmujący ciała innych ludzi. Co ciekawe, jeden akapit po przytoczonym przed chwilą cytacie, tuż przed tym, jak Bran zostaje wyrzucony z Hodora, zdezorientowany chaosem walki, pojawia się następujące zdanie: ‘w oczach Hodora zamarzały łzy’. Jeśli Hodor zamieszkiwany przez Brana reprezentuje pewnego rodzaju wskrzeszonego zmiennoskórego, to że ma teraz ‘lodowe oczy’ może oznaczać jedną z dwóch rzeczy: lodowate, błękitne oczy upiora lub Innego, albo lodowe oczy Starków, takich jak Brandon ‘Lodowooki’ Stark, Król Zimy – i wszystkich posągów w kryptach, które spoglądają ‘oczyma z lodu’. Zapewne kiedyś napiszę coś o ‘przejmowaniu ciał’ innych ludzi (bodysnatching), ale obraz Hodora z oczyma z lodu, który widzimy w tej scenie, wydaje się ważny i chciałem już teraz o nim wspomnieć. Przypomnijcie sobie również, że Garlan Tyrell (ang. garland – wieniec, wianek, girlanda) noszący zbroję Renly’ego pokazał nam coś na kształt pewnej wersji Azora Ahai odrodzonego – jako kogoś, kto kradnie ciało innej osoby. Coś może być na rzeczy.

Druga scena z płonącymi upiorami wzmacnia interpretację tej pierwszej, a na dodatek pokazuje Wicker-Mana jako Króla Zimy z zadziwiającą jasnością. Mamy tu Jona, który wspomina spalenie upiora w komnatach Mormonta i otrzymanie Długiego Pazura w nagrodę za ocalenie życia Starego Niedźwiedzia. W akapitach poprzedzająych ten cytat Jon rozmyśla nad tym, jak zwykł marzyć o otrzymaniu miecza swojego ojca, Lodu, w zamian za jakiś bohaterski czyn, na przykład ocalenie życia Lorda Eddarda… a teraz ocalił życie osoby, która w pewien sposób jest jak ojciec, Lorda Dowódcy Mormonta i otrzymał miecz, który był przeznaczony dla syna Mormonta. Mamy tu coś świetnego – połączenie Eddarda, symbolu Króla Zimy z Lordem Dowódcą Nocnej Straży – a już wcześniej widzieliśmy, że te dwie postaci do pewnego stopnia się na siebie nakładają, w osobie Ostatniego Bohatera. Pamiętajcie o tym – i spójrzcie na tę scenę, którą rozpoczynają słowa Mormonta:

– Nie siedziałbym tutaj teraz, gdyby nie ty i twoja bestia. Dzielnie walczyłeś… i co ważniejsze, jeszcze szybciej myślałeś. Ogień! A niech to. Powinniśmy byli wiedzieć. Powinnyśmy byli pamiętać. Przecież Długa Noc była już wcześniej. Och, pewnie że osiem tysięcy lat to kawał czasu, ale jeśli Nocna Straż nie pamięta, to kto?

– Kto – powtórzył rozmowny kruk. – Kto.

Tamtej nocy bogowie naprawdę wysłuchali modlitwy Jona; ogień szybko objął ubranie martwej istoty, trawiąc ją całą, jakby ciało miała z wosku, a kości z suchych patyków. Wystarczyło, żeby Jon zamknąl oczy, a natychmiast widział znowu postać, która zataczała się, odpędzając przed płomieniami. Wspomnienie tamtej twarzy nie dawało mu spokoju: cała w ogniu, włosy płonące jak słoma, martwe ciało topiące się jak wosk, spod którego ukazywały się białe kości czaszki.

Gra o tron, Jon VIII, str. 628

Pozwolę sobie przerwać na chwilę: jak na razie widzieliśmy Mormonta, który przypomina, że Nocna Straż powinna walczyć przy pomocy ognia, co dobrze pasuje do teorii o tym, że dwunastu towarzyszy Ostatniego Bohatera było ‘płonącymi strachami na wrony’, ognistymi nieumarłymi. Opis upiora jest jeszcze lepszy. Jego włosy są jak słoma, zupełnie tak, jak u stracha, a jego kości są jak stare, suche drewno, co znów przywodzi na myśl płonące drzewo-człowieka – dokładnie tak, jak płonący upiór wyryty na tle drzew w scenie przed jaskinią Bloodravena, i tak jak upiory w rozdziale o spotkaniu Sama i Goździk z Zimnorękim (gdzie miały zakrawione czerwone dłonie, które symbolizowały liście czardrzew)… no i oczywiście, przede wszystkim jak płonący bracia-strachy ustawieni na drewnianych tyczkach. W odniesieniu do trupa Jafera też pojawił się ten opis ‘włosów jak słoma’, co wzmacnia motyw upirów jako ludzi ze słomy.

Trup ‘zatacza się’ po komnacie (staggers) – czy to gra słow wykorzystująca słowo stag (jeleń), mająca sprawić, że pomyślimy o płonącym człowieku jeleniu (stag man)? Powiedziałbym, że tak, ponieważ już wcześniej widzieliśmy, że motywy płonącego człowieka-jelenia i płonącego stracha na wrony często idą ze sobą w parze. Nie zapominajcie, że to trup Othora, czyli gościa z myśliwskim rogiem – skoro już wcześniej pokazywał nam symbolikę Herne’a Łowcy, człowieka-jelenia, to czemuż nie mógłby być jeleniem i teraz?

Silne nawiązanie do Wicker Mana dostajemy w opisie włosów upiora, które płoną jak słoma. Poprzez nazwanie upiorów ‘starym drewnem’ i ‘słomą’, George pokazuje nam obraz Wicker Mana. Gdyby tylko ten płonący ‘Człowiek z Wikliny’ był w tej scenie w jakiś sposób powiązany z Królem Zimy. Gdyby tylko…

Ach, Panie Martnie Lewis, czyń honory. (Martin Lewis z ‘The Echoes of Ice and Fire’ był narratorem fragmentów PLIO przytaczanych w serii ‘Zielone Zombie’ w podcastowej wersji ‘Mitycznej Astronomii’)

Płomienie wypędziły demoniczną moc – cokolwiek to było – która weszła w posiadanie ciała Othora. To, co znaleźli w popiele, było tylko kupką usmażonego mięsa i wypalonych kości. Jon wciąż jednak spotykał tę postać w koszmarach, tyle tylko, że teraz płonący trup przypominał Lorda Eddarda. Skóra jego ojca pękała i czerniała, oczy topiły się i płynęły po policzkach niczym galaretowate łzy. Jon nie rozumiał, dlaczego tak się dzieje ani co to może znaczyć, ale czuł ogromny strach.

Wielkie nieba…. Król Zimy jako płonący trup. Ten sen nigdy nie miał sensu, jako coś innego niż owoc podświadomości Jona wynajdującej dziwne i przeraźliwe rzeczy podczas koszmarów – ale teraz widzimy, że we wspaniały sposób ma sens. Przedstawienie Eddarda jako płonącego trupa, czyli czegoś co chwilę wcześniej zostało powiązane ze słomą i suchym drewnem jest… jest… nie mogę znaleźć słów, by wyrazić mój podziw, ale… to właśnie czymś takim jest Król Zimy. Jego przezczaniem jest stać się płonącym trupem, zapewne dla dobra całej ludzkości – a przynajmniej wszystkich, którzy cieszą się, gdy zima w końcu ustępuje przed wiosną.

To dlatego gdzieś w głębi umysłu ten sen tak przeraża Jona – wpatruje się w swój własny los, ognistego nieumarłego Króla Zimy, znakomitego Króla Zimy, Zombie Zmiennoskórego.

Jako wisienkę na torcie dodam, że scena w której Jon i Duch walczą z upiorem w samotni Mormonta zawiera jeszcze jedno echo tańczącej pary – ogromnego wilka i płonącego człowieka, choć nie tak oczywiste. Nie ma w niej tego specyficznego słownictwa i wyrażeń pojawiających sie w pozostaych scenach, niemniej jednak, jest w niej wielki wilk walczący z upiorem stojącym w płomienach. To scena, gdzie Jon symboliczne wraca do życia i staje się Ostatnim Bohaterem, otrzymując w nagrodę nowym miecz, ze smoczej stali… i sam zostaje poparzony, symboliczne spalony.

I właśnie to nazywamy zapowiedzią.

***

Bonus: Trees Bodysnatching People.

Tytuł tego rozdziału można tłumaczyć na wiele sposobów: Drzewa Przejmujące Ciała Ludzi, Drzewa Łapiące Ludzi, Drzewa Porywające Ludzi, Drzewa Więżące Ludzi itp.

To specjalny, dodatkowy rozdział, który zasponsorował jeden z naszych najszczodrzejszych miłośników, który pragnie pozostać anonimowy i milczący, ale jego wsparcie wiele dla nas znaczy. Wielkie dzięki ______!


A zatem, kilka razy wspomniałem o ‘nieumarłych zielonowidzach’, ale co to tak naprawdę znaczy? Jakby coś takiego działało? Bardzo obszernie rozmawialiśmy o motywie wskrzeszonych zmiennoskórych i procesie, w wyniku którego ktoś taki powstaje: ludzka dusza jest przechowywana w zwierzęciu, ludzkie ciało zostaje w jakiś sposób przywrócone do życia, po czym wraca do niego ludzki duch – lub połączony duch człowieka i zwierzęcia. Ale co się dzieje jeśli zamienimy zmiennoskórego na zielonowidza… a zwierzę na czardrzewo?

Wyglądałoby to tak: zielonowidz zaślubiony drzewom zostaje w jakiś sposób zabity, i jego dusza wraca do swojego domu w czardrzewie, a być może po prostu do szerzej pojętego ‘czardrzewnetu’. Ale zanim jego dusza całkowicie ‘rozpuści się’ w zielonej boskości, ktoś przychodzi i wskrzesza ciało tego zielonowidza. Czy jest jakiś sposób, by duch zielonowidza przyczajony w czardrzewie wrócił i przejął władzę nad swoim dawnym ciałem? Rozważmy przykład zmiennoskórego, w którego przypadku dusza człowieka łączy się ze zwierzęcą i razem wracają do wskrzeszonego ciała… i znów, wstawicie czardrzewo w miejsce zwierzęcia. Co jeśli jakaś część drzewa, jakaś cząstka wiedzy i mądrości czardrzewa wróci razem z duszą zielonowidza i trafi do jego przywrócnego do życia ciała?

W pewnym sensie, to było by jak drzewa przejmujące kontrolę nad ludźmi? Dość przerażające, co nie? Zamiast zombie człowieka-wilka, mielibyśmy zombie drzewo-człowieka. A to byłaby doskonała inkarnacja Wicker Mana, Króla Zimy. Najlepsze jest to, że wilkor Duch ma te same barwy co czardrzewo – biel kości i czerwień, o czym wielokrotnie myśli Jon. Z tego powodu wskrzeszenie Jona przy użyciu ciała Ducha jako ‘naczynia’ do przechowywania duszy w gruncie rzeczy symbolizuje ten proces z użyciem czardrzew, o którym mówię. Jon nie będzie zombie-czardrzewem, ale będzie je symbolizował, co sprawia, że zaczynamy rozmyślać… o oryginalnym Ostatnim Bohaterze i Królu Zimy… i może również Nocnym Królu lub Azorze Ahai… dorzuciłbym też Szarego Króla i jego tron z czardrzewa… A co z Branem? Czy jego chłopięce ciało mogłoby umrzeć, by jego duch wszedł w czardrzewnet… i potem, no niewiem… przejął ciało Hodora raz na zawsze? Albo trupa Hodora, jeśli Hodor wcześniej umrze, a George nie będzie chciał zamienić Brana w tak złego złodzieja ciał?

Mamy niezliczone przypadki personifikacji drzew, robienia z nich ludzi. Spójrzcie na prolog Gry o tron, pełen opisów drzew jako mających ściskające palce lub ludzkie emocje. Takie rzeczy pojawiają się w każdym tomie – mamy płonące drzewa, topione drzewa, zamrożone drzewa… wszystkie zachowujące się jak ludzie, tak wiele razy. Moim ulubionym przykładem jest scena, gdzie Asha walczy z wojownikami z górskich klanów, przebranymi za drzewa, w Deepwood Motte. Przypomina sobie opowieści, które słyszała jako dziecko, w których Dzieci Lasu walczyły z ludźmi, i o tym, jak ‘zamieniły drzewa w wojowników’. Nie sądzę, by George dał nam coś w stylu Entów z Władcy Pierścieni, ale drzewa porywające ludzi mogą być jego własnym, makabrycznym odpowiednikiem.

Tańcu ze smokami pojawia się świetna wskazówka dotycząca zamieniania drzew w żołnierzy, i tym razem sam przeczytam ten fragment (w wersji podcastowej). Dany rozmawia z Xaro Xhoanem Daxosem, dyskutując nad złem niewolnictwa. Pyta Xara czy wie w jaki sposób powstają Nieskalani. Qaartheńczyk odpowiada: ‘Nie wątpię, że okrutnie. Gdy kowal wykuwa miecz, wkłada klingę w ogień, wali w nią młotem, a potem zanurza w lodowatej wodzie, żeby zahartować stal. Jeśli chcesz się radować słodkim smakiem owoców, musisz podlewać drzewo’. Dany mówi: ‘To drzewo podlewano krwią’, na co Xaro odpowiada: ‘Jak inaczej można stworzyć żołnierza?’. Pomiędzy zombie i Nieskalanymi są pewne oczywiste paralele – ich osobowości są niemal całkowicie wymazane i zniszczone, stają się w gruncie rzeczy tylko bezwolnymi zombie, które robią to, co rozkażą ich panowie. A tutaj dowiadujemy się, że aby otrzymać takich żołnierzy, konieczne jest podlanie drzew krwią. Dokładnie to czynili ludzie w zamierzchłej przeszłości – składali ofiary przed drzewami-sercami. I nie tylko w przeszłości. Już wcześniej sugerowałem w jaki sposób krwawa ofiara złożona drzewom może stworzyć zombie żołnierzy. W takim razie zdanie mówiące o tym, że Dzieci Lasu ‘zamieniły drzewa w wojowników’ może oznaczać, że stworzyły nieumałych zmiennoskórych, zombie ludzi-drzewa.

A co powiecie na to: a jeśli to nie samoświadomość drzew próbuje przejąć ludzkie ciała, tylko jakiś stary zielonowidz, uwięziony w drzewach, który usiłuje się wydostać? Czy w czardrzewnecie jest jakiś stary Zielony Człowiek, jak Job z The Lawnmower Man? (to świetny film, jeśli go jeszcze nie widzieliście, to powinniście to nadrobić). Przypomnijcie sobie, że słowo weir (jak w czardrzewo, weirwood) odnosi się do drewnianej pułapki na ryby, którą umieszcza się na rzece lub strumieniu. Czy czardrzewa to w jakimś sensie pułapki? Przechowują świadomości, dusze zmarłych zielonowidzów, więc to pasuje, ale czy pojawia się sugestia, że ktoś został w nich uwięziony wbrew swej woli? Skoro rybacki weir jest również nazywany fishgarth, czy czardrzewa mogą być pułapkami na ludzi Gartha?

Odłóżmy na bok pomysł, że czardrzewa przetrzymują ludzi wbrew ich woli – uznajmy, że ‘pułapki’ to tylko ‘przechowalnie’. Wiemy, że wszystkie drzewa na Wyspie Twarzy otrzymały twarze, by mogły być świadkami zawarcia Paktu. Pojawiają się również wskazówki, że ofiara z krwi może być częścią ‘nadawania drzewu twarzy’ i ‘otwierania oczu drzewa’, tak by zielonowidze mogli przez nie spoglądać. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że elementem tego procesu jest ofiara z ludzi – być może to zielonowidz, który chce ‘wejść’ w drzewo zostaje złożony w ofierze. Jak wspominałem, słyszeliśmy opowieści, że drzewa na Wyspie otrzymały twarze, i inne, osobne historie o tym, że w tym samym miescu miała miejsce magiczna ofiara krwi, ludzi lub Dzieci Lasu. Być może, tak naprawdę to jedna opowieść, o Zielonych Ludziach składanych w ofierze, by mogli wejść do drzew i dać im twarze i oczy. To mogło być pierwsze dołączenie ludzi (lub Zielonych) do czardrzewnetu, a być może nawet jego powstanie, w formie jaką znamy. Być może ci złożeni w ofierze Zieloni Ludzie zostali zamienieni w zombie ludzi-drzewa, przy użyciu procesu, który dopiero co opisałem.

W czardrzewach jest coś nieprzyjemnego – może to, że zawsze są ‘krzyczące’ albo wyglądają na rozzłoszczone, płaczą krwią, a ich liście są jak zakrwawione dłonie. Te drzewa nie sprawiają wrażenia szczęśliwych – czy są torturowane? Czy ktoś w nich przebywa wbrew ich woli? To pytanie nad którym zawsze się zastanawiałem. To znaczy: czy podoba im się to, że ktoś wyrzeźbił w nich krwawe twarze, czy lubią to, że ludzie i Dzieci Lasu wślizgują się w ich ‘skórę’? A może to wielkie poświęcenie z ich strony, dla dobra ludzkości, a ich cierpienie zostało wyryte na twarzach, by nam o nim przypominać? Czy uwięziły złych Garthów? A może pozwoliły, by inni dzieli ich ciała, by ludzkość mogła przetrwać albo osiągnąc jakiś ważny cel?

Czy ich twarze są twarzami Gartha i jego Zielonych Ludzi, co sprawiałoby, że naprawdę byłby drzewami-garthami? Obecnie skłaniam się ku tej wersji. W tym zakończeniu przedstawiłem Wam mnóstwo pytań i spekulacji, by dać Wam coś do przemyślenia. Lubię ograniczać moje spekulacje do rzeczy, które już widzieliśmy w książkach i tego, co można z nich logicznie wywnioskować. Proces wskrzeszenia zmiennoskórego jest przedstawiony dość jasno, więc podstawienie drzewa w miejsce zwierzęcia to po prostu logiczna dedukcja. Jeśli zwierzę zmiennoskórego może być użyte jako ‘naczynie’ tymczasowo przechowujące jego duszę, to użycie drzewa powinno przynieść podobny efekt – a może nawet lepszy. Pokazano nam różnego rodzaju drzewa będące niczym ludzie i ludzi drzewa – w gruncie rzeczy tym właśnie są czarodrzewa, drzewami posiadającymi dłonie i twarze. Używając magii, którą widzieliśmy już w książkach i odrobiny logiki, możemy dostrzec w jaki sposób świadomość, ‘dusza’, drzewa możę zamieszkiwać człowieka lub nieumarłego trupa… a może również ciało zrobione z lodu, na kształt golema. Kto to wie… Świat w którym ludzie mogą przejmować kontrolę nad ciałami zwierząt, innych ludzi, trupów i drzew jest pełen możliwości. A jeśli drzewa mogą się odegrać i przejąć czyjeś ciało… to właśnie takie coś nazwałbym mrocznym fantasy. Głeboko we mnie jest przekonanie, że stworzywszy wszystkie mechanizmy (magię) niezbędne by coś takiego wprowadzić, George może po prostu nie być w stanie się oprzeć. Będziemy musieli poczekać i zobaczyć, jakiego rodzaju zombie dostaniemy. Jedno jest pewne – Wichry Zimy przyniosą nam mnóstwo chodzących trupów.

***


Autorem tekstu jest LML z The Mythical Astronomy of Ice and Fire, a tłumaczenie wykonał Bluetiger z Bursztynowego Kompendium.